NBA pogrążyła się w klasycznym zastoju środka sezonu, kiedy nie można się już ekscytować niespodziewanie słabą/dobrą grą zespołów na początku sezonu, a wciąż jeszcze za wcześnie, żeby spekulować, co może się stać na koniec sezonu zasadniczego. Nic więc dziwnego, że pojawiają się tematy zastępcze. A nie ma lepszego niż rozpad mistrzowskiej drużyny Chicago Bulls w 1999 roku.
Pół roku wcześniej Byki świętowały szósty tytuł zdobyty w ciągu ośmiu lat. Potem lokaut sprawił, że dywagacje na temat "będą grać dalej czy nie będą" trwały wyjątkowo długo. Co prawda z pracy w Bulls zrezygnował już wtedy trener Phil Jackson, ale wciąż zastanawiano się, czy mimo wszystko Michael Jordan nie wróci na kolejny sezon. W styczniu 1999 było już wiadomo - Jordan, z odciętym nożykiem do cygar końcem palca, ogłosił na konferencji prasowej odejście z koszykówki. Niedługo później Scottie Pippen został oddany do Houston Rockets, Steve Kerr wylądował w San Antonio Spurs, a Luc Longley - w Phoenix Suns. O Dennisie Rodmanie też można było na chwilę zapomnieć, choć niedługo później podpisał kontrakt z Los Angeles Lakers. Chicago Bulls zaczęli przebudowę, której skutki widać w zamieszczonych obok aktualnych tabelach NBA.
W ostatnim tygodniu w "Chicago Sun-Times" ukazał się wywiad z Jordanem, w którym po raz pierwszy otwarcie mówi on o tym, że chciał nadal grać w NBA. - Wciąż bylibyśmy obrońcami tytułu - twierdzi MJ. - Naprawdę liczyłem na dalszą grę w tym składzie, w jakim zdobyliśmy mistrzostwo w 1998 roku. Gdyby tylko Phil Jackson i Scottie Pippen pozostali w klubie, nadal bym grał. I w ten sposób mogliśmy przedłużyć naszą serię mistrzowską. Może nie bylibyśmy tak dobrzy w sezonie zasadniczym, ale w decydujących momentach sezonu dalibyśmy sobie radę także w latach 1999 i 2000 - mówi Jordan.
O powrocie "Aira" nie ma jednak co marzyć. Na Jordana nie podziałał nawet przykład innego weterana, hokeisty Mario Lemieux, który niedawno wrócił do NHL. - O nie, ja nie wracam! Ważę ponad sto kilo i mam wielki brzuch - śmieje się Jordan.
Najlepszy koszykarz wszech czasów mówił także o tym, że czuje się obrażony na klub z Chicago. - Po tym, jak rozpędzono nasz mistrzowski skład, nikt nigdy nie zaproponował mi pracy w klubie lub pozostania w nim jako współwłaściciel. Podobne propozycje dostałem od Charlotte, potem od Wizards, ale nigdy od Bulls. Nie wiem, czy przyjąłbym taką propozycję, ale nigdy nie padła - mówił Jordan.
Teraźniejszość jest bolesna dla wielkiego Michaela. Jego obecny klub gra coraz gorzej i obecny sezon zanosi się na najgorszy w historii Bullets/Wizards. - Ta drużyna to wstyd dla kibiców w Waszyngtonie. Nigdy nie byłem bardziej sfrustrowany. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Moi koszykarze, zamiast grać o zwycięstwo w każdym meczu, grają po to, by nie przegrać. Są totalnie przerażeni, kiedy wychodzą na boisko, i aż żal na nich patrzeć - mówi Jordan.
Z Jordanem - w sprawie przedłużania "byczej" dynastii - ochoczo zgodził się Scottie Pippen. - Gralibyśmy teraz o nasz dziewiąty tytuł mistrzowski. Byliśmy wielkim zespołem. Nie jest w porządku mówić o samym sobie, że było się częścią wielkiego zespołu, ale tak po prostu było. Mieliśmy nie tylko gwiazdy, ale znakomitych graczy uzupełniających, spełniających specjalne zadania, a także ciężko pracowaliśmy - mówi skrzydłowy, który jako jedyny (obok trenera Phila Jacksona) towarzyszył Jordanowi w zdobywaniu wszystkich sześciu tytułów.
