Z wyjściowej jedenastki CSKA, która wygrała przed trzema laty finał ze Sportingiem Lizbona, trenerowi Walerijowi Gazajewowi zostało dziewięciu graczy. Moskwę opuścili tylko Brazylijczycy Jo i Daniel Carvalho. - Co za stabilizacja! Pracować z tym samym zespołem przez trzy lata... Niesamowity komfort - złapał się za głowę trener Franciszek Smuda.
Sam jednak też pracuje z Lechem już prawie trzy lata i coraz częściej wspomina o zmianie. - Nie było żadnych rozmów między mną a prezesami o przedłużeniu kontraktu - mówi Smuda. - Mają odbyć się w maju, u schyłku sezonu, gdy będzie wiadomo, jak skończy go Lech. W maju jednak to ja mogę już mieć inne propozycje - uśmiechnął się. Smuda uważa, że jego zespół co pół roku robi postęp. Podaje przykład: - Weźmy naszą wizytę w Mołdawii, podczas Pucharu Intertoto w czerwcu 2006 r. I weźmy tę wizytę w Moskwie. Inny zespół, inne rozgrywki.
Stewardesy duńskiego samolotu, który zawiózł polską drużynę do stolicy Rosji, założyły szaliki "Kolejorza". Na nich widniał napis - "Nadzieja umiera ostatnia". Ta nadzieja Lecha sprowadza się do próby uzyskania choćby remisu. - Biorę go w ciemno - mówi Smuda.
Za to wiceprezes klubu Arkadiusz Kasprzak twierdzi: - Rosjanie z CSKA skończyli sezon ligowy. Z grupy Pucharu UEFA też już prawie wyszli. Zlekceważą Lecha i zostaną skarceni - dodaje buńczucznie. - Zamierzamy wyjść z grupy, bowiem do tej pory Lech nie trafił na klub niemiecki. A tego potrzebujemy, bo gra z Niemcami oznacza największy zarobek. A to ułatwi wzmocnienie zespołu zimą.
Rosyjscy dziennikarze też koncentrują się przede wszystkim na lidze, w której CSKA zajęło drugie miejsce i w ostatniej chwili wywalczyło awans do Ligi Mistrzów. - Osiągnęliśmy cel - mówił w środę trener Gazajew. - Oczywiście, mogliśmy wyprzedzić Rubin Kazań, ale najważniejsze że mamy LM.
A Lech? - Hm... Nie myśleliśmy dotąd o nim specjalnie i nie motywowałem moich zawodników konkretnie na ten mecz - mówi Gazajew. - Mam jednak profesjonalistów i nie muszę tego robić. Mobilizują się sami, niezależnie od siły rywala. Wyjdą i zrobią swoje.
W Moskwie nie jest wcale zimniej niż w Polsce, ale leży tu znacznie więcej śniegu - stolicę Rosji praktycznie przykrywa. - Ja tam lubię mróz. Nie cierpię grać w upale. Kiedy tylko robi się mroźno, od razu lepiej mi idzie - mówi piłkarz Lecha Ivan Djurdjević, który sporą część kariery spędził w... Portugalii. To właśnie on strzelił gola w ostatnim ligowym meczu "Kolejorza" na ośnieżonym boisku w Krakowie.
Na stadionie na Łużnikach nie będzie jednak trzeba używać łopat, jak przed meczem z Cracovią. To sztuczna murawa, więc środowy trening na tej nawierzchni był bardzo ważny. Lech przesuwał go na coraz późniejsze godziny, bowiem autokar wiozący piłkarzy z lotniska Wnukowo do hotelu Kempinski przy placu Czerwonym utknął w korkach.
- Lech zagra takim samym ustawieniem, jak w meczu z Cracovią - zapewnia Smuda, czyli na boisku znajdzie się miejsce i dla Peruwiańczyka Hernana Rengifo, i dla Roberta Lewandowskiego. - Zastanawiam się tylko, czy wystawić Tomasza Bandrowskiego, czy Sławomira Peszkę. Peszko byłby chyba lepszy na Żyrkowa, a Bandrowski zbyt często niecelnie podaje. A na tej nawierzchni - Smuda dotyka podczas treningu sztucznej trawy - niecelne podania to śmiertelne zagrożenie dla Lecha.
Lech będzie miał jasny cel - żadnych górnych i długich podań. Ma grać tylko krótko i po trawie, na której piłka dostaje ostrego poślizgu. - Ale zasuwa! - mówią piłkarze, a Smuda dodaje, że "jak się zagra po niej dobrą pasówkę, piła idzie jak torpeda".
Trawa jest podobna do tej, na której Lech trenował w Poznaniu, choć nieco krótsza. - Gra się tu tak jak w hali, a my to mamy opanowane - mówi Smuda.
Ivan Turina, bramkarz: - Nie przypomina aż tak bardzo tej w Poznaniu. Jest dla mnie bardzo niebezpieczna, bo piłka puszczona kozłem sprawia kłopot. To w końcu tylko plastik, nie roślina.
Trener Smuda najbardziej liczy na Rengifo. - Bez niego nie ma ataku, nie ma gry ofensywnej - mówi. Rengifo naciągnął na głowę wełnianą czapkę i pociągał nosem. - Nie martwię się meczem z CSKA. Martwię się losem reprezentacji Peru - zwierzył się. Jego drużyna została właśnie wykluczone z wszelkich rozgrywek przez FIFA (podobny jak w Polsce konflikt związek - rząd), w tym eliminacji mundialu w RPA. - Myślę, że to koniec. Nie przywrócą nas. Nie będziemy już grać tych eliminacji.
- I dobrze - stwierdził Smuda. - Mniej będzie podróżować do tej Ameryki Południowej i z powrotem.
Wcześniej, na poznańskim lotnisku Ławica, bardziej zmartwiony od Rengifo był kolumbijski obrońca Manuel Arboleda. Jako ostatni poszedł na odprawę i wszedł do samolotu. Choć każdemu, kto go mijał, pokazywał uniesiony kciuk, wszyscy wiedzieli, jaki jest problem - Arboleda boi się latać. Siedział więc w hali lotniska najdłużej jak tylko mógł, odmawiając pod nosem modlitwę, aż w końcu trener Smuda krzyknął do niego: - Chodź już, Manu!
On akurat rozumie Arboledę. Sam się boi latania.