Po zjeździe PZPN: Delegat z lubelskiego głosował za trzy osoby?

Zjazd PZPN odrzucił sztandarowy pomysł prezesa Grzegorza Laty, który oznaczałby ułaskawienie ukaranych za korupcję Widzewa i Jagiellonii. - Głosowanie było tajne i ludzie wreszcie przestali się bać - tłumaczy jeden z delegatów

Lato: Ta decyzja to w pewnym sensie porażka ?

- Wreszcie nikt nie patrzył im na ręce i zagłosowali zgodnie z własnym sumieniem. W efekcie podczas walnego przepadły dwa projekty zarządu - aby utajniać wszystkie posiedzenia zarządu PZPN. I abolicyjny - opowiada nasz informator. - Jestem przekonany, że następnym razem zarząd zadecyduje o powrocie do jawnego głosowania. W przeciwnym wypadku Lato i jego ludzie nie będą w stanie forsować swoich pomysłów.

Nasi rozmówcy twierdzą, że podczas głosowania dochodziło do kompromitujących sytuacji. Delegat z okręgu lubelskiego miał głosować na trzy maszynki! Został złapany na tym przez innych, ale mimo protestów zagłosował za trzy osoby. Inny delegat oddał głosy na dwóch maszynkach.

Lato od dawna głosił hasło zaprzestania karania klubów, które w latach 2003-05 ustawiały mecze. Sobotni zjazd miał to przegłosować. Skończyło się sensacyjnie. Przeciwko uchwale było 36 delegatów, za - 20, pięciu wstrzymało się od głosu.

- Lato bardzo przeżył tę porażkę, od dawna chełpił się, że uratuje skorumpowane kluby. To osłabia jego pozycję oraz notowania przychylnych mu ludzi. Okazało się, że w tak ważnej sprawie nie potrafią oni zdyscyplinować swoich szeregów - analizuje delegat z Dolnego Śląska proszący o anonimowość.

Grzegorz Lato: - Chciałem dać szansę klubom, nie mam jednak żalu do działaczy, szanuję demokratyczną decyzję. Nie wiem, czemu tak głosowano, ale są pewne interesy i interesiki między klubami. Drużyny patrzą, kto ma szansę grać w barażach, kto może spaść, jeśli będzie grał z ujemnymi punktami - mówił po głosowaniu Lato.

Nie krył jednak złości na Krzysztofa Malinowskiego. Przewodniczący Związkowego Trybunału Piłkarskiego, omawiając związkowy projekt, nagle dodał, że mówi we własnym imieniu, i podkreślił, że taka wersja projektu otwiera możliwość amnestii dla pewnych klubów. Zdecydowanie poparł go Adam Gilarski, były przewodniczący Wydziału Dyscypliny.

- Zespół roboczy opracował dwa projekty uchwał o abolicji, ale pod głosowanie poddano tę, która moim zdaniem zawierała element amnestii dla Widzewa i Jagiellonii - analizuje Malinowski.

Delegaci opowiadają, że przed samym głosowaniem w kuluarach uaktywnili się "baronowie" z Łodzi i Białegostoku. O wyniku zdecydował podobno "teren" i przedstawiciele klubów, które wcześniej odbyły kary za korupcję.

Decyzja sobotniego walnego oznacza, że nadal obowiązuje uchwala z maja 2008 r., zgodnie z którą po 30 czerwca 2009 r. klubów nie można karać degradacją, chyba że korupcja "miała charakter ciągły". Nie dotyczy to Widzewa i Jagiellonii, które już zostały ukarane. Klub z Łodzi degradacją, ten z Białegostoku dziesięcioma minusowymi punktami. Sprawy obydwu nie są jednak zakończone. O ich losie ma zdecydować Trybunał Arbitrażowy PKOl.

Zarząd PZPN zdecydował, że do 15 lipca ma zapaść decyzja, które drużyny zagrają w barażach o ekstraklasę. Jeżeli do tego czasu nic się nie zmieni, ŁKS i Widzew zdegradowane zostaną do I ligi, Jagiellonia ukarana będzie dziesięcioma minusowymi punktami.

"Odrzucenie abolicji to wotum nieufności" ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.