F1 może zostać sparaliżowana protestami i odwołaniami

Szefowie teamów Formuły 1 uważają, że ten sport może zostać sparaliżowany przez protesty i odwołania poszczególnych ekip po każdym Grand Prix. Ich zdaniem spowoduje to wzrost niezadowolenia kibiców niepewnych wyników poszczególnych wyścigów.

Ecclestone: Kara dla Vettela niesłuszna ?

 

Kwestia klasyfikacji końcowej zeszłotygodniowego GP Australii wciąż nie jest rozstrzygnięta, jako że Ferrari, Renault i Red Bull-Renault złożyły protest do Trybunału Apelacyjnego FIA w sprawie niezgodnego ich zdaniem użycia dyfuzorów przez teamy Brawn GP, Williamsa i Toyoty. Trybunał zbierze się w tej sprawie 14. kwietnia.

W tym tygodniu zmieniano już wyniki australijskiego GP, gdy zdecydowano się zdyskwalifikować Hamiltona i trzecie miejsce przyznać Jarno Trullemu.

- To zawsze jest dość niekomfortowe, kiedy fani opuszczają tor, a dyskusja dotycząca ostatecznej kolejności, jaka powinna zostać uznana, wciąż trwa. Chciałbym, żeby rezultaty wyścigów były klarowne od razu po zakończeniu zawodów, ale to bardzo skomplikowany sport. Zwłaszcza jeśli zaczniemy zagłębiać się w sprawy techniczne - mówi Ross Brawn, szef teamu Brawn GP.

Hamilton słusznie pozbawiony 3. miejsca w GP Australii - Powinniśmy wszyscy połączyć swoje siły, żeby uczynić ten sport bardziej klarownym i przejrzystym oraz by znaleźć skuteczniejsze i szybsze drogi rozwiązywania takich problemów. Długotrwałe postępowania, próbujące rozwiązać kwestie ostatecznej kolejności w wyścigu, nie są najlepsze dla Formuły 1 - zauważa też szef McLarena, Martin Whitmarsh.

 

Kubica ósmy w kwalifikacjach do - GP Malezji >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.