Lech mógł grać z Marsem, a nie Feyenoordem

Kiedy w 1912 r. członkowie klubu piłkarskiego z Rotterdamu zebrali się, by wybrać nową nazwę dla swego klubu, ktoś rzucił propozycję... Mars!

To było krótko po zatonięciu "Titanica", w maju 1912 r. Nikt spośród członków klubu nie chciał tego robić, bowiem od chwili powstania klubu w 1908 r., nazwę i stroje zmieniano już trzykrotnie. Najpierw klub nazywał się Wilhelmina, ale po roku zmieniono mu nazwę na Hillesluise. Od niedawna natomiast drużyna nazywała się Celeritas (Szybcy - po łacinie) i nosiła efektowne koszulki w żółto-czarne pasy. Tak się jednak złożyło, że Celeritas Rotterdam zdobyli awans do ligi ogólnokrajowej, a tam występowała już drużyna o tej nazwie - z Hagi.

Chcąc nie chcąc, członkowie klubu z Rotterdamu raz jeszcze zebrali się, by dokonać zmiany nazwy klubu. Tym razem już na dobre. Trzeba było więc wybrać jakąś nazwę oryginalną. Padła propozycja - Mars.

W Holandii zwyczajowo nadawało się klubom nazwy nawiązujące do mitologii. Sporo było już Heraclesów, Achillesów, w Amsterdamie był Ajax. A w Rotterdamie najsilniejszym klubem była Sparta. - Nie naśladujmy ich. Wymyślmy coś bardziej oryginalnego - proponowali więc członkowie klubu. Najbardziej niepowtarzalne wydawały się nazwy geograficzne dzielnic Rotterdamu. W końcu są tylko tutaj. "Het Zuiden!" - padła jedna propozycja. "Feijenoord! Jesteśmy przecież w dzielnicy Feijenoord!" - zawołał kto inny. Głosujmy zatem!

Feijenoord otrzymał 21 głosów, Het Zuiden - 4, a uparcie lansowany Mars - tylko 2.

Wtedy wstał jeden z głosujących: - Mam znajomego, który szył koszulki dla Anglików z Bolton Wanderers. Takie czerwono-białe koszulki i czarne spodenki. Zostało mu trochę w magazynie. Może być? - spytał.

- Dawaj! - odpowiedzieli zebrani.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.