Świadek Listkiewicz: Moralnie czuję się winny

- Moralnie czuję się winny, iż skala korupcji w polskiej piłce była tak potężna - przyznał Michał Listkiewicz. W czwartek były prezes PZPN był przesłuchiwany w charakterze świadka we wrocławskiej prokuraturze.

Listkiewicz dostaje od UEFA 25 tys. zł ?

Listkiewicz składał zeznania ponad pięć godzin. Po wyjściu z pomieszczeń prokuratury niechętnie rozmawiał z dziennikarzami, tłumacząc że zobowiązany jest zachować tajemnicę. Nie ujawnił, czego dotyczyło przesłuchanie. Prowadziła je prokurator Anna Zimoląg, członek grupy śledczej zajmująca się wątkiem gospodarczym i finansowym w PZPN.

- W żaden sposób nie komentujemy przesłuchania, tego co powiedział świadek i co z tego może wyniknąć - zaznacza Edward Zalewski, szef prokuratorów prowadzących śledztwo w aferze piłkarskiej.

Prokurator Anna Zimoląg prowadzi część śledztwa, w którym zarzuty postawiono byłemu wiceprezesowi PZPN Eugeniuszowi K. oraz sekretarzowi generalnemu związku Zdzisławowi K. Dlatego wszystko wskazuje, że Listkiewicza przesłuchiwana w kwestiach finansowych i gospodarczych PZPN. Eugeniusz K. ma postawiony zarzut działania na szkodę wierzycieli PZPN i nierealizowania postanowień sądu, a sekretarz generalny ma dwa zarzuty niegospodarności.

Czy konsultowani oni swoje decyzje, za podjęcie których później prokuratura postawiła im zarzuty karne? - Nie mogę tego powiedzieć - bronił się wczoraj Listkiewicz. - W PZPN jest tak, że każdy ma swoją "działkę" za która odpowiada.

Na pytanie, czy boi się że następnym razem może zostać wezwany nie w charakterze świadka, ale podejrzanego, Listkiewicz stwierdził: - W życiu trzeba być przygotowanym na wszystko. Ja niczego się nie boję.

Nieoficjalnie wiemy, że Listkiewicz może zostać wezwany do wrocławskiej prokuratury kolejny raz. Wówczas jako świadek będzie przesłuchiwany w kwestiach korupcji wśród sędziów, obserwatorów, członków zarządu związku i ustawiania meczów.

Czy to możliwe, że prokuratorzy postawią zarzuty Michałowi Listkiewiczowi? - Nie odpowiem na tak postawione, teoretyczne pytania - podkreśla prokurator Zalewski.

Krótko rozmawiając z dziennikarzami Listkiewicz zaskoczył stwierdzeniem: Moralnie czuję się winny, iż skala korupcji w polskiej piłce była tak potężna. Zbyt późno zareagowałem na zło które było w naszej piłce. Jestem za to odpowiedzialny i dlatego nie kandydowałem w ostatnich wyborach do władz związku.

Ale równocześnie świadek Listkiewicz bronił sędziów i obserwatorów, zauważając, że nie oni byli największym złem w polskiej piłce. - Przecież sędziowie nie przyjeżdżali na stadion i nie chodzili po korytarzu, czekając i domagając się łapówek. Kto musiał im je proponować i wręczać - analizował. I dodał: Mnie nigdy nikt bezpośrednio nie złożył propozycji korupcyjnej.

Gdy były prezes PZPN - otoczony dziennikarzami, fotoreporterami i kamerzystami - opuszczał budynek prokuratury, na ulicy zatrzymywały się samochody a kierowcy z zainteresowaniem wychylali głowy. Jeden z nich krzyknął: "Listkiewicz do domu", a później zaintonował obraźliwą piosenkę o PZPN-ie śpiewaną na wszystkich polskich stadionach piłkarskich.

Do tej pory w śledztwie korupcyjnym wrocławska prokuratura postawiła zarzuty 176 osobom.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.