Po co jest kadrze Majewskiego Jerzy Dudek?

- Przed nikim nie pękam, nikomu niczego nie muszę udowadniać. Skoro kadra potrzebuje piłkarza doświadczonego, który potrafi jej pomóc się zmobilizować, to jestem, choćby na ławkę rezerwowych - mówi w wywiadzie dla Sport.pl 36-letni bramkarz Realu Madryt, który wrócił do kadry po trzech latach przerwy.

Robert Błoński: Ile razy dzwonił do ciebie Stefan Majewski przed wysłaniem powołania?

Jerzy Dudek: Raz. Rozmawialiśmy pięć minut. Przeprosiłem trenera, bo musiałem iść na odprawę przed meczem z Villareal i nie mogłem dłużej rozmawiać. Powiedziałem: "Świetnie, trenerze, jeśli przyjdzie powołanie, to jestem do dyspozycji". Nie boję się takich wyzwań.

Spodziewałeś się telefonu od selekcjonera?

- Na powołanie liczyłem...wcześniej. Kiedy kontuzję miał Łukasz Fabiański, przyjechałbym nawet jako rezerwowy Artura. Trener wybrał zmiennika Artura w Celtic zamiast zmiennika Ikera Casilllasa w Realu. Teraz powołania się nie spodziewałem. Numeru trenera Majewskiego nie znałem, ale... byłem przygotowany, powiedzmy uprzedzony, że może zadzwonić. Wcześniej na moją polską komórkę przyszedł SMS od dziennikarza, że trener rozważa powołanie mnie na mecze z Czechami i Słowacją. Potem ten dziennikarz zadzwonił i wypytał, co sądzę o powrocie do kadry, czy bym nie odmówił, jeśli dostanę powołanie itd. Odpowiadałem, że z kadry nigdy nie zrezygnowałem i chętnie przyjadę. Następny telefon był już od selekcjonera.

Podobno Leo chciał cię powołać i odmówiłeś?

- Bzdura. Nie doczekałem się powołania, więc wsiadłem w samolot i przyleciałem do Chorzowa na mecz z Irlandią.

Nie miałeś wątpliwości, czy wrócić po tym, co zobaczyłeś?

- Miałem. Pomyślałem: "Nie gram w klubie i jak coś będzie źle w kadrze, znowu się na mnie wyżyją".

Jak trzy lata temu, po przegranym 1:3 meczu z Finlandią w Bydgoszczy? To twój ostatni jak dotąd występ w kadrze.

- E, tam Finlandia. Zagrałem tak jak cała drużyna, czyli słabo. Zawaliłem jednego gola, ale nie cały wynik. Może tamta porażka dała impuls następcom? Leo wymienił skład i wygraliśmy eliminacje, pojechaliśmy na Euro. Może teraz porażki Leo będą impulsem dla drużyny Majewskiego? Powołał innych zawodników, żeby coś zmienić i poprawić przede wszystkim zaangażowanie. Wracając do mojego powrotu, to kiedy trenerem kadry był Zbigniew Boniek, powiedział: "Miałem tak bogatą karierę i sukcesy, że nikt nie mógł napisać o mnie złego słowa. Bądźcie spokojni. Jak przegramy - skupią się na moim nazwisku. Rozluźnijcie się i grajcie najlepiej, jak umiecie".

Powiesz to samo młodym chłopakom z ligi?

- Jacek Krzynówek mówił, że są nazwiska większe i mniejsze. Te drugie krytykuje się, ale nie idzie za tym echo. Krytyka większych nazwisk daje tym mniejszym parasol ochronny.

Dudek dla Sport.pl: brak gry w Realu ma wpływ na moją formę

Po co więc wystawiasz się na ostrzał?

- Przed nikim nie pękam, nikomu niczego nie muszę udowadniać. Skoro kadra potrzebuje piłkarza doświadczonego, który potrafi jej pomóc się zmobilizować, to jestem. Ludzie pytają: "Czemu jest Dudek, a nie ma Boruca?". To pytanie nie do mnie. Może trener uznał, że na razie Artur jest na tyle wypalonym zawodnikiem w kadrze, że ja - ze świeżą głową - mogę dać jej więcej. Nie jest powiedziane, że Dudek zagra. Może trener uzna, że wystarczy, jeśli moja rola skończy się na byciu rezerwowym.

