Anna Rogowska planuje rekord życiowy, rekord Polski, medal MŚ w Berlinie

Nieszczęście z Wołgogradu wreszcie się skończyło. Najlepsza tyczkarka w Polsce Anna Rogowska skacze wysoko i liczy na medal mistrzostw świata w Berlinie

- Jeśli pobiję rekord życiowy, a to oznacza też rekord Polski, to medal mistrzostw świata jest w zasięgu ręki. Może wystarczyć do tego nawet 4,80 m - mówi Anna Rogowska, która ostatnio zamieniła się w skaczący optymizm.

W maju 2006 roku początek artykułu w "Gazecie" o Rogowskiej brzmiał: "Dziś rozpoczyna sezon, w którym może pokona barierę pięciu metrów".

Nic takiego nie nastąpiło - z powodu kontuzji ścięgna Achillesa.

Za to rok później pisaliśmy: "Od dwóch tygodni rekordzistka Polski, brązowa medalistka olimpijska z Aten, nie potrafi oddać jednego dobrego skoku. Ani na zawodach, ani na treningu". Po trzech miesiącach ciężkich treningów w Wołgogradzie, w mateczniku Isinbajewej i Bubki, przywiozła bowiem do Polski tylko odciski na dłoniach, powód kolejnej długiej przerwy w skakaniu.

Wtedy z wielkim trudem wcisnęła się do kadry na mistrzostwa świata do Osaki, ledwo, ledwo osiągając 4,48 m. W Japonii była ósma.

Rok później, przed igrzyskami w Pekinie Rogowska z trudem przekroczyła 4,60, gdy rywalki skakały regularnie o 20 cm wyżej. Na trybunach fachowcy podważali kwalifikacje męża i trenera Jacka Torlińskiego. Mówiono, że oddanie utalentowanej medalistki olimpijskiej "żółtodziobowi" było wielkim błędem byłej prezes lekkoatletycznego związku Ireny Szewińskiej.

Były to trzy lata ciągłych niepowodzeń jak z koszmarnego snu sportowca. O tym mówił niedawno w wywiadzie dla "Gazety" mistrz olimpijski z Pekinu Tomasz Majewski: - Gdzie tam fajnie być sportowcem?! Trzeba zapier..., a nie wiadomo, czy wyjdzie. Ilu jest ludzi, którzy ciężej zapieprzają, a im nie wychodzi i nie wyjdzie.

Rozemocjonowanym głosem, ze łzami w oczach mówiła o tym też Monika Pyrek po nieudanym finale olimpijskim w Pekinie: - Może ja po postu nie mam takich możliwości, żeby go [medal] zdobyć? Może brakuje mi eksplozji emocji?

- Już nie mogłam tego wytrzymać. Chciałam skończyć ze skakaniem, ale tak się nie da. Po Pekinie usiedliśmy z trenerem do poważnej rozmowy o przyszłości. Wyobraziłam sobie, gdzie chciałabym się znaleźć za rok. Przed oczami widziałam tylko stadion - powiedziała 28-letnia Rogowska. - Pocieszałam się, że każdy skok nawet w tym złym czasie zaprocentuje w przyszłym roku. W odbiciu się pomogli mi bliscy.

Razem z Torlińskim zaczęli od nowa.

Ćwiczenia z gimnastykiem Andrzejem Kaśkowem mają zmniejszyć przewagę Isinbajewej, utalentowanej gimnastyczki. Twardsza niż w zeszłym sezonie tyczka daje większe możliwości osiągania wysokości - jest prawdopodobnie bardziej miękka i krótsza od tyczki Isinbajewej, ale twardsza i dłuższa od tyczki Moniki Pyrek. Polka dużo czasu spędza teraz nie w Wołgogradzie, ale w Leverkusen. Torlińskiemu i Rogowskiej pomaga tam Leszek Klima, polski trener współpracujący kiedyś ze znakomitymi tyczkarzami niemieckimi: "sześciometrowcem" Timem Lobingerem, Michaelem Stollem (5,95), Dannym Eckerem (5,93), a obecnie z Silke Spiegelburg (w tym roku dwukrotnie 4,70 m).

W niedzielę Rogowska zdobyła w Bydgoszczy tytuł mistrzyni Polski, skacząc 4,80 m. We wtorek, gdy dojechała do Leverkusen, tego sukcesu oraz pokonania Isinbajewej na lipcowym mityngu w Crystal Palace w Londynie gratulował mistrz olimpijski Australijczyk Steven Hooker - była to zaledwie trzecia porażka Isinbajewej od 2004 roku!

Nagle przed startem w Berlinie otworzyły się przed Rogowską perspektywy, które pamięta sprzed kilku lat. Znów ma szansę na medal, nawet srebrny, znów groźną rywalką może być Monika Pyrek, mimo że przez kilka sezonów niepowodzeń dogoniły ją inne rywalki.

Wicemistrzyni olimpijska z Pekinu Jennifer Stuczyński zmaga się z kontuzją ścięgna Achillesa i nie wiadomo, w jakiej formie przyjedzie do Berlina. Jeśli przyjedzie. Jej trener Rick Suhr określił szanse jako 50:50. Polka i Amerykanka walczyły ostatni raz na skoczni olimpijskiego stadionu w Pekinie.

Brazylijka Fabiana Murer, oprócz fantastycznego skoku na 4,82 m w czerwcu w Rio de Janeiro, w tym roku zaliczyła tylko 4,68 w czerwcu Berlinie - tam, gdzie wygrała Isinbajewa przed Pyrek i Rogowską (też 4,68).

Brązowa medalistka z Pekinu Swietłana Fieofanowa nie przyjedzie na mistrzostwa świata z powodu kontuzji.

O Isinbajewej się nie mówi. Rosjanka skoczyła w karierze aż 27 razy wyżej niż 4,83 m (tyle wynosi rekord Polski Rogowskiej z 2005 r.), ale w ostatnich trzech latach została pokonana dwukrotnie - za każdym razem przez Polki.

Małachowski zdrowieje

Piotr Małachowski wystartuje w Berlinie. Kontuzjowany palec wskazujący prawej dłoni mniej boli. Dyskobol mówi, że wytrzyma. Konkurs zaczyna się eliminacjami 18 sierpnia i finałem dzień później. Małachowski pobił w maju rekord Polski (68,75 m) i od tego czasu tylko cztery razy rzucił powyżej 66 metrów. Najlepszych osiem wyników należy do Gerda Kantera z Estonii (od 69,07 do 71,64 m).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.