Znicz chce awansu

Po zwycięstwie 2:1 z Wisłą Płock Znicz Pruszków wyprzedził Widzew Łódź w tabeli I ligi. - Patrzymy w tabelę i jesteśmy w euforii, ale do awansu droga jest jeszcze daleka - mówi wiceprezes klubu Witold Makowski.

Znicz ma tyle samo punktów, co Widzew, ale lepszą (plus 19) różnicę bramek niż rywal z Łodzi (plus 14). Bezpośredni mecz dla układu tabeli nie ma znaczenia. Jesienią padł bezbramkowy remis. W maju, na trzy kolejki przed końcem rozgrywek, dojdzie do rewanżu w Łodzi. Pruszkowianie grają jeszcze spotkania z innymi faworytami ligi: Zagłębiem Lubin (u siebie), Koroną Kielce i Podbeskidziem Bielsko-Biała (na wyjeździe). Poza tym układ meczów mają jednak wyjątkowo korzystny, dziewięć spotkań u siebie, sześć na wyjazdach.

- Cały czas pamiętamy jednak, że zremisowaliśmy ostatnio u siebie z GKS Katowice. Ta liga jest nieprzewidywalna, ale przez to runda zapowiada się bardzo ciekawie. Nikt nie może być pewny awansu - mówi wiceprezes Znicza. - Na pewno chcemy awansować. Jeśli poradzimy sobie sportowo, to i organizacyjnie również. Brakuje nam niewiele, by spełnić warunki licencyjne, w zasadzie tylko tysiąca miejsc siedzących na stadionie. Jesteśmy w stanie szybko z tym sobie poradzić.

W tym sezonie pruszkowianie objęli prowadzenie po raz pierwszy, ale zdarzało się to im kilkakrotnie w poprzednim. Wtedy Znicz zaprzepaścił wielką okazję do awansu. Przegrał ekstraklasę w ostatniej kolejce. - Gdyby nie Polonia Warszawa [wystawiła rezerwowy skład w meczu z Piastem Gliwice], pewnie byśmy awansowali. Teraz też będziemy walczyć do końca - zapowiada Makowski.

W niedzielę zwycięstwo Zniczowi zapewnił Tomasz Chałas. Strzelił oba gole. 20-letni napastnik wypożyczony z drużyny Młodej Ekstraklasy Legii godnie zastępuje w ataku Znicza Roberta Lewandowskiego, dziś piłkarza Lecha Poznań i reprezentacji Polski (w poprzednim sezonie zdobył 19 bramek), i Adriana Paluchowskiego (10 goli w rundzie jesiennej) z Legii. W poprzednim spotkaniu - z GKS Katowice, Chałas również strzelił bramkę. Ma imponującą średnią - trzy gole w dwóch meczach. Za tydzień Znicz znów gra u siebie z broniącą się przed spadkiem Odrą Opole.

Niespodziewane zwycięstwo odniósł Dolcan, który pokonał prowadzonego przez byłego trenera Cracovii i Arki Gdynia Wojciecha Stawowego (pomaga mu eksdziennikarz Canal+ Filip Surma) Górnika Łęczna 2:0. Zespół z Ząbek pierwszy raz w tym sezonie zagrał na własnym stadionie. Do tej pory gościł rywali w Nowym Dworze Maz. Przez kilka ostatnich miesięcy stadion w Ząbkach był modernizowany. Dobudowano nową trybunę, postawiono szatnie (w kontenerze), zainstalowano monitoring. Dzięki temu obiekt spełnia już normy pierwszoligowe.

ZNICZ PRUSZKÓW - WISŁA PŁOCK 2:1 (2:1): Chałas (6., 28.) - Gregorek (40.). Skład Znicza: Bieniek - Klepczarek, Kokosiński, Kowalski, Januszewski - Mikołaj Rybaczuk (88. Florian), Osoliński, E. Ekwueme, Kaczmarek (90. Maciej Rybaczuk) - Feliksiak, Chałas (86. Samba Ba).

DOLCAN ZĄBKI - GÓRNIK ŁĘCZNA 2:0 (0:0): Grzelak (47.), Zapaśnik (60.). Skład Dolcanu: Humerski - Stawicki, ???Jędrzyejczyk, Hirsz, Grzelak (77. Warakomski) - Korkuć, Kułkiewicz, Stańczyk, Kosiorowski (86. Gabrusiewicz) - Zapaśnik, Stretowicz. (62.).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.