Nigdy nie kalkulowałem - przyjadę na to spotkanie, bo je wygramy. A inne odpuszczę, bo może być porażka. Nie chcę się grzać tym, co osiągnąłem. Fizycznie i mentalnie czuję się świetnie. Brakuje mi meczów. Jednak kiedy w Realu, po paru miesiącach bezczynności, dowiedziałem się, że gram w Lidze Mistrzów z Zenitem, też się bałem, że zabraknie mi pewności. Dałem radę, z każdą interwencją nabierałem spokoju.

Gdybym nie widział sensu powrotu do kadry, tobym nie wrócił. Powiedziałbym sobie: "Jurek, daj spokój. Fizycznie jesteś wrak, psychicznie - zero. Chciałbyś się jeszcze ogrzać przy kadrze, ale już za późno". Tak się nie czuję. Real nie przedłużyłby ze mną umowy, gdybym się do niczego nie nadawał. Chcę zagrać dobre spotkanie w Pradze. Milanowi Baroszowi [razem grali w Liverpoolu] napisałem, że spotkamy się w Pradze. Gdy dostałem powołanie pomyślałem: "Jedź na zgrupowanie, zespół czeka świetny mecz w Pradze, będziesz pod wielką presją". Bramkarz polskiej kadry zawsze jest pod presją. Dzięki temu potem mawia się o znakomitej polskiej szkole. A to dla mnie jeden wielki blef.

Co to znaczy?

- Kiedy polski bramkarz zagra doskonałe spotkanie, przegrane tylko 0:1, już się mówi o polskiej szkole bramkarzy. A kogo mamy? Rezerwowych w Realu, Arsenalu i Manchesterze United oraz Artura grającego w Celticu. Jaka więc tu szkoła bramkarzy? Polski bramkarz zawsze był bardziej zauważalny, bo kadra nigdy nie grała jak Barcelona, gdzie Valdez jest widoczny raz na pół godziny, i to wtedy, kiedy dostaje piłkę od pomocnika, żeby podać na bok do obrońcy. Nasz bramkarz jest pod presją i nieustannym ostrzałem, dlatego łatwo mu się wypromować.

Stefan Majewski powołał wielu piłkarzy, dla których te mecze będą - tak jak dla niego - "być albo nie być" w reprezentacji.

- Tak jest ze mną. Ale mówię: nie pękam. Skupiam się na meczu z Czechami. Przestałem wybiegać myślami w przyszłość, bo raz - u Janasa - mocno się sparzyłem. Myślałem o mundialu, a do Niemiec w ogóle nie pojechałem. Jeśli okaże się, że mentalnie potrafię się zmobilizować i walczyć, to może i pogram jak Dino Zoff. Do 42. roku życia.

W meczu z Czechami zagra przed tobą trzech obrońców z ligi polskiej i jeden z włoskiej Serie B. Kiedyś w kadrze miałeś przed sobą zawodników z klubów grających w Champions League.

- Kluby grają czwórką z tyłu, więc zadania są podobne. Inni tylko wykonawcy. Mówię chłopakom, że jesteśmy tu, aby być w kadrze także za miesiąc i za pół roku. Zmieńmy mentalność, zacznijmy wierzyć. Kiedy trener zapyta młodego chłopaka z ligi, czy chce grać, co ma odpowiedzieć? Że nie wie? Że chciałby, ale ma wątpliwości, czy da radę? Przed meczem każdy musi wierzyć, że podoła. Na boisku doświadczenia i umiejętności może nam zabraknąć. Ambicji - nie.

Przyjechałeś do zupełnie nowego zespołu.

- Nie mam tu za dużo kolegów, z którymi grałem. Sam jestem ciekawy, jak będzie. Trener chce nas zmobilizować, choć ma za mało czasu na wszystko. Dlatego mentalnie każdy musi być gotowy na sto procent. Serce ma zostać na boisku. Wcześniej też nadrabialiśmy walecznością i walką. Skupialiśmy się na solidnej obronie, szybkiej kontrze i świetnej atmosferze w i wokół zespołu. Tak to działało. U Wójcika, Engela i Janasa też.

Co możesz dać tej drużynie oprócz doświadczenia?

- Mam poczucie, że mam być przykładem. Pokazać, jak się zachować, zaangażować, poświęcić.

Jak duża jest różnica w jakości treningu Realu i reprezentacji Polski?

