Scenariusze dla Odry są głównie złe

ANALIZA. Czy spółka akcyjna z udziałem miasta, której domaga się część kibiców, uratuje zadłużoną Odrę Opole? Otóż, nawet gdyby powstała, to klubu nie uratuje

Odra ma oficjalnie 1,7 mln zł długu, jest w strefie spadkowej I ligi i ma kłopoty ze skompletowaniem składu. Co może uratować Odrę?

Wielu ratunku upatruje w zawiązaniu spółki akcyjnej z udziałem miasta. Tym bardziej że sam prezydent Ryszard Zembaczyński powiedział, że jednym z pomysłów na ratowanie klubu jest właśnie spółka. Dodając jednak, że w granicach prawa. Jak wytrawny polityk powiedział coś, nie obiecując jednocześnie nic.

Po pierwsze, zawiązanie spółki nie jest procesem kilkudniowym czy kilkutygodniowym. Nawet gdyby prezydent Zembaczyński zdecydował się na wejście do spółki, to najpierw musiałby dokładnie poznać zobowiązania klubu. A to wymaga audytu, przetargu na firmę, która go przeprowadzi. Muszą to przegłosować radni. Trwa to miesiące, a klub potrzebuje pomocy "na wczoraj".

Ciążąca przeszłość

Jakie zagrożenia stanęłyby przed nową spółką akcyjną?

Przejmując I-ligowy zespół, przejmuje też jego zobowiązania, czyli już na starcie miałaby długi. Musieliby je spłacić udziałowcy, w tym miasto, a prezydent Zembaczyński wyklucza spłacanie długów z budżetu miasta. I powinien to powiedzieć jasno i otwarcie.

Spółka przejmuje także razem z zespołem miejsce w I lidze. A jeśli tak, to spółka akcyjna z udziałem miasta będzie kontynuatorką nie tylko obecnej Odry, ale także Odry Opole jeszcze od czasów prezesa Ryszarda N. - potwierdziliśmy to w dwóch departamentach PZPN-u, w wydziale prawnym i licencji. A to oznacza, że będzie najprawdopodobniej podejrzaną o udział w korupcji. Zresztą Ryszard N. opisał swoje działania w książce, której jest współautorem. Co prawda meczami z tamtych czasów prokuratorzy się nie zajmują, gdyż w polskim prawie korupcja w sporcie ścigana jest dopiero od 1 lipca 2003 roku, wówczas bowiem do kodeksu karnego wpisano przestępstwo sportowe, ale... według FIFA korupcja w piłce nożnej nie podlega przedawnieniu.

Trzeba się więc liczyć z tym, że w przyszłości klub może zostać ukarany przez PZPN, jeśli nie degradacją, bo za parę miesięcy taka kara prawdopodobnie nie będzie już stosowana, to przynajmniej finansowo i odebraniem punktów. Dokumenty dotyczące Odry mogą trafić z prokuratury wrocławskiej do PZPN-u dopiero po zakończeniu pisania aktu oskarżenia przeciwko Ryszardowi F.

Kolejne długi

Oprócz tego za Odrą jeszcze od czasów, gdy była sportową spółką akcyjną, ciągną się długi. Jak duże? Tego nie wie nikt. Jeśli wierzyciele dowiedzą się, że nowa spółka w Odrze ma pieniądze, to na pewno zgłoszą się po zaległe pieniądze, bo miasto jako udziałowiec będzie idealnym płatnikiem. O tym zagrożeniu działacze Odry wiedzą od dawna. Dlatego, gdy klub występował jeszcze w III lidze, był pomysł, by połączyć się z jednym z opolskim III-ligowców. Chodziło m.in. o to, by odciąć się od prawnych związków z Odrą z czasów, gdy była sportową spółką akcyjną.

Wersja bajeczna

Rozwiązaniem możliwym, ale mało prawdopodobnym, jest pojawienie się biznesmena, który kupi od Odry działkę na Zakrzowie. Wersja bajeczna, bo od miesięcy klub nie może tej działki sprzedać, jest ona położona na terenie zalewowym i jeszcze po zakupie biznesmen musi, jeśli będzie chciał tam coś budować, postawić mur oporowy lub podnieść grunt i dodatkowo zapłacić miastu 800 tys. zł. Tyle bowiem kosztuje zamiana wieczystego użytkowania na prawo własności.

Ale przyjmijmy, że sponsor się znajduje. Odra spłaca więc długi, pozyskuje kolejnych sponsorów i jakimś cudem zespół oparty na juniorach utrzymuje się w I lidze.

Wersja zła

Odra gra juniorami do końca sezonu, spada z I ligi do II, czyli de facto III. Przez ten czas wykorzystuje pieniądze przeznaczone przez samorządy na klub na cały rok. Długi rosną z każdym miesiącem. Sytuacja klubu za pół roku będzie taka sama jak obecnie, a może gorsza. Klub ogłasza jako III-ligowiec upadłość. Powstaje nowy klub, na starcie nie ma co prawda długów, ale też nie może liczyć na pieniądze samorządów, które wcześniej zostały już wykorzystane.

Działkę na Zakrzowie przejmą wierzyciele.

I działacze Odry, i prezydent Zembaczyński powinni jasno i stanowczo określić, jakie mają plany względem wyjścia z tej sytuacji. Na odkładanie decyzji nie ma już bowiem czasu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.