Ekipa Karpola rozbiła klub z Bielska

Legendarny Nikołaj Karpol i jego Urałoczka udzielili we wtorek srogiej lekcji polskim gwiazdom. BKS przegrał pierwszy mecz w sezonie i jest praktycznie za burtą Pucharu CEV.

Muszyna będzie walczyć  ?

Na wypełnionych po brzegi trybunach pojawił się Aleksander Mańdok. Niemal przez całą dekadę lat 80-tych to on prowadził BKS, zdobywając m.in. mistrzostwo i Puchar Polski. W styczniu 1989 roku ekipa Mańdoka trafiła w III rundzie na Urałoczkę.

- Mieliśmy wtedy świetny skład z Różańską, Rozpiórską czy Bućko, ale przy Urałoczce byliśmy bezradni. W trzecim secie Karpol wystawił rezerwowy skład, a one pozwoliły nam ugrać ledwie trzy punkciki - opowiada Mańdok. - Ale dziś powinno być inaczej. Rosjanki poziom obniżyły, nasze grają lepiej. Przy odrobinie szczęścia jest wielka szansa na awans - zapowiedział szkoleniowiec, który przyjechał aż spod Pyrzowic.

Faktycznie przed dwudziestu laty w składzie Urałoczki było pięć złotych medalistek z Seulu, a wczoraj na parkiet wybiegły trzy olimpijki z Pekinu, gdzie Rosja jednak medalu nie zdobyła.

Tymczasem już po pierwszym secie można się było przekonać jaka przepaść dzieli zespół lidera polskiej ekstraklasy, pełen rodzimych zawodniczek od trzeciej obecnie drużyny rosyjskiej Superligi.

Po dwóch minutach gospodynie przegrywały pięcioma punktami (1:6), po kolejnych czterech minutach trener Igor Prielożny miał już wykorzystane obie przerwy na żądanie. Co ciekawe na najbardziej zdenerwowanego wyglądał ...Nikołaj Karpol, który przy pojedynczych traconych punktach wygrażał swoim zawodniczkom, sprawiając wrażenie rozwścieczonego.

To część jego boiskowego teatru, którym mobilizuje swoje podopieczne do jeszcze lepszej gry. Tego seta Rosjanki wygrały różnicą dziesięciu "oczek". Polki z opuszczonymi głowami schodziły z parkietu. W zespole z Uralu klasą dla siebie były rozgrywająca Marina Szeszenina i Aleksandra Pasynkowa, która zagrywką i atakami siała spustoszenie w obozie bielszczanek.

Początek drugiej części był niespodziewanie wyrównany, Polki prowadziły nawet do stanu 8:7. Kiedy jednak Karpol na całego ryknął w stronę swoich podopiecznych, żarty się skończyły. Przyjezdne odskoczyły na kilka punktów i już do końca kontrolowały przebieg boiskowych wydarzeń.

Niemal identycznie wyglądał set trzeci. BKS prowadził jeszcze przy stanie 10:9. W hali rozległ się potworny huk - to 70-letni szkoleniowiec gości "tłumaczył" jednej ze swoich siatkarek, która niedokładnie zaatakowała. Od tego momentu na parkiecie dominowała ekipa z gór Ural. Końcówka była jednak ciekawa. Polki miały nawet piłki setowe, jednak na finiszu znów górą był Car rosyjskiej siatkówki. Mecz skończył as serwisowy Marii Duskradczenko.

BKS za tydzień czeka rewanż na wyjeździe. Czy ma jakieś szanse? Gra raczej toczyć się będzie o zachowanie twarzy. Uczciwie sprawę postawił trener Prielożny: - Polska liga nie przygotowuje nas do takich pojedynków jak ten z Urałoczką. Z takim przeciwnikiem chciało by się spotykać ze 20 razy na sezon. A rewanż? Jedziemy tam w celach szkoleniowych - przyznał szkoleniowiec BKS-u.

BKS Aluprof Bielsko-Biała - Urałoczka Jekatierinburg 0:3 (15:25, 19:25, 29:31)

BKS: Skorupa, Barańska, Bamber, Horka, Studzienna, Dziękiewicz, Sawicka (libero) oraz Kaczmar, Okuniewska, Ciaszkiewicz, Gajgał.

Urałoczka: Szeszenina, Pasynkowa, Estes, Duskradczenko,Tiebienikina, Rusakowa, Sennikowa (libero) oraz Gomes, Biełoborodowa.

sędziowie: O. Ambarkow (Macedonia) i P. Vasko (Słowacja)

widzów: 1600

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.