Polak ma już tylko 2 pkt. przewagi nad Bjoerndalenem w klasyfikacji generalnej, a uwzględniając przepis, że na koniec sezonu odlicza się trzy najgorsze biegi, Norweg "wirtualnie" wyprzedza już Sikorę o 75 pkt.
Piątkowy sprint pokazał, że Sikora dalej odczuwa skutki poważnego przeziębienia, które przechodził w poprzednim tygodniu.
Polak miał dopiero 19. czas biegu, jeden z najsłabszych w sezonie. Do tej pory znakomita postawa na trasie była główną przyczyną sukcesów Sikory. Sikora spudłował wczoraj tylko raz, ale mimo tego był dopiero15. ze stratą prawie 1 min i 20 s do zwycięzcy. Berger, podobnie jak Bjoerndalen, był bezbłędny na strzelnicy, ale pobiegł szybciej od swojego utytułowanego rodaka. Paradoksalnie to dzięki temu Sikora utrzymał prowadzenie w PŚ. Gdyby wygrał Bjoerndalen, wyprzedziłby Polaka, a tak ma do niego dwa punkty straty. Dziś i jutro w Whistler odbędą się biegi sztafetowe. Sikora najprawdopodobniej nie wystartuje.
Kolejne zawody indywidualne 19 marca w Trondheim. Do końca sezonu zostało jeszcze sześć biegów.
O męczarniach Sikory na trasie - czytaj tutaj ?