Wielki jak Messi

Nie jest łatwo być piłkarskim talentem w Argentynie. Bo gdy tylko młody adept sztuki futbolowej zaczyna błyszczeć, od razu szuka się jego porównań do Diego Armando Maradony. Ba, widzi się w nim nowe wcielenie "Boskiego Diego", następcę króla, na którego cała Argentyna czeka od lat. A jak tu zastąpić legendę?

"Nowym Maradoną" miał być już Juan Roman Riquelme, wciąż ma na to szanse Sergio Aguero, ale jeśli najbliżej tego zaszczytu nie jest Lionel Messi, to chyba Argentyna musi pogodzić się z faktem, że Diego nie będzie miał następcy.

To Messi, gwiazda FC Barcelona, poprowadził kataloński klub do sobotniej wygranej 6:2 nad odwiecznym rywalem, Realem Madryt, i to na boisku przeciwnika. Zapewne przyczyni się też do zdobycia tytułu mistrza Hiszpanii i być może triumfu w Lidze Mistrzów. A gdy dziś ogląda się Messiego w akcji, trudno uwierzyć, że niewiele brakowało, by ten 21-letni chłopak w ogóle nie grał w piłkę.

Przygodę z futbolem rozpoczął już w wieku 5 lat, pod okiem swego ojca w drużynie Gandol. Wkrótce trafił do Newell's Old Boys, a młokosem zainteresował się jeden z dwóch wielkich klubów Argentyny, River Plate. Okazało się jednak, że organizm Messiego nie produkuje wystarczającej ilości hormonu wzrostu, co uniemożliwia prawidłowy rozwój piłkarza. River nie było stać na kosztowną kurację hormonalną (1,5 tys. dol. miesięcznie), ale pieniądze wyłożyła Barcelona. Władze klubu zaoferowały pomoc, jeśli Messi przeprowadzi się z rodziną do Hiszpanii.

Barca otoczyła młodego piłkarza troskliwą opieką, a on odwdzięczał się golami. Na początku kariery w drużynie młodzików strzelił 37 bramek. Szybko przebił się do pierwszej drużyny - zadebiutował w meczu z Porto 16 listopada 2003, oficjalny debiut przypadł na 16 października 2004 roku. Do dziś rozegrał w barwach Barcelony 108 spotkań i strzelił 54 gole. Wygrał z nią ligę hiszpańską i Ligę Mistrzów. Dla seniorskiej reprezentacji Argentyny zagrał 36 razy. Strzelił 14 goli. Ma na koncie złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, a także mistrzostwo świata do lat 20.

"Nie da się go zatrzymać. Chyba, że dacie obrońcom karabin" - mówił przed meczem Realu z Barceloną były trener madrytczyków, obecnie opiekun reprezentacji Anglii, Fabio Capello. Po tym, co w sobotę wyprawiał Argentyńczyk, wcale nie można być pewnym, czy karabin by wystarczył...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.