Serie A. Mourinho już świętuje. "Jesteśmy najlepsi, najsilniejsi"

W hicie kolejki Juventus uratował w ostatnich sekundach remis z Interem 1:1, ale i tak przegrał - walkę o mistrzostwo Serie A

José Mourinho był w siódmym niebie. - Lubię grać na stadionie historycznej potęgi, zremisować i patrzeć na radość drużyny wracającej do domu z dziesięciopunktową przewagą. Pokazaliśmy dziś, dlaczego jesteśmy na czele tabeli, dlaczego jesteśmy najlepsi, dlaczego jesteśmy najsilniejsi. Radość Juventusu w końcówce to demonstracja, jak bardzo rywale nas szanują - mówił trener obrońców tytułu.

Jego doskonały humor jest zrozumiały, bo goście kontrolowali przebieg zdarzeń przez cały mecz, nawet jeśli przed przerwą turyńczycy miewali szanse na objęcie prowadzenia. Bliżej szczęścia był Inter, ale w 10. minucie piłkę kopniętą przez Mario Balotellego wybił z linii bramkowej Tiago. 18-letni włoski napastnik był bohaterem wieczoru - w drugiej połowie precyzyjnym strzałem wykończył perfekcyjny kontratak i w ogóle był najgroźniejszy w ataku, bo jego partner Zlatan Ibrahimović wyjątkowo poświęcił rolę mistrza ceremonii dla mrówczej pracy w obronie.

Balotellemu można tylko zarzucić zbyt łatwe wpadanie w zdenerwowanie i złośliwe faule, które innego dnia mogą się dla niego skończyć fatalnie. Tak czy owak jest on - a także inny nastolatek, pozostawiony w sobotę w rezerwie Davide Santon - symbolem szeroko reklamowanej koncepcji Mourinho, który chce wprowadzać do zespołu wychowanków, by go odmłodzić i przywrócić mu częściowo włoski charakter (jego poprzedni Roberto Mancini wystawiał zazwyczaj 11 obcokrajowców).

Trenerowi Juventusu zarzucono w sobotę właśnie brak odwagi stawiania na piłkarzy dopiero uchodzących za kandydatów na gwiazdy. Na ławce znów zostawił Sebastiana Giovinco (22 lata), wystawiając na lewym skrzydle Pavla Nedveda (latem skończy 37 lat), a występ tego ostatniego sprowokował komentatorów do kąśliwych apeli, by Czech czasem nie próbował zmieniać swojej decyzji o niechybnym zakończeniu kariery. To w ogóle nie był dobry wieczór dla weteranów - zdecydowanie najniższą notę wśród gości dostał rówieśnik Nedveda Luis Figo, niewiele wyższą wprowadzony w końcówce 33-letni Patrick Vieira.

Piłkarze Juventusu wyrównali w doliczonym czasie gry, kiedy rywali ogarnęły już prawdopodobnie nastroje odświętne - po rzucie rożnym gola strzelił głową Zdenek Grygera. Mourinho tłumaczył później, że pilnowani byli wszyscy turyńczycy z wyjątkiem tego jednego, który pod bramką zjawił się niespodziewanie i wbrew planowi. Rozkojarzenie jego drużyny zrozumieć tym łatwiej, że gospodarze biegali już w dziesięciu - czerwoną kartkę dostał sfrustrowany, popełniający niepotrzebne faule Tiago.

Niemal wszyscy włoscy komentatorzy mają podobne odczucia - Juventus mimo wszystko znów pokazał, że umie przekraczać własne możliwości. Ma drużynę słabszą we wszystkich, wyjąwszy bramkę, formacjach, gra słabiej, a jednak potrafi zremisować. Na tytuł to jednak wystarczyć nie mogło. I niewykluczone, że nie wystarczy na drugie miejsce.

Interowi czwartego z rzędu mistrzostwa nie odbierze już raczej nic. Za tydzień jeszcze lidera czeka wyjazd do Napoli, ale następne mecze - aż do samego finiszu - rozegra z rywalami słabymi bądź przeciętnymi. Klub obmyśla już strategię letniej kampanii transferowej. Wedle prasowych doniesień najwięcej energii włoży w pozyskanie Diego Milito (argentyński napastnik rewelacyjnej Genoi), a także Marka Hamsika (słowacki rozgrywający Napoli) bądź Diego (brazylijski rozgrywający Werderu Brema, który w tym sezonie wygrywał w pucharach z trzema włoskimi drużynami - właśnie Interem, Milanem i Udinese).

A Juventus zgodnie z tradycją współczesnej Serie A wciąż stawia na doświadczenie. W niedzielę niemal wszystkie sportowe media poinformowały, że pozyska swego byłego obrońcę Fabia Cannavaro, któremu jeszcze przed 36. urodzinami wygaśnie kontrakt z Realem Madryt.

Ancelotti za Klinsmanna w Bayernie? - czytaj tutaj >

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.