Justyna Kowalczyk 10 km od Pucharu Świata

Justyna Kowalczyk trzecia w biegu łączonym w Falun! Jest samodzielną liderką finału Pucharu Świata, o krok od triumfu w klasyfikacji generalnej. W niedzielę bieg na 10 km techniką dowolną

Kowalczyk: Takiej szansy mogę już nigdy nie mieć ?

- Jak dają ten Puchar, to trzeba spróbować go wziąć, ale żadnych obiecanek-cacanek przed niedzielnym startem nie będzie - mówił w sobotę trener Aleksander Wierietielny. Justyna dodawała, że druga taka szansa na dużą Kryształową Kulę - i w jej karierze i najgroźniejszej rywalki, Petry Majdić ze Słowenii - może się więcej nie zdarzyć. Dlatego w niedzielę obie pobiegną, ile zostało im sił. A zostało bardzo niewiele - Polka jest jednak faworytką. Na razie wszystko w finale PŚ w Szwecji układa się według optymalnego dla Polki scenariusza.

Środowe sprinty w Sztokholmie wygrała Majdić, Kowalczyk była dziesiąta, nie straciła za dużo - prawie 24 sekundy. Odrabianie rozpoczęło się w piątek, na 2,5 km. Udało się zmniejszyć przewagę do jedenastu sekund. Na dopadnięcie Słowenki trzeba było zaczekać do sobotniego biegu łączonego (5 km techniką klasyczną + 5 km techniką dowolną).

Majdić zaczęła jak szalona. Ruszyła, ile sił. Wiedziała, że to jej ostatnia szansa. Że jeśli gdzieś może zamęczyć Polkę, to tylko na "klasyku". Krokiem łyżwowym Słowenka biega bowiem słabiej. Taktyka Justyny była prosta: trzymać się Majdić. W połowie pętli, na podbiegu, ustawiona była premia - zwyciężczyni dostawała 15 sekund bonifikaty, druga na mecie - dziesięć sek, a trzecia - pięć.

Majdić przyspieszyła, zgarnęła pulę. Polka, która była jej cieniem, zajęła drugą lokatę. W tym momencie skończył się bieg dla Słowenki, która zaczęła tracić dystans do Kowalczyk. Najpierw kilka, potem kilkanaście, potem kilkadziesiąt metrów. Aż wreszcie Justyna zniknęła z jej pola widzenia.

Na półmetku była pierwsza, a ostateczne straty odrobiła 2,2 km przed metą, gdzie była druga premia i kolejne bonifikaty. Tam Polka wygrała i po raz pierwszy została liderką szwedzkiego finału PŚ. Od tej chwili powiększała przewagę nad Słowenką.

Nie miała już sił, by finiszować, ale i tak zajęła świetne, trzecie miejsce. Zwycięstwa w finale PŚ już raczej nikt i nic jej nie odbierze... - Proszę tak nie mówić, to sport. Wszystko się może zdarzyć, ja nigdy nie powiem niczego przed startem - mówiła Kowalczyk.

W tej chwili Puchar Świata jest w rękach Kowalczyk. Przed nią ostatnie 10 km w tym sezonie.

Na trasę niedzielnego ruszy punktualnie o 14.15. Prawie 49 sekund po niej wystartuje Szwedka Anna Olsson. Majdić pobiegnie jako ósma w kolejności - 1.05,9 sek po Polce. Większych szans, by dogonić Kowalczyk nie ma, ale wciąż ma o 73 punkty PŚ więcej.

Za zwycięstwo w finale PŚ jest 200 pkt., za drugie miejsce - 160, a za trzecie - 120 i 100 za czwarte. Jeśli więc Polka zwycięży, Majdić do Kryształowej Kuli może nie wystarczyć nawet trzecia lokata.

Na razie scenariusz końcówki PŚ w biegach jest jakby pisał go Polak, kibic Kowalczyk. Polka jeszcze nigdy w życiu nie była liderką klasyfikacji generalnej PŚ. Jeszcze nie miała na sobie żółtej koszulki dla najlepszej. Jeśli w niedzielę, trochę przed godziną 15 dostanie ją od Słowenki Majdić, będzie ta koszulka od razu w pakiecie z Kryształową Kulą za cały sezon. To będzie zakończenie z happy endem.

Brawo Justyna! Trzecia, ale straty odrobione ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA