Michał Rutkowski, Paweł Wujec: Buuuuuu

To będzie bardzo niepoprawny politycznie tekst. O skokach narciarskich i koszykówce. Sven Hannawald został wygwizdany w Zakopanem. Kobe Bryant został wybuczany podczas Meczu Gwiazd w Filadelfii.

Michał Rutkowski, Paweł Wujec: Buuuuuu

To będzie bardzo niepoprawny politycznie tekst. O skokach narciarskich i koszykówce. Sven Hannawald został wygwizdany w Zakopanem. Kobe Bryant został wybuczany podczas Meczu Gwiazd w Filadelfii.

Polscy kibice cieszą się nie tylko z medali Adama Małysza, ale także z porażki Hannawalda z Simonem Ammannem na średniej skoczni i z jego klęski na dużej. Reakcje mediów są w każdym z tych przypadków podobne. Oburzenie, że tak się robić nie powinno, że w sporcie trzeba zawsze szanować rywala. "Niskie noty za styl", o których pisał na łamach "Gazety" Piotr Pacewicz w kontekście wypowiedzi Małysza, że Polacy się cieszą, że Niemiec nie wygrał. Gwizdać i buczeć nie wolno! Naszym zdaniem wolno.

Najpierw trochę szczegółów o Kobe. Bryant przyjechał na Mecz Gwiazd do Filadelfii nadzwyczaj zmotywowany. To jego rodzinne miasto, chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Przyjechał, żeby wygrać mecz dla drużyny Zachodu i zdobyć nagrodę dla najbardziej wartościowego gracza meczu. Wszystko się udało. Fantastyczny występ: 31 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst - Kobe był bohaterem meczu. A jednak filadelfijska publiczność, z każdą chwilą donośniej, kwitowała każdy jego kontakt z piłką chóralnym buczeniem. Kulminacja nastąpiła podczas ceremonii wręczania nagrody dla najlepszego gracza meczu, kiedy głośne gwizdy i buczenie prawie zagłuszyły podziękowania Kobe.

Kobe i Hannawald mają wiele wspólnego. Obaj są wybitnymi sportowcami. Kobe jest przez wielu specjalistów oceniany jako najlepszy obecnie koszykarz na świecie. Hannawald jako pierwszy zawodnik w pięćdziesięcioletniej historii wygrał wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Obaj wyglądają jak wycięci z żurnala. Obaj sprawiają wrażenie bardzo pewnych siebie, wręcz aroganckich. Ich radość po udanym występie sprawia wrażenie nienaturalnej czy wręcz wyreżyserowanej. I dlatego Hannawald i Kobe mają jeszcze jedną wspólną cechę - uwielbia się ich wtedy, kiedy jest się kibicem reprezentacji Niemiec albo Los Angeles Lakers. W przeciwnym razie bardzo często się ich nie lubi i uważa za nadętych bubków.

Kiedy w zeszłym roku Lakers grali w finale NBA z Philadelphią 76ers, Kobe zapowiedział, że wyrwie filadelfijczykom serca. Słowa dotrzymał - Lakers zwyciężyli 4-1, wygrywając wszystkie trzy mecze wyjazdowe. Kibice Sixers nigdy mu nie zapomną tej wypowiedzi i upokorzenia. Podobnie Hannawald (jemu dla odmiany nie potrafimy zapomnieć tekstu o "pijanej samogonem polskiej publiczności"). To Małysz miał jako pierwszy wygrać wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Hannawald popsuł nam szyki.

Sport to przede wszystkim rywalizacja. Nie da się wygrać, nie pokonując rywala. Zatem nie sposób cieszyć się z triumfów Małysza, nie radując się jednocześnie z przegranej Hannawalda. "Nie śmiej się, dziadku, z cudzego upadku" - ale gdyby nie ten upadek, to Hannawald miałby dwa srebrne medale, a Małysz dwa brązowe. Podobnie jest z Kobe i kibicami Sixers. Gdyby nie fantastyczna gra Bryanta w finałach, to pewnie Sixers byliby mistrzami NBA. Zaś podczas Weekendu Gwiazd bohaterem miał być ulubieniec Filadelfii Allen Iverson, a nie jakiś bubek z Kalifornii. Kibice nie byli zachwyceni - no i z braku lepszego rozwiązania zaczęli buczeć.

