Każdy czuł się kiedyś jak Obraniak

Uśmiechnięty od ucha do ucha Jakub Błaszczykowski, zadowolony Euzebiusz Smolarek, poobijany Marek Saganowski i kapitan reprezentacji Michał Żewłakow z opuchniętą dłonią - w cieniu Ludovica Obraniaka kadrowicze Leo Beenhakkera przyjechali w poniedziałek do Warszawy na zgrupowanie przed środowym meczem z Grecją.

Stan zdrowia podatnego na urazy Błaszczykowskiego można było wyczytać w poniedziałek z jego twarzy. Do hotelu wkroczył z uśmiechem jasnym jak jego blond fryzura. Rozmowę z dziennikarzami zaczął od tego, że wreszcie porządnie przepracował okres przygotowawczy, że nic mu nie dolega i ogólnie forma jest dobra. W meczu z Köln (1:0) grał 70 minut i od "Kickera" dostał notę 3, czyli dobrze. Wyżej - na 2,5 - oceniono tylko dwóch zawodników.

A wiadomo, że jeśli skrzydłowego Borusii Dortmund nic nie boli, siła ognia reprezentacji jest przynajmniej o 50 procent większa, wtedy powiedzenie Beenhakkera, że "Kuba ma dla nas takie samo znaczenie jak Ronaldo dla Portugalii" nabiera mocy. Jesienią rok temu strzelił gola Czechom i drugiego wypracował. Na taką samą grę wszyscy będą liczyć we wrześniu i październiku, kiedy kadrę czekają spotkania decydujące o awansie do przyszłorocznego mundialu. - Mimo dwóch porażek, dalej jesteśmy w grze. Trzeba tylko wygrywać - mówił niespełna 24-letni piłkarz.

O nowym koledze z reprezentacji wiedział niewiele, ale zapewnił, że bariera językowa nie będzie problemem. - Pomożemy Ludovicowi. Gramy za granicą i wiemy, jak to jest stanąć pewnego dnia przed ludźmi, których się nie zna i nie rozumie. Zresztą język piłkarski na całym świecie jest taki sam - mówił Błaszczykowski. Na koniec dodał, że jego miejsce jest na prawym skrzydle, choć w trakcie przygotowań bywało, że trener Borussii wystawiał go w ataku.

Błaszczykowski o Obraniaku: Musi udowodnić swoją wartość na boisku Takich pomysłów Beenhakker jeszcze nie miał. Do pierwszej linii ma będącego w dobrej dyspozycji Roberta Lewandowskiego z Lecha, który w pięciu oficjalnych meczach sezonu (Superpuchar, liga, Liga Europejska) strzelił pięć goli. - Oby tak dalej, również w reprezentacji - skwitował krótko. Jego konkurent Marek Saganowski mówił w hotelu, że do Warszawy przyjechał prosto z... wojny. - W II lidze angielskiej się walczy, ale w III to już prawdziwa wojna. Sędziowie pozwalają na wszystko, gwizdka nie używają - opowiadał napastnik Southampton, który w sobotę zagrał z Millwall w pierwszym meczu League One, czyli odpowiedniku III ligi. - Właściwie to fajnie, że jest ta reprezentacja, może tutaj trochę pogram w piłkę...

Saganowski wciąż marzy o zmianie klubu. Ma ofertę ze Swansea (II liga), ale trener "Świętych" Alan Pardew kręci nosem i chciałby zostawić Polaka w drużynie. - Mam jeszcze roczny kontrakt i robię, co mi każą - mówił Saganowski. - Ale wciąż mam nadzieję, że uda się odejść. Klub najpierw chciał za mnie kilkaset tysięcy funtów, teraz oczekuje w zamian jakiegoś zawodnika.

Jako jeden z ostatnich - do hotelu - wkroczył Michał Żewłakow. Kapitanowi (w pstrokatej koszulce z napisem "Use a condom") towarzyszyła żona i dwoje dzieci. 33-letni obrońca Olympiakosu miał markotną minę - w niedzielnym sparingu z Tottenhamem doznał urazu. Po zderzeniu z jednym rywali ma opuchniętą prawą dłoń. - Jest coraz lepiej. Chyba nawet opatrunek nie będzie potrzebny - mówił jednak uśmiechnięty na wieczornym treningu, w którym wzięło udział 21 piłkarzy.

44 - w tylu meczach prowadził dotąd kadrę Leo Beenhakker. 21 zwycięstw, 12 remisów i 11 porażek

Smolarek zwolniony z Racingu - czytaj tutaj >

Więcej o:
Copyright © Agora SA