Nie słuchali trenera

Ostatnie sekundy meczu, przy piłce Karol Bielecki. Rzut i... Niestety, to nie fantastyczny mundial sprzed dwóch lat. Wczoraj Macedończycy zablokowali rzut Polaka i pokonali wicemistrzów świata 30:29

Macedonia to nowy kraj na mapie szczypiorniaka, ale nie trzeba jej reklamować, skoro w walce o awans na mistrzostwa świata pokonała wicemistrzów olimpijskich, Islandię. Ich liderem jest Kiril Lazarov z Croatii Zagrzeb, trzeba będzie zwrócić na niego uwagę - mówił kilka dni temu Bogdan Wenta. Niestety, jego podopieczni najwyraźniej nie wzięli sobie tych słów do serca.

Lazarov rzucił nam aż 13 bramek. Był liderem z prawdziwego zdarzenia, graczem, jakiego dziś nie ma w szeregach biało-czerwonych. Bielecki, na którego znów spadła odpowiedzialność za wykonanie ostatniego rzutu, zakończył spotkanie z 6 trafieniami, ale to wynik marny, biorąc pod uwagę aż 14 jego prób. Lepiej od gracza Rhein-Neckar Loewen nie spisał się Marcin Lijewski, a jego brat Krzysztof odpoczywał z powodu urazu kolana. W twardym boju z Macedonią, która imponowała wysoką, agresywną obroną, Polakom zabrakło nie tylko siły ognia, ale też geniuszu Sławomira Szmala. Nasz bramkarz nie miał wczoraj tak wspaniałego dnia jak w niedzielę, gdy zatrzymał Rosję.

Mimo wszystko mecz mógł się skończyć inaczej. Jeszcze w 55. minucie Macedończycy prowadzili 29:25, ale ulegli emocjom i zaczęli popełniać proste błędy. Na 6 sekund przed końcową syreną rzut wolny wykonywał Bartosz Jurecki. Chciał podać do Bieleckiego, ale wypuścił piłkę z rąk. Efektem było wielkie zamieszanie, w którym Macedończycy popełnili kolejny faul. Po chwili Bielecki musiał rzucać już bez rozegrania, mając przed sobą potężny mur. Trafił w ręce Macedończyków, którym wygrana dała nadzieje na awans do kolejnej fazy mistrzostw. Nam porażka mocno skomplikowała sytuację. Dziś dzień przerwy, jutro (godz. 19.30) trzeba pokonać Tunezję, by być pewnym awansu (wywalczą go trzy najlepsze drużyny grupy).

Masz temat dla reportera Metra? Pisz: metro@agora.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.