Co Łobodziński wie o łapówkach Zagłębia?

Piłkarze Zagłębia Lubin w sezonie 2003/04 awansowali do ekstraklasy, korumpując rywali i sędziów. Czy brał w tym udział obecny pomocnik Wisły i reprezentacji Polski?

- Nie będę o tym rozmawiał. Do widzenia - Wojciech Łobodziński rozłączył telefon, zanim skończyliśmy pytanie o grę w Zagłębiu Lubin.

Kilka dni temu Arka Gdynia wyrzuciła Grzegorza N., który ma zarzuty korupcyjne. Polonia Warszawa zawiesiła Jarosława L., który sam zgłosił się do śledczych. Pierwszy grał wtedy w Zagłębiu. Ze śledztwa wynika, że dzięki łapówkom dla rywali lubinianie wygrali m.in. z RKS-em Radomsko (w którym grał Jarosław L.) i Polarem Wrocław, a przy pomocy sędziego pokonali GKS Bełchatów, bezpośredniego rywala w walce o awans. Ówczesny kapitan zespołu Andrzej S. kilkanaście dni temu zeznał przed sądem, że pieniądze na korupcję pochodziły z lewej kasy klubu. - Przed rundą wiosenną 2004 r. było spotkanie z prezesem, na którym przedstawił sytuację. Myśmy w klubie podpisywaliśmy lewe listy, że dostajemy pieniądze, ale tych pieniędzy nie otrzymywaliśmy. Domyślaliśmy się, na co są przeznaczone. Taki był układ: albo robiłeś, czego prezes chciał, albo nie było cię w klubie. Starsi zawodnicy na pewno o tym wiedzieli. Nie wtajemniczaliśmy juniorów - opowiadał piłkarz.

Łobodziński juniorem nie był. Grał w podstawowym składzie. W meczu z Bełchatowem strzelił jedynego gola.

Oficjalnie wiadomo, że z tamtej ekipy zarzuty prokuratorskie mają czterej piłkarze: Andrzej S., Ireneusz K., Grzegorz N. oraz Zbigniew M., a także były prezes klubu Jerzy F. Ale czy tylko oni? Kiedy na początku września policja zaczęła zatrzymywać byłych zawodników Zagłębia i drużyn, które sprzedawały im mecze, w kilka dni we wrocławskiej prokuraturze stawiło się kilkunastu piłkarzy i dobrowolnie przyznali się do ustawiania meczów. Czy był wśród nich obecny reprezentant Polski?

- Nie ujawnimy danych piłkarzy, którzy sami się do nas zgłaszają i opowiadają o korupcji. Nie powiem też, czy w tym gronie znajdują się reprezentanci Polski - zastrzega Jerzy Kasiura, prokurator nadzorujący śledztwo. - Takie informacje podamy, gdy napiszemy akt oskarżenia i skierujemy go do sądu.

Adrian Ochalik, rzecznik Wisły Kraków: - Słyszałem, jak po ostatnim naszym meczu jeden z dziennikarzy pytał Wojtka Łobodzińskiego o zdarzenia dotyczące Zagłębia, ale zawodnik nie chciał o nich mówić. Zainteresowała mnie ta kwestia, dlatego natychmiast zapytałem o nią Wojtka. Powiedział mi, że był już wzywany do prokuratury w charakterze świadka i ma tam jeszcze raz pojechać, jako świadek. O wszystkim poinformowałem prezesa Wisły. Na razie nie będziemy komentować zdarzenia, bo nie ma żadnych konkretnych faktów, do których Wisła musiałaby się odnieść.

Copyright © Agora SA