Barcelona - Real: czy lider dobije rannego lwa?

Juande Ramos nie wykluczył, że w klasyku z Barceloną wystawi dziś do bramki Realu Jerzego Dudka. Ale posadzenie na ławce Ikera Casillasa byłoby niewyobrażalnym ryzykiem. Transmisja w Canal+ Sport o godz. 22

Dudek: Wierzę, że zagram z Barceloną ?

Jeszcze nigdy Polak nie wystąpił w gran derbi - najsłynniejszym piłkarskim klasyku, w którym Barcelona mierzy się z Realem Madryt. Dziś zagrają po raz 157. i jest maleńka szansa na "polski akcent". Nowy trener Realu Juande Ramos nie wykluczył, że wstawi do bramki Dudka, który od półtora roku jest tylko rezerwowym. W pierwszym meczu Realu pod jego wodzą grał właśnie Polak i w pojedynku Ligi Mistrzów z Zenitem Sankt Petersburg nie zawiódł.

- Co ty wyprawiasz? - z tymi słowami przybiegł do trenera jego przełożony Predrag Mijatović. Według relacji hiszpańskiej prasy w sprawie Casillasa interweniował u trenera nie tylko dyrektor sportowy, ale nawet członkowie zarządu. Odsunąć od gry żywą legendę klubu, która tyle razy ratowała drużynę? I to na mecz roku? "As" twierdzi, że Ramos nie odważy się posadzić dziś na ławce Ikera, skutki mogłyby być katastrofalne, także dla niego. Przecież za siedem miesięcy zarząd Realu z Mijatoviciem na czele będzie decydował, czy przedłużyć z nim kontrakt.

Zdaniem dziennikarzy z Barceloną na 100 proc. zagra Casillas, a Ramos nie wystawił go na Zenit tylko dlatego, by odpoczął przed klasykiem. "Święty Iker" już siedem razy bronił bramki Realu na Camp Nou i choć puścił 10 goli, zawsze ratował swoich, a bilans ma rewelacyjny: dwa zwycięstwa, dwie porażki, trzy remisy. Barcelona ostatni raz pokonała u siebie Real cztery lata temu - w ostatnich trzech meczach były dwa remisy i 12 miesięcy temu triumf gości z Madrytu 1:0. W ostatnim pojedynku na Santiago Bernabeu Real pobił Barcelonę aż 4:1, co było impulsem do rewolucji w drużynie z Katalonii. Pozbyto się trenera Franka Rijkaarda i sztandarowych gwiazd - Ronaldinho oraz Deco.

Dziś Barca chce zemsty i wydaje się mieć w rękach niemal wszystkie atuty. Gdyby zrobić porównanie na pozycjach, to tylko Victor Valdes uległby Casillasowi. Barca gra futbol kosmiczny, w ostatnich meczach z Sevillą i Valencią zdobyła siedem goli, tyle ile Real w dwóch ostatnich kolejkach stracił. Porażki z Getafe 1:3 i Sevillą 3:4 sprawiły, że obrońcy tytułu mają aż 9 pkt straty do lidera z Barcelony.

- Stawiam 5:1 dla Barcy - mówi José Luis Zapatero. Premier Hiszpanii jest fanem klubu z Katalonii, ale swój typ uzasadnia wyższością obrony gospodarzy nad defensywą Realu. Nie trzeba być premierem, żeby to zauważyć. W 14 meczach sezonu Barcelona straciła 9 bramek, Real - aż 24, więcej niż zespoły ze strefy spadkowej. Do tego obrona z Madrytu jest w rozsypce, na Camp Nou nie zagrają Pepe, Marcelo, Miguel Torres, a ciężko kontuzjowany jest też defensywny pomocnik Diarra, który najlepiej czyścił pole przed stoperami.

Doszło do tego, że na lewej obronie Realu będą musieli powalczyć prawonożni Sergio Ramos lub Michel Salgado, którzy nie byli ustawiani na tej stronie od lat. A nie jest to bez znaczenia, bo na prawym skrzydle w Barcelonie będzie szalał Lionel Messi. Nad zatrzymywaniem argentyńskiej megagwiazdy Juande Ramos głowi się najbardziej, a i tak według opinii wielu fachowców jest to misja niewykonalna. - Messi to najlepszy piłkarz świata. Gdyby tak grał w Realu... - wzdycha Alfredo di Stefano, legenda klubu z Madrytu. Lepszy do zatrzymania Argentyńczyka byłby chyba młodszy Serio Ramos, ale trener Realu waha, się czy nie powinien on łatać dziury po Pepe w środku obrony, bo Niemcowi Metzelderowi nikt w Madrycie przesadnie nie ufa. A przecież obok Messiego w ataku Barcelony zagra najskuteczniejszy gracz ligi Samuel Eto'o (14 goli) i Thierry Henry, który w ostatnim meczu z Valencią zdobył hat tricka.

Przewaga gospodarzy nie dotyczy z pewnością wyłącznie defensywy. Real stracił nazywanego "Vangolem" Ruuda van Nistelrooya, zawieszony jest Robben - jedyny wartościowy skrzydłowy w klubie. Odpowiedzialność za siłę uderzeniową gości wezmą weteran Raul i wschodząca gwiazda - Higuain, który w tym sezonie zdobył 10 bramek. Ostatnia zła wiadomość jest jednak taka, że nie wyleczył się Sneijder.

Wszystko zdaje się wskazywać przeciw gościom. Ale po zwolnieniu Bernda Schustera i zatrudnieniu Juande Ramosa na początku tygodnia Real stał się dla Barcelony małą zagadką. Przygotowując się do hitu na Camp Nou, Josep Guardiola długo analizował mecze Sevilli i Tottenhamu - poprzednich klubów nowego szkoleniowca Realu. U bukmacherów notowania drużyny Ramosa wzrosły. Z Schusterem dawali Realowi 17 proc. szans na zwycięstwo, teraz dają 20.

W Katalonii w najlepsze trwa debata, czy Barca ma dziś zdobyć tylko trzy punkty, czy wykorzystać okazję i odegrać się na Realu, sprawiając mu tęgie lanie. - Mnie wystarczy 1:0 - mówi prawy obrońca Dani Alves, przestrzegając, że nie ma nic gorszego niż pycha przed meczem z tak wielkim rywalem. Prezes Barcelony Joan Laporta porównuje Real do lwa, który najgroźniejszy bywa wtedy, gdy jest ranny. - Real ma kłopoty? To trzeba się go bać bardziej, niż gdyby wszyscy tam byli zdrowi i zadowoleni - mówi Guardiola.

100 tys. ludzi na Camp Nou wie jednak swoje i zażąda od graczy Barcy, by na odwiecznym rywalu dokonali egzekucji. W Madrycie liczą właśnie na to, że faworyt nie sprosta presji wygórowanych oczekiwań.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.