- W Realu gra się z pierwszej piłki, jest wyjście na pozycję i ciągła gra na interwale. Nikt nie kalkuluje, że w 60. minucie może się zmęczyć i zostać zmienionym, dlatego odpuszcza pierwszy kwadrans. U nas czasem jest prowadzenie piłki, prowadzenie i jeszcze raz prowadzenie... Na końcu zawodnik nie wie, co zrobić z piłką - znaczy, że zespół nie funkcjonuje. Wystarczy spojrzeć na listę klubów, z których powołano zawodników tej kadry. Zawsze się czepialiście, że nie gramy w klubach. Uważam, że lepiej, jeśli Polak nie gra w Anglii, Włoszech, Hiszpanii, Francji czy Niemczech, niż gdy występuje tylko w polskiej lidze. Wystarczy spojrzeć na przygotowanie fizyczne. Zawodnik z polskiej ligi nie ma tyle sił, co z zagranicy.

Kiedy przyjeżdżałem na zgrupowania z Liverpoolu, każdy pytał: "Jurek k...a, jak to możliwe, że w Anglii tak zap...ą, a my nie możemy. Co lekarz wam daje". Szli do doktora i mówili: "Słabo się czuję, daj coś na wzmocnienie".

Mówiłem im: "Idź chłopie spać, wypocznij, dobrze zjedz, a na treningu zapieprzaj na maksa". To nie jest tylko kwestia złego prowadzenia się. Wszędzie i każdy lubi się bawić, ale na Zachodzie do futbolu nie trafia się przez przypadek. Selekcja jest gigantyczna na podstawie opracowanych i sprawdzonych metod. Każdy wie, co i jak ma robić, jak uczyć i trenować dzieciaki. Miernikiem poziomu polskiej ligi są moim zdaniem transfery do zagranicznych klubów. Ostatnio ich nie ma.

Kiedyś, jak kluby zawodziły, kadra była ostatnim miejscem do promocji. U Engela czy Janasa fajnie było dobrze zagrać, bo na trybunach byli menedżerowie. Teraz zgasła, i to ostatnia świeczka - czyli kadra. Boją się kupować polskich piłkarzy, bo nie mamy sukcesów w pucharach, kadra też jest słaba. Niestety, ale my nie gwarantujemy jakości.

Jednak nie zająć choć drugiego miejsca w grupie z Czechami, Słowacją, Słowenią, Irlandią Północną oraz San Marino to wstyd.

- Dlaczego? W eliminacjach MŚ 2002 kadra Jerzego Engela wykorzystała słaby moment Ukrainy i Norwegii. Teraz Słowacy wykorzystują dołek Polski i Czechów. Kiedyś my wyskoczyliśmy, teraz oni. Dotąd byliśmy losowani z drugiego koszyka, teraz będziemy niżej. Czy myślimy już, co będzie po Euro 2012? Nie wydaje mi się. Na razie mamy w garści wędkę i rybę. Czy zadamy sobie trud, żeby coś złowić, czy zjemy, co nam podano na tacy? Niemcy, Hiszpanie, Francuzi też mieli takie momenty i sobie poradzili. Skorzystajmy z ich doświadczeń.

Kto ma to zrobić?

- Nie wiem. Polska myśl szkoleniowa chwali się, że kadra odnosiła największe sukcesy z naszym trenerem. Owszem, ale do największych klęsk też zawsze doprowadzał ją Polak. Jeśli mamy brać fachowca z zagranicy, to tylko z najwyższej półki. Beenhakker nie znosił krytyki. Na koniec rozczarował, ale który trener - u kresu swojej pracy - nie rozczarował?

Co powiesz tym, którzy twierdzą, że Dudek nie wygrał żadnego ważnego meczu o punkty. No, może poza tylko z Norwegią w Oslo, kiedy zmieniłeś kontuzjowanego Adama Matyska..

- Głupota. W zespole Engela byłem młody, nie czułem się odpowiedzialny za zespół. W kadrze Janasa wziąłem odpowiedzialność, zawaliłem najwyżej jedno spotkanie. Po każdym spotkaniu czułem, że "zrobiłem swoje". Wtedy byłem rezerwowym Liverpoolu, dlatego trener puszczał mnie na mecze towarzyskie. Latałem do Rijadu na mecz z Arabią i do Bełchatowa zagrać z Litwą. A mogłem odmówić. Tamte mecze to dopiero była "mina"... Dzisiaj jej nie ma. Czeka nas fajny mecz w Pradze, o nim myślmy.

Czechy - Polska. Wszystkie wątpliwości Stefana Majewskiego ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.