Bundesliga. Znów Bayern, chyba że...

Monachijska powtórka z rozrywki? Znów Bayern jest piekielnie silny. Teoretycznie, bo na boisku nie taki mocny, jak się wydaje. Sobotni remis z Hoffenheim, nawet mimo osłabień, to nie przypadek

Żadne wydarzenie pierwszej kolejki nie zapowiadało się tak ciekawie jak nowa odsłona Bayernu już tworzonego przez Louisa van Gaala. Problem w tym, że na razie zapowiadany wielki Bayern Holendra niewiele różni się od tego, który widziano za Jürgena Klinsmanna. Przeciętność, której nie zmieni kilka dobrych akcji w ataku, dziurawa defensywa bez jasno podzielonych ról. I męki na boisku rywala, który nawet nie ma szans na tak spektakularne transfery, jakie robią monachijczycy. Taki właśnie był Bayern w ostatnim roku, taki był też w sobotę.

Sytuacja Bayernu w tym sezonie jest jeszcze bardziej specyficzna niż w poprzednim, kiedy chwilami i tak stawała się kuriozalna. Kontuzje kluczowych graczy, chaotyczny sposób pracy Klinsmanna powodowały, że monachijczycy nawet w środku kryzysu musieli kilka miesięcy temu słyszeć, że są faworytami. Teraz nic się nie zmienia. Bayern w Bundeslidze jest jeszcze bardziej traktowany, jakby miał wykupioną polisę na zwyciężanie - nikt na poważnie nie bierze pod uwagę tego, że może nie wygrać w tym sezonie. Kiedy niemieckie media pytały ekspertów, kto zdobędzie mistrzostwo, sonda była wyjątkowo nudna. Bayern, Bayern, Bayern.

Potencjał monachijczyków jest rzeczywiście ogromny. Jeśli dotychczas zespół był naszpikowany gwiazdami, to jaki jest dziś, gdy lekką ręką wydał 30 mln euro na Mario Gomeza i potrafił zatrzymać Francka Ribery'ego? Przynajmniej na razie, bo od przyszłego sezonu genialny francuski pomocnik według hiszpańskich mediów ma przenieść się do Realu Madryt. W tym będzie czarował w Bundeslidze. A to, jak bardzo jest ważny dla ataku monachijczyków, pokazał sobotni mecz w Hoffenheim - szybkiego Francuza zabrakło i napastnicy przez pół meczu znudzeni błąkali się w polu karnym, bezradnie czekając na jakiekolwiek wsparcie.

Z Riberym w składzie Bayern jest skazany na mistrzostwo. Ale może jest aż za silny? Tam gracze, którzy wszędzie indziej w Niemczech byliby gwiazdami, muszą walczyć o kwadrans gry. Brazylijczyk Lucio, który opuścił Monachium, stwierdził, że w klubie nie szanuje się piłkarzy. Włoch Luca Toni jest sfrustrowany, bo zamiast być gwiazdą, został przymusowo przesunięty do zespołu rezerwowego i ma niewielkie szanse na wywalczenie miejsca w składzie.

Na razie bawarski debiut van Gaala - w dniu jego 58. urodzin - był nijaki. Bayern wcale nie grał tak ofensywnie, jak ma to robić w tym sezonie. Wyjazdowy remis w Hoffenheim - nawet wobec kontuzji Miroslava Klosego, Martina Demichelisa czy Ribery'ego - to porażka. Tym bardziej że to gospodarze byli aktywniejsi, nie uznano im prawidłowo zdobytej bramki.

Przed meczem van Gaal był pewny siebie. - Możemy zdominować mecz nawet w osłabionym składzie, jeśli zawodnicy wypełnią polecenia taktyczne - mówił. Nie wypełniali. A i van Gaal z mniejszym animuszem mówił już po spotkaniu. - W pierwszej połowie drużyna po prostu zapomniała, jak się gra w piłkę. Rozczarowała mnie - stwierdził. Ale potem już znów był pewny siebie. - Byliśmy lepsi, powinniśmy wygrać.

Taka kombinacja słów jest w Monachium świetnie znana. Kiedy Bayernowi nie udawało się zdobyć kompletu punktów, dokładnie takim zdaniem mecze kwitował Klinsmann.

Kto może zagrozić Bayernowi?

VfL Wolfbsurg - mistrz utrzymał skład, a nawet się wzmocnił. Grafite i Edin Dżeko znów będą koszmarem bramkarzy. Ale czy cały zespół będzie równie charyzmatyczny, kiedy prowadził go Felix Magath?

Borussia Dortmund - Jakub Błaszczykowski i partnerzy rozumieją się świetnie - klub prowadzi rozsądną politykę transferową, a brak rewolucji kadrowych sprzyja budowaniu drużyny. Najważniejszy problem w nowym sezonie: skuteczność. O ile obrona Borussi jest świetna, o tyle atak już znacznie gorszy.

Schalke 04 Gelsenkirchen - Magath ma w Gelsenkirchen zrobić to, co zrobił w Wolfsburgu: bez wielkich pieniędzy stworzyć mocny zespół. Gwiazd brak, tam samo jak euro na wielkie transfery. Ale magia Magatha - szkoleniowca bezlitosnego, ale i skutecznego - może zadziałać jeszcze raz.

VfB Stuttgart - wielka niewiadoma. Sporo graczy doświadczonych, ale i wielkie oczekiwania, iż duże znaczenie będą mieli też młodzi piłkarze. Najciekawsze, jak w tym połączeniu odnajdzie się Aleksandr Hleb wypożyczony na rok z Barcelony. W pierwszym meczu zawiódł.

Hertha Berlin - spokój, brak presji. Berlińczycy mają po prostu grać bez konkretnego celu. I to może okazać się świetnym rozwiązaniem. Hertha nie radziła sobie z oczekiwaniami w ostatnich sezonach. Teraz zespół bez gwiazd może być zaskakująco skuteczny.

Trzech Polaków na boisku w Berlinie - Gwizdy dla Wichniarka ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.