Michał Ignerski w dołku

Cajasol Sewilla przegrywa mecz za meczem, a pozycja Michała Ignerskiego w zespole słabnie. W niedzielę zespół Polaka przegrał u siebie z CAI Saragossa 75:79. Ignerski w ciągu 16 minut zdobył 6 punktów.

Trudny sezon Ignerskiego w Sewilli

Niedzielne spotkanie kończyło pierwszą rundę sezonu zasadniczego hiszpańskiej ACB. Rundę wybitnie nieudaną dla Cajasol - w Sewilli przed rozgrywkami mówiono o awansie do play-off, tymczasem teraz zespół jest pewniakiem do spadku. Z bilansem 2-14 zajmuje ostatnie miejsce w 17-zespołowej tabeli. Do bezpiecznego, 15. miejsca Cajasol traci już trzy punkty.

W niedzielę drużyna Ignerskiego (28-letni Polak jest kapitanem) miała szansę zbliżyć się do rywali, bo podejmowała właśnie 15. w ACB zespół z Saragossy. Do przerwy Cajasol prowadziło 46:39, ale drugą połowę przegrało 29:40 i cały mecz 75:79. Ignerski spędził na parkiecie tylko 16 minut i zdobył 6 punktów - trafił 2 z 5 rzutów za trzy, miał 4 zbiórki w obronie, 2 przechwyty, 4 straty i 2 faule.

- Dwa ostatnie mecze były dla nas megaważne - mówi Sport.pl Ignerski. - Z Estudiantes Madryt zagraliśmy tragicznie, a w niedzielę pół meczu dobrze, a pół źle. Piątka, która zaczęła drugą połowę nie była należycie skoncentrowana, a na dodatek rywale zaczęli bronić strefą - relacjonuje zawodnik. - My nie ćwiczymy tego na treningach, w meczach mamy problemy i kolejni rywale to wykorzystują. Na dodatek trener zwlekał z czasem i zmianami. Nie chcę oceniać jego pracy, ale jeśli wciąż popełniamy te same błędy...

Szkoleniowcem Cajasol jest Pedro Martinez, który pod koniec listopada zastąpił Manela Comasa. Nowy trener nie poprawił sytuacji w drużynie, choć dokonał kilku zmian w składzie. - Wyniki są tak samo złe, a atmosfera jeszcze gorsza - mówi kapitan Cajasol. - Wciąż potrzebujemy zmian - brakuje nam solidnego podkoszowego, bo do końca sezonu z powodu kontuzji będzie pauzował Inaki De Miguel. Środkowego mamy jednego, a rozgrywających aż trzech, z których żaden nie ma 100 proc. zaufania u trenera. W klubie wciąż uważają jednak, że mamy czas na poprawę gry w tym składzie - tłumaczy Ignerski.

Martinez pomniejszył rolę Ignerskiego - Polak, który świetnie rozumiał się z Comasem i był u niego kluczowym zawodnikiem, przestał być ważną opcją w ataku Cajasol. - Czuję się niewykorzystywany na parkiecie i nie tylko ja to zauważam - tłumaczy Ignerski. W ostatnim meczu pucharu Eurochallenge z Belgacom Liege Polak zagrał tylko przez 5 minut.

Liczby mówią same za siebie - za Comasa Ignerski spędzał na parkietach ACB przeciętnie po 26,4 minuty w meczu. Oddawał 10,5 rzutu z gry, zdobywał 11,6 punktu. U Martineza Polak gra średnio przez 20,8 minuty - średnia oddawanych rzutów spadła do 6,5, a zdobywanych punktów do 9,1. - Dokładnie tak to wygląda. Często zdarza się tak, że kiedy ja jestem na parkiecie, to rozgrywa Andrea Pecile, który jest raczej rzucającym i nastawiony jest na zdobywanie punktów. Ja potrzebuję akcji, kiedy mam piłkę w rękach, a takich sytuacji jest mało. To przenosi się na moją pewność siebie i stabilny rzut - przyznaje Ignerski.

- Trener ma jednak swoją filozofię gry. Staram się nadrabiać w obronie, w ataku gram dla zespołu. Walczę - mówi reprezentant Polski.

Czy Cajasol utrzyma się w ACB? - Trzeba wierzyć, innego wyjścia nie mamy - odpowiada Ignerski, ale w jego głosie brakuje wiary. - Połowa zespołu ma głowy spuszczone w dół, bo ciężko się podnieść po 14 porażkach w 16 meczach. W drugiej rundzie większość meczów z rywalami z dolnej połówki tabeli gramy u siebie, ale nie ruszymy do przodu, jak nie będzie zmian - zaznacza Ignerski.

Copyright © Agora SA