Ale buczenie i wygwizdywanie ma jeszcze jeden aspekt, na który słusznie zwrócił uwagę Shaq. Otóż buczy się tylko na najlepszych. Trudno wyobrazić sobie kibiców Filadelfii gwiżdżących na Stanislava Medvedenko (Lakers), podobnie jak polscy kibice nie będą raczej gwizdać na Michaela Uhrmanna (Niemcy). Albowiem Medvedenko i Uhrmann nie stanowią zagrożenia dla naszych ulubieńców. Nie boimy się ich, a zatem szkoda czasu i energii na to, żeby ich atakować.

A zatem, drogi Kobe i Svenie - nie przejmujcie się. Szanujemy was i podziwiamy. Gdyby Kobe był graczem Sixers, kibice Sixers kochaliby go. Gdyby Hannawald był Polakiem, to historyjek o walce z anoreksją i pieczeniu ciasteczek słuchalibyśmy ze łzami w oczach, a nie z narastającą irytacją. Mówilibyśmy o pięknej spontanicznej radości po udanym skoku, a nie o sztucznym wymachiwaniu rękami. Ale na razie będziemy buczeć. Nie bierzcie tego do siebie, to nic osobistego. Ale dopóki będziecie zagrażali naszym ulubieńcom, nie liczcie na nasze oklaski.

A wszystkim moralizatorom - mówimy gromkie BUUUUUUUUUUU!

Kronika towarzyska

Podczas Weekendu Gwiazd odbyła się uroczysta premiera najnowszego, siedemnastego już modelu butów Nike Air Jordan. Buty wraz z dołączoną płytą kompaktową są sprzedawane w specjalnym metalowym opakowaniu za jedyne 200 dolarów.

Młody center Washington Wizards Brendan Haywood w przeciwieństwie do Allena Iversona i Michaela Jordana nie opuścił konferencji prasowej przed Meczem Gwiazd. "Nie mógłbym sobie na to pozwolić. Gdybym musiał zapłacić 10 tys. dolarów grzywny, nie mógłbym zapłacić rachunków za prąd i ogrzewanie".

Nowy center Seattle Art Long przewodzi NBA w kategorii średniej liczby fauli na minutę. Nie ma się co dziwić. Jeszcze na studiach Long razem z kumplem Dannym Fortsonem (obecnie w Golden State) popili się i wdali w kłótnię z oficerem policji konnej w Cincinnati. Long zaczął ubliżać policjantowi, po czym doszło do bijatyki. Raporty policyjne głoszą, że Long czterokrotnie walnął konia w pysk. Stąd jego dzisiejszy pseudonim "Longo" - nawiązujący do Mongo, bohatera filmu Mela Brooksa "Płonące Siodła", który również znokautował konia.

Dirk Nowitzki ogolił sobie głowę ("Jak będzie tak wyglądał, to jeszcze długo nie znajdzie dziewczyny" - twierdzi trener Mavericks Don Nelson). Bujna czupryna Dirka została przeznaczona na szczytny cel: włosy podzielono na 45 porcji i sprzedano po 50-200 dolarów za każdą. Datki przeznaczono na fundację walki z rakiem piersi imienia Joy Nelson, żony trenera Mavs, która niedawno pomyślnie przeszła operację.

Tako rzecze Shaq

"Nie mam pojęcia. Nie zwracałem na to uwagi" - o postawie Michaela Jordana w tegorocznym sezonie.

Bohater tygodnia

Tracy McGrady z Orlando - autor najbardziej efektownej akcji All Star Game: Alley-oop (podanie do zawodnika znajdującego się w locie, który ładuje piłkę do kosza) McGrady'ego do McGrady'ego. Tracy rzucił jakby od niechcenia piłką w tablicę - ni to rzut, ni to podanie i nim się kryjący go Dirk Nowitzki zorientował, wyskoczył jak z katapulty, złapał odbitą piłkę i zapakował ją od góry do kosza.

Złota myśl

"Podobał mi się występ zawodnika Detroit, nie jestem pewien, jak się wymawia jego nazwisko: rah-raz-zaralez-radazaka. Ale grał bardzo dobrze" - Jason Richardson z Golden State Warriors po meczu pierwszoroczniaków z drugoroczniakami. Prawdopodobnie chodziło mu o Zeljko Rebracę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.