Rafał Boguski - kapitan kadry nie na migi

Rafał Boguski był kapitanem w meczu towarzyskim reprezentacji Polski z Litwą w Faro (1:1): - To zaszczyt, ale i mobilizacja. Od razu więcej się komunikowałem z kolegami, pokrzykiwałem na nich, dodawałem animuszu, mobilizowałem. Nie mam zbyt donośnego głosu, więc było mi łatwiej, bo graliśmy przy pustych trybunach. Gdyby był komplet, chyba bym się porozumiewał z nimi na migi.

Polska - Litwa 1:1 po słabej grze dublerów

Robert Błoński: Jakbyśmy mieli coś przenieść z tego meczu na pojedynek w Belfaście, to pana wszechstronność oraz skuteczność Pawła Brożka.

Rafał Boguski: Od początku przygotowań z Wisłą mieliśmy sporo typowo piłkarskich treningów. Może dlatego wypadliśmy trochę lepiej od innych, bo czułem piłkę. Po rozmowach z kolegami wiem, że większość głównie biegała podczas obozów przygotowawczych, zamiast grać w piłkę. Ale to był słabszy mecz niż z Serbią w grudniu. Rozumiemy się z Pawłem świetnie, kilka zagrań mamy opanowanych. Wychodził dziś świetnie do prostopadłych piłek, trzeba było tylko dobrze mu podawać. Przy golu zrobił świetny ruch do piłki, chciałem zagrać nad obrońcą. A on ją podbił i... dobrze spadła. Trenujemy to zagranie. Jaki sens ma granie z Litwą?

Paweł narzekał, że Litwini bardziej niż piłkarzy przypominali rugbystów.

- Jak tylko przyjmowałem piłkę, od razu miałem za sobą rywala albo dwóch. Odpychali, kopali, trącali, ciężko było grać z nimi w piłkę.

Z czego brały się problemy z rozegraniem piłki? Tylko z powodu fatalnego boiska?

- Nie. Przecież Litwini jakoś sobie z tym radzili, a nie biegali chyba gdzie indziej niż my. Stwarzali sobie okazje, a my nie. Dobrze nam przeszkadzali, dobrze się ustawiali i więcej biegali od nas. Z tego się wzięła ich przewaga. Byli tam, gdzie trzeba.

Nabiera pan większego przekonania, że staje się jednym z podstawowych reprezentantów, i to nie tylko wśród ligowców?

- Nie... Ja cały czas myślę o tym, żeby mieć miejsce w Wiśle. W klubie chcę pokazać, że zasługuję na powołanie. A jak już przyjdzie, to jadę się pokazać. Fajnie, że zostaję na mecz z Walią. Ale jak przyjadą chłopaki z zagranicy, to będę chciał tego co zwykle: jak najlepiej zaprezentować się na treningach z nimi.

W sobotę był pan kapitanem. Tak jak w meczu z Serbią.

- Tak zdecydował trener podczas odprawy. To zaszczyt, ale i mobilizacja. Od razu więcej się komunikowałem z kolegami, pokrzykiwałem na nich, dodawałem animuszu, mobilizowałem. Nie mam zbyt donośnego głosu, więc było mi łatwiej, bo graliśmy przy pustych trybunach. Gdyby był komplet, chyba bym się porozumiewał z nimi na migi.

Pod koniec pierwszej połowy stracił pan piłkę pod polską bramką...

- Nie wiem, z czego to wyniknęło. Coś mnie sparaliżowało. Powinienem wybić piłkę od razu, a zacząłem kombinować. Do głowy przyszło za dużo myśli: oddać piłkę bramkarzowi, pójść z nią do linii... To była fatalna strata, bo mogła się skończyć golem.

Brożek: Garguła kopnął mnie w głowę! - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.