Niemiec miał zastąpić w bolidzie Ferrari podczas najbliższego wyścigu kontuzjowanego Felipe Masse, który miał ciężki wypadek przed Grand Prix Węgier.
Schumacher solidnie się przygotowywał do startu, trenował starym modelem samochodu (bo tegorocznym w myśl przepisów mu nie wolno). Wszyscy wokoło z menedżerem kierowcy Wilhelmem Webberem, szefem Ferrari Lucą di Montezemolo na czele twierdzili, że w mistrz jest gotów do jazdy. Badania lekarskie jednak start wykluczyły, kontuzja karku podobno nie pozwala walczyć na torze.
- Nie ukrywam, że jedną z moich pierwszych reakcji na informację, że Schumacher rezygnuje z powrotu do F1, był wyraz "ściema" - pisał na swoim blogu zaraz po ogłoszeniu decyzji Bartosz Raj. Wszystko wygląda na to, że włoski koncern po prostu chciał wzbudzić rozgłos wokół kiepsko spisującego się w tym roku teamu, ale od początku wiedział, że Schumacher nie wystartuje. Legenda kierowcy jest więc nadal żywa i nie skompromitowana kiepską formą, a Ferrari czerpie zyski ze zwiększonej popularności i rozgłosu.
Schumacher podczas konferencji w Genewie zapewniał, że Luca Badoer, który zamiast niego wystartuje w Walencji jest zawsze gotowy do ścigania. Dodał też, że doświadczony włoski kierowca pracował ciężko od samego momentu wypadku Massy, tak by w razie potrzeby wziąć udział w następnych wyścigach.
Pit Stop: Dlaczego Schumacher nie wraca do F1? Ból karku to wymówka? Czy start w F1 jest trudnym zadaniem? - sprawdź >