NBA: Boston i San Antonio wyrównują

Znów wielkie emocje w Bostonie, ale tym razem to Celtics pokonali Chicago Bulls 118:115. W drugim poniedziałkowym meczu 1. rundy play-off NBA San Antonio Spurs rozbili 105:84 Dallas Mavericks. W obu seriach jest remis 1:1.

Broniący tytułu Celtics, którzy w sobotę przegrali z Bulls 103:105 po dogrywce, znów mieli kłopoty. Tym razem ich katem był Ben Gordon, który zdobył aż 42 punkty. Dużo słabiej niż w meczu nr 1 zagrał rozgrywający Derrick Rose - w sobotę zdobył 36 punktów i miał 11 asyst, teraz uzbierał odpowiednio 10 i siedem. Ale okazało się, że Celtics i tak mają kłopot z dobrą obroną przeciwko obwodowym graczom rywala. Ruszył play off NBA. Kto zostanie mistrzem, Lakares? Cavs? Celtics? Magic?

Boston prowadził przez całą pierwszą kwartę, ale na początku drugiej, po trójce Brada Millera, to Bulls wygrywali 36:35. Najwyżej goście prowadzili tuż przed przerwą (61:54). Jeszcze sześć minut przed końcem meczu było 101:97 dla nich. Wówczas sygnał do ataku dał Ray Allen, który trafił za trzy. Boston zdobył siedem kolejnych punktów, wydawało się, że będzie kontrolował mecz do końca, ale...

Dwa punkty rzucił Rose, a potem dwukrotnie z dystansu trafił Gordon i Bulls wygrywali 109:104. Celtics się odgryzali, ale Gordon był w znakomitej dyspozycji - zdobył 12 ostatnich punktów zespołu. 25 sekund przed końcem za trzy trafił Allen, ale rzucający Bulls 13 sekund później doprowadził do remisu po 115. W ostatniej akcji Rajon Rondo znalazł na obwodzie Allena, który trafił za trzy. Gordon próbował jeszcze wyrównać, ale jego rzut rozpaczy był zły.

Allen, który miał 6/10 za trzy, zdobył w sumie 30 punktów, podczas gdy w pierwszym spotkaniu uzbierał zaledwie cztery. Poniedziałkowym bohaterem Celtics był także Rondo, który osiągnął triple-double - miał 19 punktów, 12 zbiórek i 16 asyst, a także pięć przechwytów i tylko dwie straty. 26 punktów dla Celtics zdobył podkoszowy Glen Davis.

Kolejne dwa spotkania tej serii odbędą się w czwartek i sobotę w Chicago.

Popisy rozgrywającego miały także miejsce w San Antonio, gdzie Tony Parker zdobył w pierwszej połowie aż 27 punktów! Dzięki francuskiemu rozgrywającemu Spurs prowadzili już 51:30. Mavericks nie mogli znaleźć defensywnej odpowiedzi na Parkera, ale w końcówce drugiej kwarty udało im się złapać rytm w ataku - Jason Kidd i Jason Terry zmniejszyli straty do 11 punktów.

Po przerwie Mavericks przyspieszyli dzięki Jose Barei i doszli Spurs na dziewięć punktów (61:52), ale gospodarze szybko zdobyli 13 punktów nie tracąc żadnego. Parker znów trafiał na zawołanie z różnych pozycji, a na dodatek świetnie podawał. Z dystansu punkty zdobył Michael Finley, kilka wszechstronnych akcji pokazał Tim Duncan, Mavericks nie mieli już szans.

Spurs zagrali świetnie w obronie - Dallas nie miało łatwych pozycji i rzucało pod ciągłą presją. Dirk Nowitzki zdobył tylko 14 punktów trafiając 3 z 14 rzutów z gry.

Parker zdobył 38 punktów (16/22 z gry!) i dołożył osiem asyst. Duncan miał 13 punktów, 11 zbiórek, pięć asyst i trzy bloki. W Dallas najskuteczniejszy był rezerwowy Jason Terry - 16 punktów.

Dwa najbliższe mecze odbędą się w Dallas. Gra się do czterech zwycięstw.

M. Brown trenerem roku - czytaj tutaj ?

Copyright © Agora SA