Poznańskie "Skorpiony" silniejsze czy słabsze?

ŻUŻEL. Strata lidera, pozyskanie solidnego juniora i nieobliczalnego seniora - to bilans sezonu transferowego w PSŻ Poznań.

Poznański klub to ewenement na żużlowej mapie Polski. W wielu klubach żużlowych po sezonie skład wymienia się w połowie, a w następnym roku kibice muszą oswajać się z nowymi idolami. W poznańskich "Skorpionach" stawia się na ciągłość, ale tym razem cel został osiągnięty tylko w części. W zespole zostali wprawdzie Norbert Kościuch, Rafał Trojanowski czy Daniel Pytel, ale odszedł zawodnik, dla którego wielu kibiców przychodziło na Golęcin. Adam Skórnicki zaryzykował i przeszedł do ekstraligowego Wybrzeża Gdańsk. Zaryzykował, bo w najwyższej klasie rozgrywkowej dwucyfrowe zdobycia punktowe indywidualnego mistrza Polski będą pewnie należały do rzadkości, a w żużlu przecież płaci się za każdy zdobyty punkt. Stawki w ekstralidze są wyższe niż w I lidze, ale bilans nie zawsze musi wyjść na korzyść zawodnika.

Powstałą dziurę w składzie nowy menedżer "Skorpionów" Tadeusz Wiencek postanowił załatać Pawłem Hlibem - żużlowcem niezwykle utalentowanym, ale też bohaterem prasy bulwarowej i kronik policyjnych. - Podejmuję ryzyko, ale ja jestem hazardzistą. Wierzę, że się uda - mówił Wiencek po podpisaniu umowy z Hlibem. Czy młody gorzowianin to zawodnik, którego stać - tak jak Skórnickiego - na kilkanaście punktów w meczu na własnym torze? Jeśli tak, PSŻ będzie miał w następnym sezonie ekipę na takim samym poziomie, jak w mijającym roku. A może nawet silniejszą, bo dwaj juniorzy z ekstraligowym doświadczeniem (Adam Kajoch i Grzegorz Stróżyk) mogą być parą silniejszą niż Daniel Pytel i Piotr Dziatkowiak. Zresztą w zeszłym sezonie wystarczył jeden solidny junior w składzie. W nadchodzącym będzie trzeba dwóch - to efekt zmian w regulaminie.

Wiencek deklaruje, że chciałby zajęcia miejsca nie gorszego niż to z ubiegłego sezonu, gdy "Skorpiony" były czwarte w I lidze. To nie jest zadanie nie do wykonania.

Po sezonie transferowym widać, że absolutnym faworytem I ligi będzie spadkowicz Unia Tarnów, która zmontowała skład... silniejszy niż ten, który w minionym sezonie bił się w ekstralidze. W Tarnowie został Janusz Kołodziej, a zespół wzmocnili m.in.: Sebastian Ułamek, Bjarne Pedersen czy gwiazda I ligi Piotr Świderski. Z takim zespołem w zasadzie nie da się wygrać. - Jeśli dajmy na to w Tarnowie po trzech wyścigach będzie 15:3 dla Unii, moim zadaniem, jako menedżera zespołu, będzie uniknięcie dotkliwych strat finansowych - nie ukrywa Tadeusz Wiencek. Czyli - mówiąc wprost - odpuszczenie meczu, który i tak nie jest do wygrania. Jeśli podobnie zrobią inne zespoły, kibice w Tarnowie mogą pożałować nagromadzenia gwiazd, z którymi nikt nie będzie chciał walczyć na torze.

Tradycyjnie mocną ekipę zbudowano w Ostrowie Wlkp., choć tam, usprawiedliwiając się kryzysem finansowym, nieco przykręcono kurek z pieniędzmi. Wystarczyło jednak na zatrzymanie Adriana Gomólskiego i Chrisa Harrisa, czy na ściągnięcie Karola Ząbika i Patryka Pawlaszczyka. Skład Intaru wreszcie nie będzie złożony niemal wyłącznie z obcokrajowców - ale to też bardziej efekt wymogów regulaminowych, niż zmiany myślenia działaczy.

Dla Unii i Intaru można zarezerwować dwa miejsca na czele tabeli. Dalej jest grono zespołów, które powalczą o trzecie miejsce na pierwszoligowym podium. Oprócz PSŻ, to Lokomotiv Daugavpils (wzmocnione solidnie Romanem Poważnym i Christianem Hefenbrockiem), RKM Rybnik (już bez Świderskiego, ale za to z Maciejem Rempałą, Peterem Ljungiem i Ronniem Jamrożym) i Stal Rzeszów (tam po odejściu głównego sponsora sytuacja kadrowa jest jeszcze mocno niejasna). "Skorpionów" stać na zajęcie trzeciego miejsca - ale tylko zakładając, że życiowy zakręt pokonał już Paweł Hlib...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.