Tegoroczny finał ma niesamowity przebieg. Faworyzowany Aluprof przez pół roku przegrał tylko raz, ale w najważniejszych meczach poniósł już dwie porażki z podopiecznymi trenera Bogdana Serwińskiego. -
Sport jest nieobliczalny, a kobiety jeszcze bardziej - cieszyła się Joanna Mirek, liderka
Muszynianki.
Zainteresowanie finałem jest ogromne. Wczoraj hala na 1600 osób musiała pomieścić pół tysiąca fanów więcej. Igor Prielożny, trener gospodyń przed meczami o złoto zapowiadał, że jeśli jego zawodniczki zagrają na swoim poziomie, to rywalki raczej nie powinny mieć szans. W niedzielę Aluprof zaprezentował tylko 30 procent możliwości, z kolei
Muszynianka po słabszej końcówce sezonu złapała drugi oddech.
Wczoraj po godzinie mistrzynie Polski prowadziły już 2:0, bo gospodynie nie mogły sobie poradzić z ich zagrywką i nie miały pomysłu na minięcie bloku. Momentami zawodziła też Katarzyna Skorupa, rozgrywająca Aluprofu.
Jednak w kolejnych dwóch setach gospodynie przebudziły się, grały jak w sezonie zasadniczym i o losach meczu decydował tie-break. Tę partię Aluprof zaczął od prowadzenia
4:1, ale później inicjatywę przejęła Muszynianka i w końcówce wybiła rywalkom marzenia o sukcesie. - Nie spodziewałyśmy się, że wygramy w Bielsku dwa razy - kręciła głową z niedowierzaniem Aleksandra Jagieło, kapitan Muszynianki.
Natalia Bamber, kapitan Aluprofu: - Skoro Muszyna mogła u nas wygrać dwa mecze, to równie dobrze my możemy stamtąd wrócić z dwoma sukcesami i doprowadzić do piątego meczu w Bielsku.
Aluprof Bielsko-Biała - Muszynianka Fakro 2:3 (21:25, 23:25, 25:22, 25:16, 9:15)
BKS: Skorupa, Bamber, Barańska, Horka, Dziękiewicz, Gajgał, Sawicka (libero) oraz Okuniewska, Kaczmar, Ciaszkiewicz, Studzienna.
Muszynianka: Bełcik, Mirek, Jagieło, Pykosz, Pycia, Frątczak, Zenik (libero) oraz Plchotova, Śrutowska, Kaczor, Rosner.
Stan rywalizacji: 0:2
Widzów: 2000