Anita Włodarczyk: Nie pamiętam momentu, kiedy wybiegłam z koła po rekordzie świata. To był dla mnie szok. Nie wiem, jak to się dzieje z najlepszymi rzutami. I ten sobotni, i w Cottbus, gdzie pobiłam rekord Polski, były takie od niechcenia. Widocznie tak musi być. Być może jest to wpływ pracy z psychologiem. Pan Nikodem Żukowski po ćwiczeniach relaksacyjnych, jakie mi przepisał, przeprowadza ze mną regularne testy psychologiczne, i wynika z nich, że jestem coraz mocniejsza psychicznie. Pięć lat temu oglądałam rzut młotem na igrzyskach w Atenach w telewizji i nie miałam pojęcia, że mogę przeżyć coś takiego na mistrzostwach świata. Dwa lata temu miałam stypendium 400 zł i ledwo w sporcie przetrwałam - dzięki pomocy rodziców.
- Jeszcze przed finałem, po południu rozmawiałam z Kamilą. Prosiłam o jedno - by siedziała z lewej strony siatki i ciągnęła młot do siebie z całej siły, jak najmocniej, aby był obszerny, poszedł po lewej nodze. Jeszcze w Cottbus bijąc rekord Polski, rzucałam w jej rękawicy, podpisanej "Kama". Wczoraj również rzucałam w jej rękawicy. Tak więc była ze mną na tych zawodach.
- Zemściłam się za Monikę Pyrek i Piotra Małachowskiego.
Nie bardzo przepadamy za sobą. I jak się do mnie odezwała w czasie konkursu, byłam zszokowana. Zapytała, czy będę rzucała. Powiedziałam, że nie wiem, może tak, może nie. Te nie za dobre stosunki wyszły z jej strony. Zachowuje się tak od zeszłego roku od zawodów Pucharu Europy w Splicie, gdzie przyjechała jako mistrzyni świata. Nieraz, jak jest dobrze dla niej, rozmawia ze mną. Jak jest źle, nie rozmawia ze mną w ogóle, tak jakby mnie nie było. W eliminacjach w igrzyskach w Pekinie ostatnim rzutem wyeliminowałam ją z finału.
Przed eliminacjami, ze środy na czwartek miałam sen: były rozgrywane zawody na boisku bocznym. Były dwie kolejki, zaciągnęli siatkę, koniec zawodów. Prowadziłam wtedy, ale byłam strasznie zła, że skończyli zawody, nic nie mówiąc. Podeszłam do Betty i strasznie ją zwymyślałam, że to na pewno przez ciebie, na pewno ty coś wykombinowałaś, a ona zaczęła mnie odpychać, wyciągnęła w moim kierunku palec wskazujący. I ja jej ten palec wskazujący odgryzłam - samą końcówkę palca. Wczoraj dla mnie odbyły się dwie kolejki, po drugiej dla mnie był koniec zawodów. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, Boże!
- Nie, nie ucierpiał. Może osiem medali dla lekkoatletyki będzie miało jakieś przełożenie na warunki do treningów i na zainteresowanie konkurencją. Trenując czasem pod mostem, nikogo nie trafiłam. Szymon Ziółkowski miał przecież jeszcze trudniejsze warunki, bo musiał przechodzić przez ulicę i przełazić przez dziurę. Ja muszę tylko iść kilka minut z młotami z akademika pod most.
- W tym roku byłam brana do kontroli pięć razy. W zeszłym roku na każdych zawodach byłam badana, może 10 razy - bo weszłam do ścisłej czołówki. Nie pobierano ode mnie krwi. Nie uczestniczę w programie Whereabouts, więc nie muszę meldować każdej zmiany pobytu. Ale już mnie kontrolerzy raz obudzili o 7 rano w Spale i byli też w Cetniewie około godz. 22. Widzę też, że niektóre dziewczyny wracając do sportu po dyskwalifikacji za doping, mają słabszą formę.
Tatiana Łysenko pogratulowała mi rekordu.
Po MŚ w Berlinie: czy polska lekkoatletyka jest potęgą? Na pewno jesteśmy mocarstwem w rzutach! Rekord świata w rękawicy Kamili - czytaj tutaj >