Terminarz jest wrogiem żużlowców PSŻ Poznań

ŻUŻEL. Niedzielna porażka PSŻ Poznań z Unią Tarnów pokazuje nie tyle słabość "Skorpionów", co nieprawdopodobną moc "Jaskółek".

Terminarz I ligi nie jest w tym sezonie sprzymierzeńcem poznańskich "Skorpionów". Na pierwszego rywala wyznaczono im Unię Tarnów, przy której wszyscy inni bledną. To zespół, który w tym sezonie w cuglach awansuje do ekstraligi. Sebastian Ułamek, Janusz Kołodziej czy Bjarne Pedersen byliby w tym sezonie gwiazdami prawie każdego zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Porażka PSŻ z tym naszpikowanym gwiazdami rywalem była czymś absolutnie do przewidzenia. - Oczywiście nasi zawodnicy będą walczyć o każdy punkt, ale proszę państwa, byście byli ze "Skorpionami" na dobre i na złe - przemawiający przed meczem prezes klubu Tomasz Wójtowicz starał się przygotować psychicznie kibiców na to, co nieuchronne. Dlaczego tak silny rywal na początek sezonu był nieszczęściem poznaniaków? Głównie dlatego, że żużel w Poznaniu to jeszcze sport na tyle mało zakorzeniony, że na frekwencję wpływa głównie wynik. Pogrom gospodarzy w pierwszym meczu - w połączeniu ze spodziewaną porażką za niespełna tydzień w Ostrowie - mógł spowodować, że na następny mecz z Lomotivem Daugavpils przyjdzie mniej kibiców. A to m.in. od frekwencji zależy, czy poznański klub będzie stabilny finansowo.

Kibice na szczęście wyglądali na takich, którzy doskonale zdają sobie sprawę z dysproporcji w sile obu ekip. Świetną jazdę Kołodzieja czy Ułamka nagradzali brawami, większe zbierali tylko poznaniacy, którzy raz na jakiś czas byli w stanie wyprzedzić rywala.

Po tym meczu niewiele można powiedzieć o tym, na co w tym sezonie stać "Skorpionów". Najlepsze wrażenie robił kapitan zespołu Rafał Trojanowski. W swoim pierwszym wyścigu ładnie ścigał się z Ułamkiem. Widać było, że zawodnik PSŻ ma nieco słabszą maszynę, ale znajomością własnego toru nadrobił braki sprzętowe. Wygrał ten wyścig i pokazał, że na Golęcinie może ścigać się z najlepszymi zawodnikami I ligi. Potem już z Trojanowskim nie było tak dobrze - gdy przyszło mu się ścigać z Kołodziejem, co prawda wygrał start, ale już na pierwszym okrążeniu wyprzedził go tarnowianin.

Drugim zawodnikiem, który na tle mocarzy z Tarnowa prezentował się przyzwoicie, był Adam Kajoch. Junior wypożyczony z Unii Leszno wie, że ten sezon jest dla niego ostatnią szansą na zaistnienie w żużlu. W niedzielę był zdecydowanie najlepszym juniorem w Poznaniu, prezentował się lepiej niż Patrick Hougaard z Unii. Co ciekawe, sam Kajoch po meczu nie był zadowolony ze swojego występu. - Spisałem się na słabą "tróję" - mówił.

Za niespełna tydzień, w lany poniedziałek, poznaniaków czeka wyjazdowy mecz z KM Ostrów. To kolejny z rywali znacznie przewyższający klasą "Skorpionów". Zwycięstwo w Ostrowie byłoby nie lada niespodzianką, może nawet cudem.

Czy to oznacza, że PSŻ będzie w tym sezonie dostarczycielem punktów? Niekoniecznie. Potem do Poznania przyjeżdżają Łotysze, a to już zespół do ogrania, zwłaszcza na własnym torze. Jest też szansa na przywiezienie punktów z następnego wyjazdu do Grudziądza.

Szansa jest, jeśli wreszcie do zespołu dołączy Paweł Hlib, zawodnik uważany za kandydata na gwiazdę "Skorpionów" i następcę Adama Skórnickiego w tej roli. Hlib może się już skoncentrować wyłącznie na speedwayu - w ubiegłym tygodniu sąd zamknął sprawę pobicia policjanta przez zawodnika, karząc go rokiem więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 14-tysięczną grzywną. Teraz Hlib odczuwa jeszcze skutki upadku podczas zgrupowania w Słowenii i Chorwacji. Jeśli okaże się, że jest w formie, wyprze ze składu Łukasza Jankowskiego lub Daniela Pytela. A zawodnik, który straci miejsce w składzie, będzie rezerwowym. Bo w niedzielę PSŻ rezerwowego nie miał.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.