- Nie ma co szukać winnych rozpadu. Wiedzieliśmy, że Jerry [Krause, menedżer Bulls - red.] i Phil nie mogą już ze sobą współpracować. Michael i ja nie czuliśmy się na siłach zaczynać jeszcze raz wszystko od początku z nowym trenerem - dodaje Pippen.
Pippen obecnie ma najsłabszy sezon w karierze od czasu, kiedy był debiutantem w Chicago w sezonie 1987/88. Wtedy zdobywał średnio 7,9 pkt. na mecz, teraz w Portland 8,8. Nic więc dziwnego, że czuje nostalgię. - Często myślę o tym, że dobrze byłoby przez całą karierę grać w jednym mieście. Ale niewiele mogę zrobić w tej sprawie. Co się stało, to się nie odstanie - mówi Pippen.
I to może być najlepsze motto dla gdybań panów, którym poza Chicago wiedzie się nieco gorzej niż w Wietrznym Mieście. Choć zarabiają wciąż więcej i więcej.
Philadelphia 76ers 18-6
Cleveland Cavaliers 15-7
Charlotte Hornets 16-9
New York Knicks 15-10
Miami Heat 13-12
Milwaukee Bucks 12-12
Toronto Raptors 12-12
Indiana Pacers 11-13
Detroit Pistons 10-14
Orlando Magic 10-14
Boston Celtics 9-15
New Jersey Nets 9-15
Atlanta Hawks 6-18
Washington Wizards 5-19
Chicago Bulls 3-21
Sacramento Kings 16-6
Utah Jazz 17-7
Portland Trail Blazers 17-8
Los Angeles Lakers 17-9
Phoenix Suns 15-8
Dallas Mavericks 17-10
Minnesota Timberwolves 15-9
San Antonio Spurs 14-9
Houston Rockets 13-10
Seattle SuperSonics 13-12
Denver Nuggets 12-13
Los Angeles Clippers 8-18
Vancouver Grizzlies 7-17
Golden State Warriors 6-18
Najdłuższa aktualna seria zwycięstw : Cleveland 6, Portland 4, Charlotte 3, Dallas 3, Seattle 3. Najdłuższa aktualna seria porażek : Vancouver 6, Golden State 5, Boston 4. Najlepsi w ostatnim tygodniu : Cleveland 3-0, Charlotte 3-0, Portland 3-0, Seattle 3-0, Miami 3-1, Milwaukee 3-1. Najgorsi w ostatnim tygodniu : Boston 0-4, Golden State 0-3, Vancouver 0-3, Indiana 1-3.
29,3 - Kobe Bryant (LA Lakers)
28,0 - Jerry Stackhouse (Detroit)
27,6 - Vince Carter (Toronto)
26,7 - Chris Webber (Sacramento)
25,6 - Tracy McGrady (Orlando)
13,0 - Shaquille O'Neal (LA Lakers)
11,6 - Tim Duncan (San Antonio)
11,5 - Chris Webber (Sacramento)
9,8 - Jason Kidd (Phoenix)
9,4 - Mark Jackson (Toronto)
9,3 - John Stockton (Utah)
3,96 - Theo Ratliff (Philadelphia)
3,50 - Shaquille O'Neal (LA Lakers)
3,11 - Shawn Bradley (Dallas)
2,50 - Doug Christie (Sacramento)
2,35 - Jason Kidd (Phoenix)
2,21 - Allen Iverson (Philadelphia)
3,91 - Jerry Stackhouse (Detroit)
3,87 - Jason Kidd (Phoenix)
3,83 - Antoine Walker (Boston)
55,5 proc. - Shaquille O'Neal (LA Lakers)
53,3 - John Stockton (Utah)
53,0 - Rasheed Wallace (Portland)
52,5 proc. - Jud Buechler (Detroit)
48,6 - Bryon Russell (Utah)
46,2 - Trajan Langdon (Cleveland)
92,7 proc. - Steve Nash (Dallas)
91,9 - Reggie Miller (Indiana)
91,8 - Darrell Armstrong (Orlando)
adrom