Marek Plawgo nie obroni medalu w Berlinie

Dramat Marka Plawgi. Brązowy medalista mistrzostw świata nie pojedzie do stolicy Niemiec. - Pięć-sześć lat temu mógłbym machnąć na to ręką i myśleć spokojnie, że będzie lepiej. Teraz mam świadomość uciekającego czasu i każdy stracony rok jest bardziej bolesny - mówi Plawgo.

Dla 28-letniego płotkarza mistrzostwa Polski w Bydgoszczy to zawody ostatniej szansy. Musiał przebiec 400 m przez płotki w czasie 49,25 s - tyle wynosi minimum na MŚ w Berlinie.

W piątek Plawgo uzyskał w eliminacjach 49,80 s. W sobotę bardzo się denerwował. Zaliczył nawet falstart. Zaczął szybko, ale zabrakło sił. 50,39 s to jego porażka. Plawgo przez kilka minut leżał za metą na niebieskiej bieżni stadionu w Bydgoszczy. - Wynik uzyskany dziś jest wyłącznie wypadkową czasu spędzonego na treningu i litrów potu wylanego na bieżni. Było ich z powodu kontuzji za mało. Nie jestem zawodnikiem młodym. Nie osiągam już tak łatwo, jak to bywało kiedyś, dobrej dyspozycji - mówi Plawgo.

Dwa lata temu w Osace Polak zdobył brązowy medal MŚ. Teraz nie będzie go nawet w reprezentacji. - Co czuję z tego powodu? Tak słaby wynik bardzo mocno mnie ostudził, dlatego nie czuję wielkiego zawodu, że do Berlina nie pojadę. Największym problemem była moja niepewność. Na co mnie stać w obliczu takiego treningu, jaki odbyłem w tym roku. Teraz już wiem i to jest dziwne uczucie ulgi. Z drugiej strony refleksje są smutne. Nie jestem młody i tych sezonów, w których mogę liczyć na wielkie osiągnięcia, nie mam przed sobą wiele - dodał z żalem Plawgo.

Kiedy on się smucił, Anna Rogowska radowała się z doskonałego wyniku. Skoczyła 4,80 m - to jej najlepszy wynik w tym sezonie. Atakowała potem poprzeczkę na wysokości 4,84 - to wynik lepszy o centymetr od należącego do niej rekordu Polski w skoku o tyczce. Tym razem się nie udało. Nie zawiódł także Tomasz Majewski, który pchnął kulę na odległość 21,17 m i z łatwością zdobył siódmy złoty medal MP. - Dobrze, że podtrzymałem serię 21-metrówek. I chcę dodać, że żadnych kłopotów z uznaniem rekordu Polski ze Sztokholmu nie będzie - stwierdził Majewski.

To faworyci polskiej reprezentacji na berlińskie MŚ. Były także niespodzianki. Największą sprawił Adrian Markowski w rzucie oszczepem, który miał aż 84,85. - Jestem w szoku. Pobiłem rekord życiowy o sześć metrów. A w ogóle to pierwszy raz w życiu pokonałem barierę 80 metrów. Co tu mówić - rewelacja - cieszył się oszczepnik ze Zgorzelca.

Piotr Małachowski: Sport jest okrutny - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.