Andrzej Wawrzyk: W Polsce jestem numerem 1

Rok 2008 był okresem przełomowym w zawodowej karierze Andrzeja Wawrzyka (13-0, 8 KO). Ten 21-latek z Krakowa jeszcze 12 miesięcy temu był dla wielu kibiców boksu w Polsce postacią anonimową. Dziś przez znaczną część fachowców i sympatyków pięściarstwa uznawany jest za największy talent w polskiej wadze ciężkiej ostatnich lat, a niektórzy fani ochrzcili go już nawet następcą Andrzeja Gołoty.

"Diablo" Włodarczyk: pokażę zupełnie inny boks ?

Sam zawodnik, który kolejną walkę stoczy 28 lutego na gali Bullit KnockOut Promotions w Lublinie, z rezerwą podchodzi do tych porównań, choć wierzy w siebie i szybkość swoich pięści.

Michał Koper (bokser.org): Andrzej, 2008 rok należał do ciebie, stoczyłeś trzy mistrzowskie walki. W kwietniu zdobyłeś pas mistrza Polski, w październiku młodzieżowy pas WBC- obydwa trofea obroniłeś w listopadzie w Katowicach...

Andrzej Wawrzyk: Tak, to był dla mnie dobry rok. Boksowałem trzy walki 10-rundowe, wszystkie pojedynki wygrałem, w tym dwa przed czasem, więc rzeczywiście ten rok był dla mnie bardzo udany.

MK: Stałeś się w listopadzie oficjalnie ciężkim numer 1 w grupie Bullit KnockOut Promotions, pokonując swojego starszego kolegę z teamu Tomasza Bonina

AW: Z Tomkiem ćwiczyłem razem od kiedy jestem w Bullicie. Pół roku przed walką przestaliśmy ze sobą wspólnie trenować. Muszę przyznać, że Tomek do walki przygotował się bardzo dobrze. Ja również byłem dobrze dysponowany- kondycyjnie i technicznie i wydaje mi się, że pokazałem dobry boks.

MK: Na początku roku 2008 poza fachowcami i pilnymi kibicami boksu nikt nie wiedział, kim jest Andrzej Wawrzyk. Teraz, obserwując reakcję kibiców na twoją osobę na galach, można odnieść wrażenie, że jesteś idolem sporej rzeszy fanów. Jak odczuwasz tę popularność?

AW: Muszę powiedzieć, że dużą popularność przyniosło mi pokonanie Marcina Najmana. On występował w tym całym Big Brotherze i tam go widziało dużo ludzi. Oni potem oglądali naszą walkę, sądząc, że Marcin wygra, tak jak zapowiadał w programie- że wyjdzie na ring i szybko mnie skończy... W Zabrzu, gdy boksowałem o młodzieżowe mistrzostwo świata, również było miło słuchać głośnego dopingu kibiców.

MK: Zaczyna się o tobie powoli mówić jako o następcy Andrzeja Gołoty. Wiadomo, że są to póki co porównania czynione na wyrost, ale na pewno sprawiające przyjemność

AW: Zgadza się, to jest przyjemne. Ale ja potrzebuję jeszcze trochę czasu. Wiadomo, że czeka mnie jeszcze dużo ciężkich walk. Muszę je wygrać, a potem zaboksujemy o większe tytuły i zobaczymy

MK: Jest w Polsce teraz kilku zawodników wagi ciężkiej. Jesteś ty, Tomek Bonin, Albert Sosnowski, Mariusz Wach. Jak klasyfikujesz siebie w tej grupie?

AW: Powiem szczerze, że w Polsce uważam się za numer 1. Wierzę w swoje siły. Mogę boksować i z Mariuszem Wachem i z Albertem Sosnowskim. Wiem, że powygrywałbym te walki.

MK: Z Mariuszem Wachem sparowałeś trzykrotnie w tym roku. Chyba sporo ci dały te sparingi i pozwoliły jakoś ocenić swoją pozycję w polskiej wadze ciężkiej

AW: Tak, sparowaliśmy z Mariuszem trzy razy. Muszę przyznać, że Mariusz jest bardzo niewygodnym zawodnikiem, jest wysoki, a duży zasięg ramion, ale czułem się w tych sparingach bardzo dobrze. Jestem szybszy od Mariusza i uważam, że gdyby doszło do prawdziwej walki, pokonałbym go.

MK: Mocno wierzą w ciebie trener Fiodor Łapin i promotor Andrzej Wasilewski. Wdarłeś się już w tym roku do rankingu WBC. Znasz dalsze plany twoich opiekunów względem ciebie?

AW: Na razie wiem tylko tyle, że 28 lutego boksuję w Lublinie zwykłą walkę rankingową, a potem w kolejnym pojedynku będę bronił młodzieżowego pasa WBC.

Fragmenty sparingu Wawrzyk - Wach (10.11.2008) - zobacz tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.