Forma Justyny Kowalczyk coraz lepsza

Nie było niedzielnego biegu łączonego, bo temperatura w Rybińsku spadła poniżej minus 20 stopni i organizatorzy odwołali starty. W sobotę Justyna Kowalczyk była piąta w sprincie, w klasyfikacji PŚ do drugiego miejsca brakuje jej ledwie 33 punktów.

- Średnia temperatura na trasie wynosiła -21 stopni C, była o jeden stopień niższa, niż przewiduje regulamin - opowiada Sport.pl trener Aleksander Wieretielny. - Dlatego wszystko odwołano. Trochę szkoda, bo większość zawodniczek chciała startować. Ale organizatorzy nie chcieli brać odpowiedzialności.

W niedzielę rano w Rybińsku było nawet -27 stopni. Potem trochę się ociepliło, ale i tak w zacienionych miejscach na trasie było -25 stopni. W miejscach nieocienionych, na górkach temperatura podnosiła się powyżej -20, ale i tak było za zimno na bieg. - Dlatego decyzję przyjęliśmy ze zrozumieniem - mówi Wieretielny. Mróz przeszkodził w rozegraniu zawodów o Puchar Świata, ale nie przeszkodził nikomu w ponadgodzinnym treningu. Kowalczyk założyła szal, specjalne opaski, bieliznę trzymającą ciepło i biegała.

Podobnie było w sobotę, wtedy mróz sięgnął 17 stopni. Polka biegała sprinty jak szalona. Wygrała kwalifikacje, wygrała ćwierćfinał. Prowadziła również w biegu półfinałowym, osiągnęła kilka metrów przewagi, ale to, co zyskała - straciła na finiszu. Była trzecia, ale weszła do finału dzięki bardzo dobremu czasowi. W półfinale Polka wyprzedziła m.in. liderkę PŚ w sprintach Petrę Majdić. Słowenka w ogóle nie weszła do finału A, co jest sensacją. Nie znalazła się w niej również trzecia zawodniczka PŚ, Finka Virpi Kuitunen.

Gdyby więc Polka zajęła miejsce na podium w klasyfikacji generalnej PŚ, awansowałaby minimum na trzecie miejsce. Zwycięstwo dałoby jej drugą lokatę, tylko za Aino-Kaisą Saarinen. Niestety, w biegu finałowym Polka zaspała na starcie. Straciła cenne ułamki sekund, potem nadrabiała dystans, ale ciężko jej było wyprzedzić rywalki.

Przed finiszem wydawało się, że jednak dopnie swego. Zaczęła się przesuwać, w pewnym momencie - przy wbiegu na stadion - była nawet trzecia. W tym momencie drogę zabiegła jej jedna z rywalek, wytrąciła Kowalczyk z rytmu i Polka odpuściła walkę o podium. Zajęła piąte miejsce, dosłownie na ostatnich metrach wyprzedziła ją jeszcze Aino-Kaisa Saarinen i Finka powiększyła przewagę w PŚ nad Polką do 163 punktów. Majdić ma o 33 punkty więcej od Kowalczyk, a Kuitunen wyprzedza Polkę tylko o 12 pkt. - Sprint to są zawsze przepychanki, do nikogo nie mamy pretensji. Pobiegła bardzo dobrze - mówi Wieretielny. - Bardziej mam żal o piątkowy bieg na 10 km ze startu wspólnego. Przed startem ustaliliśmy, że ma trzymać się w czołówce i zaatakować na przedostatnim podbiegu. Ruszyła wcześniej, chciała rozerwać stawkę, nie dostosowała się do ustaleń. Co zyskała na podbiegach, traciła na zjazdach. Naszarpała się, namęczyła i nic z tego nie wyszło. Na finiszu peleton ją "zjadł".

Polka była ostatecznie dwunasta.

W poniedziałek cała ekipa leci do Monachium. Tam czekają już samochody, którymi przejadą do włoskiego Livigno, gdzie nastąpi podsumowanie dotychczasowych wyników w tym sezonie, a w następny weekend w Valdidrento ostatnie dwa starty przed MŚ w Libercu. - Weźmiemy w nich udział. Puchar Świata da więcej odpowiedzi na pytania o formę niż treningi czy testy - mówi Wieretielny. - A stamtąd już do Liberca. Oj, ciężko będzie w tych Czechach. Norweżki się gdzieś pochowały. Szwedki też... Gdzieś się czają, poza tym przyjedzie sporo chorych osób. Wie pan, astmatyków... No, ale ze wszystkimi będziemy walczyć. Justysia jest dobrze przygotowana, a sezon ma na razie bardzo dobry.

Kowalczyk nie pobiegnie - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.