Turyńczycy zamierzali rzucić wyzwanie panującym od czterech sezonów mistrzom z San Siro dzięki transferom wzmacniającym wszystkie formacje - Fabio Cannavaro (defensywa), Felipe Melo (pomost między defensywą a ofensywą) i Diego (ofensywa). W sobotę nie zagrał żaden z nich, kontuzje powaliły też Alessandro Del Piero, Mohammeda Sissoko oraz Tiago. A jednak zdziesiątkowany faworyt nie miał żadnego problemu z pokonaniem Livorno 2:0.
Nie zawiedli mistrzowie świata z 2006 roku - Mauro Camoranesi wypracował dwie asysty, Vicenzo Iaquinta strzelił pierwszego gola. I choć czołowym graczem gospodarzy był bramkarz Gianluigi Buffon, choć rywale wbiegali w ich pole karne częściej niż pokonane wcześniej Chievo, Roma i Lazio razem wzięte, to Juventus wciąż nie oddał w lidze ani punktu. Ba, stracił zaledwie jednego gola. Drużyna prowadzona przez debiutującego trenera Ciro Ferrarę zaczyna przypominać tę sprzed wybuchu afery Calciopoli - jej mecze zapomina się zaraz po ostatnim gwizdku, ale są to mecze zwycięskie.
O Interze zapomnieć choćby na chwilę nie pozwala José Mourinho. Albo sam krytykuje wszystko i wszystkich (ostatnio wziął na cel terminarz - jego piłkarze nie mogą wypocząć, bo przed Ligą Mistrzów nie pozwala im się grać w sobotę), albo zajadle odpiera krytykę innych. Nie spodobał się styl gry mediolańczyków w szczęśliwie zremisowanym 0:0 meczu z Barceloną trenerowi Alberto Zaccheroniemu? To usłyszał od Mourinho, żeby się nie odzywał, skoro kiedyś przegrał w pucharach u siebie 1:5. Narzekali dziennikarze? To na pytanie o skład usłyszeli kpiącą odpowiedź: - Przede wszystkim musi odpocząć bramkarz Julio Cesar. Wycieńczyły go te trzy chwile, w których musiał dotknąć piłki.
Portugalski trener szaleje bez chwili wytchnienia, jego piłkarze znów długo wyglądali na przygaszonych. Do przerwy grali w Cagliari niemal na stojąco, przegrywali 0:1. Uratował ich w cztery minuty Diego Milito (dwie bramki), który ma wcale nie mniejsze szanse na tytuł króla strzelców niż sławniejszy Samuel Eto'o. Co nie oznacza, że Kameruńczyk zawodzi - przeciwnie, haruje dla drużyny, bez niego bramki by nie padały. Mourinho jest zachwycony.
Zachwycony i wściekły. Wczoraj długo zachowywał względny spokój, ale kiedy już wybuchł, to umiaru zachować nie potrafił. Tak awanturował się z sędzią o faul na Balotellim, że został wyrzucony na trybuny.
Kto będzie w stanie zagrozić duetowi faworytów? Milan udanie finiszował w meczu z Bologną (1:0) dzięki golowi Clarence'a Seedorfa, ale wydarzeniem weekendu i tak był brak w drużynie zaatakowanego przez grypę Ronaldinho - nie wszyscy w jego chorobę wierzyli, a bombardowany pytaniami trener Leonardo nie miał alternatywy i wypowiedział o kiepskiej formie Brazylijczyka sporo gorzkich słów. Bez niego będzie rossonerim ciężko.
Wrogowie mediolańsko-turyńskiego duopolu nie mogą także zbyt wiele oczekiwać od drużyn ze stolicy, które w czwartek poniosły niespodziewane porażki w Lidze Europejskiej (Lazio z Salzburgiem, Roma w Bazylei). Ani od Napoli, które tradycyjnie rozmyśla nad zmianą trenera. Tym razem zagrożony jest były selekcjoner Roberto Donadoni.
Zostaje Fiorentina (grała z Romą po zamknięciu wydania "Gazety") albo kluby genueńskie. Genoa po idealnym starcie poległa w Weronie, natomiast Sampdoria pozostała jedyną obok Juventusu drużyną z kompletem zwycięstw.
Jej świetny start to dobra wiadomość dla całego calcio, które starzeje się, bez skutku wypatruje eksplozji nowych talentów, zmęczyło się oglądaniem tych samych twarzy w średnio grającej reprezentacji kraju. We wczorajszym meczu - 4:1 ze Sieną - trener Luigi del Neri wystawił niemal wyłącznie rodaków (wyjątek czyniąc dla litewskiego kolosa Mariusa Stankeviciusa w defensywie), w dodatku tylko Stefano Zauri skończył 31 lat. Tę niezwykłą w dzisiejszych czasach drużynę prowadzi rewelacyjny duet napastników Giampaolo Pazzini - Antonio Cassano, który zdaniem wielu ekspertów powinien zostać w całości przeniesiony do drużyny narodowej. Tego ostatniego jednak Marcello Lippi w ogóle do kadry nie powołuje. O Cassano upomina się cały naród, entuzjaści widzą w nim największego geniusza calcio, według wielu selekcjoner, ignorując go, popełnia "grzech śmiertelny". Odzewu nie ma.
Tymczasem Cassano kokieteryjnie się uśmiecha w wywiadach, przysięga, że dojrzał i już nigdy nie wróci do roli enfant terrible, a przede wszystkim rewelacyjnie gra w piłkę. Wczoraj gola nie strzelił, ale przy trzech miał swój udział. Czy wystarczy mu geniuszu, by napsuć krwi Interowi i Juventusowi?
Patrick Vieira odejdzie do UTottenhamu?