Chcesz sędziować? Kup strój za pośrednictwem związku

Wszyscy sędziowie Pomorskiego Związku Piłki Nożnej muszą kupić nowe stroje. Wydadzą na to od 130 do 363 zł. Ale są warunki. Mają to być stroje tylko jednej, wybranej przez związek firmy i mają być kupowane tylko za jego pośrednictwem.

Już w listopadzie 2008 r. na stronie Pomorskiego Związku Piłki Nożnej pojawiło się ogłoszenie o uchwale Zarządu Kolegium Sędziów. Sędziowie III i IV ligi, klasy okręgowej oraz klasy A muszą kupić po trzy komplety strojów (w kolorach: grafitowym, żółtym i różowym), które kosztują łącznie 363 zł. Sędzia klasy B powinien kupić jeden strój za 130 zł.

- Chcemy ujednolicić stroje, bo wystarczyło pojechać na mecz niższej ligi, by się przerazić. Niektórzy sędziowie wyglądali jak sieroty, każdy w innym kolorze. Teraz ten wizerunek się zmieni. A zawodnicy będą szanować sędziego, bo w eleganckim stroju będzie wyglądał... bardziej profesjonalnie - mówi przewodniczący kolegium sędziów Pomorskiego ZPN, Henryk Zieńczuk.

Związek wybrał firmę Zina, która od początku sezonu jest sponsorem technicznym polskich arbitrów. Sędziowie ekstraklasy oraz I i II ligi dostali od niej komplety strojów, dresy, a także ubiory treningowe. Tyle że za darmo. W Gdańsku za stroje trzeba płacić, a żadnego przetargu nie było. Zieńczuk twierdzi: - Zina przedstawiła najbardziej konkretną ofertę. Ile było ofert i jakie kryteria decydowały o wyborze, nie wiadomo. - Po prostu zapadła decyzja, że kupujemy stroje od firmy Zina i koniec - ucina Zieńczuk.

Ponadto sędziowie muszą kupić stroje za pośrednictwem związku, który ponoć na tym nie zarabia. Arbitrzy nie mogą jednak np. wydać kilkudziesięciu złotych na takie same, używane zestawy, które można kupić na internetowych aukcjach. Początkujący sędziowie często kupowali też sprzęt od starszych kolegów, bo zwykle nie wiedzą jeszcze, jak długo będą sędziować i nie chcą inwestować w nowy sprzęt. Tego też już robić nie wolno.

Zieńczuk: - Sędziowie należą do organizacji, której mają się podporządkować. A poza tym, przecież trzy komplety strojów, które kosztują w sumie 363 zł, to tylko złotówka dziennie - przekonuje. By bunt ugasić w zarodku, sędziom podniesiono ekwiwalent za mecze. W zależności od klasy rozgrywkowej od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Ale związek nic na tym nie stracił, koszty obsługi sędziów, obserwatorów i delegatów ponoszą kluby. Od rundy wiosennej mają też wzrosnąć ryczałty za przejazdy.

- Przez takie zagrywki, jak teraz ze strojami, sędziowanie przestaje się opłacać. Nie dość, że wszyscy mają nas za łapówkarzy, kombinatorów i nieudaczników, to jeszcze będziemy musieli do tego dokładać. Chciałem sędziować jeszcze przez rok, może dwa lata, ale jak się dowiedziałem, że mam kupić trzy dodatkowe stroje, to zacząłem się zastanawiać. Może za rok będę musiał kupić kolejne trzy, bo wejdzie nowy wzór i kolor? - mówi "Gazecie" jeden z doświadczonych sędziów z Gdańska. Nie chce się przedstawić, bo się boi. - Powiem jedno słowo za dużo, a potem będę gwizdał tylko na najgorszych wioskach, gdzie pijani kibole terroryzują sędziego i rywali - dodaje. Popierają go też inni arbitrzy, ale żaden nie chce się wypowiadać oficjalnie. Większość z nich kupiła już jednak stroje. - Nie mieliśmy wyjścia - przyznają.

Copyright © Agora SA