Liga Mistrzów: Arsenal chce kopnąć Manchester w zęby

Manchester United chce drugi raz z rzędu wygrać Ligę Mistrzów, co nie udało się jeszcze nikomu. W środę w półfinale spotka się z Arsenalem, który od czterech lat nie zdobył żadnego trofeum. Transmisja na żywo od godz. 20.30 na portalu Sport.pl i w TVP2

W lidze angielskiej Manchester jest liderem, walczy o trzecie mistrzostwo z rzędu, Arsenal znów skończy sezon najprawdopodobniej na czwartym miejscu, daleko niższym od swoich aspiracji.

Półfinalistów dzieli zresztą przepaść pod każdym względem. Gospodarze środowego meczu są drużyną spełnioną, kolekcjonującą wszystkie możliwe trofea - nie tylko krajowe, ale też europejskie (Liga Mistrzów) i wręcz globalne (klubowe mistrzostwo świata). Goście uchodzą za wiecznych pretendentów do sukcesów. Cieszą się sympatią kibiców z całego kontynentu, bo trener Arsene Wenger kocha piłkarzy młodych i ofensywny styl gry, ale ostatni triumf odnieśli w 2005 roku. I był to triumf pomniejszy, nawet jeśli Puchar Anglii ma na Wyspach prestiż.

Ale piłkarze Manchesteru pragną zwycięstw nie mniej niż Arsenal. Przez wiele miesięcy przytakiwali dziennikarzom kuszącym ich wizją wyczynu bez precedensu - wywalczenia pięciu trofeów w jednym sezonie. I bardzo długo wydawało się, że MU na taki wyczyn stać. Maszyna do wygrywania trenera Aleksa Fergusona miażdżyła rywala za rywalem. Nie zachwycała, ale konsekwencją i skutecznością biła wszystkich. Drużyny wychodzące na mecz z najlepszą drużyną Europy, jak mawia trener Interu José Mourinho, parkowały przed bramką klubowy autobus i miały nadzieję na przetrwanie.

Udawało się przez pierwszą połowę, godzinę, czasami nawet 75 minut. Ale w końcu Manchester zadawał decydujący cios. Wystarczał jeden gol, bo obrona z Nemanją Vidiciem dokonywała cudów. Bramkarz Edwin van der Sar nie puścił gola w lidze przez cztery miesiące i pobił brytyjski rekord wszech czasów.

Ale wreszcie manchesterska maszyna zaczęła rzęzić. Obrońcy się mylą, pomocnicy tracą piłkę, napastnicy pudłują. Zespołowi z Old Trafford zaczęło brakować świeżości w mięśniach i głowach. Ferguson odpuścił więc Puchar Anglii. Na półfinał z Evertonem wystawił głębokie rezerwy. Odpadł i w najlepszym wypadku skończy sezon z czterema tytułami.

Arsenal odbył podróż w przeciwnym kierunku. Najpierw się męczył, z trudem łatał skład zdziesiątkowany kontuzjami. Zawodził w kraju (tkwił na piątym miejscu, grożącym występami w zreformowanym Pucharze UEFA), w fazie grupowej LM dał się wyprzedzić FC Porto. Pozbawiona przez miesiące liderów - Cesca Fabregasa i Emmanuela Adebayora - drużyna raziła juniorską nieprzewidywalnością. W dwa tygodnie potrafiła pokonać Manchester United, by zaraz przegrać z Aston Villą lub Manchesterem City.

Londyńczycy podnieśli się wiosną. Wyzdrowiały stare gwiazdy, przyszła nowa - bohater Euro 2008 Andriej Arszawin. W tym roku przegrali ledwie dwa razy.

Ale poważne testy oblewali. Przegrali z Chelsea, zremisowali z Liverpoolem. Widać było, że choć zażegnali kryzys w ofensywie, mają wielkie problemy z obroną. Na domiar złego w środowy wieczór zabraknie w niej Gaela Clichy'ego i Williama Gallasa, niepewny jest też występ Mikaela Silvestre'a. Z zadaniem powstrzymania Cristiano Ronaldo na boisko wyjdzie Kieran Gibbs, czyli nastolatek, który jeszcze w poprzednim sezonie wprawiał się do wielkiego futbolu w drugoligowym Norwich.

Atak też straszy dziurami. Arszawin nie mógł zostać zgłoszony do LM, kontuzji nabawił się Robin van Persie. A według Mourinho, który trzy lata spędził w angielskiej Premier League, Arsenal musi strzelić gola na wyjeździe. Inaczej nie ma co marzyć o awansie.

Przy popełniającej błędy obronie Manchesteru może się jednak udać. Londyńczycy poruszają się ostatnio - i wygrywają - z lekkością, w dodatku mogą skoncentrować się tylko na jednych rozgrywkach. Rywali w przerwie między meczami półfinałowymi LM czeka ciężki bój o mistrzostwo.

Oni marzyli o pięciu trofeach, a lada chwila mogą stracić oba najważniejsze - krajowe i europejskie. W lutym, gdy jeszcze nikt nie przypuszczał, że jego rozpędzona drużyna kiedykolwiek wyhamuje, Ferguson przestrzegał: - Futbol ma zwyczaj kopać cię w zęby, kiedy się tego najmniej spodziewasz. Dlaczego Barcelona nie umie grać z Anglikami

Kto zagra w finale Ligi Mistrzów?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.