Rajd Dakar: Popis Hołowczyca

Na koniec rajdu Krzysztof Hołowczyc sprawił polskim kibicom niesamowity prezent, zdobywając drugie miejsce na przedostatnim etapie. To najlepszy wynik etapowy polskiej załogi samochodowej w rajdzie Dakar. W sobotę Polak ma niemal stuprocentową szansę zapisać się na stałe w historii najtrudniejszego maratonu terenowego na świecie - zajmie piąte miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu.

Przedostatni etap miał być jednym z najdłuższych w tegorocznej edycji rajdu - jego trasa liczyła pierwotnie aż 753 km, a odcinek specjalny - 545. Dla zawodników walczących o wyższe miejsca była to niemal ostatnia szansa, aby jeszcze odrobić straty. Niestety z powodu ulewnych deszczów część trasy stała się nieprzejezdna, a odcinek został skrócony do 220 km.

Po piekielnie trudnych dniach trzynasty etap pozwolił więc zawodnikom nareszcie odetchnąć. Trasa była krótka i łatwa, a swą charakterystyka przypominała szutrowe rajdy płaskie. Nic dziwnego, że "Hołek" czuł się na niej jak ryba w wodzie. - Niesamowite uczucie zająć drugie miejsce na etapie Rajdu Dakar - mówił rozpromieniony na mecie. - Przyznam, że mieliśmy trochę przewagi nad innymi zawodnikami, bo to są nasze odcinki. To było nasze WRC. Dwa kawałki z Rajdu Argentyny, które pamiętaliśmy z Jean-Markiem. Bardzo nie szaleliśmy, bo jednak musimy pilnować wyniku. Jechaliśmy czysto, spokojnie, ale szybko, bo jak jedzie się powoli, można stracić koncentrację. Wynik sam się zrobił. Nani Roma bardzo szalał, bo liczył, że coś odrobi. My z premedytacją pojechaliśmy dosyć szybko, żeby mieć pewność, że jutro nas nie dogoni. Ostatni etap będzie spokojny. Musimy go po prostu bezbłędnie przejechać i będzie wielkie szczęście, bo nie marzyłem, że będę w pierwszej piątce Rajdu Dakar.

Krzysztof Hołowczyc zajmuje obecnie piąte miejsce z ponad półgodzinna stratą do Norwego Ivara Toleffsena i blisko dwugodzinną przewagą nad Dieterem Deppingiem. Na trzynastym etapie kierowca Orlen Teamu pokonał zresztą całą koalicję zawodowców z teamu Volkswagena, którzy jednak nie starali się bardzo, by osiągnąć dobry rezultat i większość odcinka przejechali... w kolumnie. - Naszym priorytetem jest teraz bezpieczne dotarcie do mety, zwłaszcza w sytuacji gdy wczoraj straciliśmy samochód - wyjaśniał lider rajdu Giniel de Villiers, mając na myśli pechowy wypadek Carlosa Sainza. - Nasz szef chciał, abyśmy tak dziś pojechali, a my spełniliśmy życzenie teamu. Dla Volkswagena to bardzo ważne ukończyć Dakar na pierwszym i drugim miejscu. Nie chcemy już więcej ryzykować. To nie miałoby sensu. Ciężko pracowaliśmy, by to osiągnąć i zaprzepaszczenie tego na ostatnich dwóch etapach nie byłoby zbyt mądre. Jak na razie jestem zadowolony z mojego Dakaru. Ale mógł być jeszcze lepszy...

Przedostatni etap wygrał ostatecznie Nani Roma, który o ponad 7 minut wyprzedził Hołowczyca i Chicherita z BMW. W klasyfikacji generalnej sytuacja już jest klarowna. Liderem jest Giniel De Villiers, któremu na pewno nie będzie chciał zaszkodzić jego kolega z zespołu Mark Miller. Robby Gordon zajmuje bezpieczną trzecią lokatę. Rywalizacja w klasie motocykli na trzynastym etapie była zupełnie pozbawiona emocji. Płaskie, szerokie szutrówki nie stanowiły dla zawodników żadnej trudności. - Czuliśmy się jak na WRC, tylko że ścigaliśmy, stojąc na podnóżkach motocykli - mówił zwycięzca oesu Cyril Despres. - Z powodu skróconego odcinka nie było nawet miejsca, by powalczyć o zniwelowanie strat.

Etap bez historii wygrał Cyril Despres przed Markiem Comą (+ 1.45) i Davidem Fretigne (+2.37). Liderem niezmiennie jest Coma, z dużą przewagą nad Despresem i Fretigne. Jakub Przygoński zajął 17. miejsce ze stratą 14 minut i 29 sekund do zwycięskiego Despresa. Czachor był 27. (+19.29), a Jarmuż 40. (26.33). W "generalce" Przygoński jest jedenasty, Czachor dwudziesty pierwszy, a Jarmuż dwudziesty drugi.

- Cieszę się, że ten etap był krótszy, bo bardzo źle się czuje po wczorajszym wypadku - komentował Jakub Przygoński. - Wczoraj upadłem na głowę, która mnie boli. Jechałem ostrożnie, by nie popełnić błędu, nie wywrócić się i żeby nic mi się nie stało. Kontrolowałem czasy, wiedząc kto jest przede mną i kto jest za mną. Jechałem tak, by nie stracić mojej pozycji.

Emocji nie było również w klasie quadów. Swoje pierwsze w karierze zwycięstwo na dakarowym oesie odniósł Carlos Avendano, który o 2 min. 12 sek. wyprzedził Josefa Machacka i 2 min. 49 sek. Huberta Deltrieu. Rafał Sonik dotarł do mety na siódmym miejscu ze stratą 16 min. 10 sek. W klasyfikacji generalnej oczywiście bez zmian - Machacek przed Patronellim i Sonikiem.

Wśród ciężarowców zwyciężył Firdaus Kabirov, drugie miejsce zajął Gerard De Rooy, a trzecie Franz Echter. Chagin był piąty. Liderem znów został Kabirov, Chagin spadł na drugie miejsce (strata tylko 3 minut), a De Rooy ze sporą stratą jest trzeci.

Finałowy etap rajdu najpewniej nic już nie zmieni w czołówce klasyfikacji generalnej. Paradoksalnie emocjonujący może być jedynie... bratobójczy pojedynek kierowców Kamaza o pierwsze miejsce wśród załóg ciężarowych. A może tym razem "Hołek" pokusi się o etapowe zwycięstwo?

Więcej off-roadowych informacji na - TERENOWO.PL  ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.