- Nikt z Grecji się ze mną nie kontaktował, z nikim nie rozmawiałem na temat transferu, z nikim nie negocjowałem... Klub, który jest właścicielem mojej karty zawodniczej, czyli Racing Santander, też się do mnie nie zgłaszał, nie informował o żadnym zainteresowaniu - mówi Smolarek, o którego potencjalnym transferze do Arisu Saloniki zrobiło się niedawno głośno w mediach.
Polak nie zatrudnia żadnego menedżera. Wszystkie kwestie związane z transferami konsultuje ze swoim ojcem. Piłkarz przyznaje jednak, że jest kilka osób, które zajmują się ewentualnymi transferami. Smolarek jeszcze przez dwa lata ma ważny kontrakt z Racingiem, po zakończeniu obecnego sezonu musi się więc stawić w Hiszpanii.
Z gry w Boltonie nie może być zadowolony, bo więcej siedział na ławce niż biegał po murawie. Angielski klub znany jest dodatkowo z dość brzydkiego stylu gry. - Arsenal to nie jest. Ale co miałem zrobić? W Racingu mnie nie chciał nowy szkoleniowiec. Pojawiła się propozycja z Boltonu, nie mogłem wybrzydzać - przekonuje piłkarz.
Lepiej niech Smolarek gra w Grecji, niż siedzi na ławie w Hiszpanii
Ostatnia szansa Kuszczaka - czytaj tutaj >