Eliminacje w Formule 1 będą spektakularne?

Nagroda pieniężna i dodatkowy punkt za zdobycie pole position, ale przede wszystkim rewolucja w zasadach kwalifikacji - tego chcą zespoły

Heidfeld: BMW o krok przed rywalami ?

Stowarzyszenie Zrzeszające Zespoły Formuły 1 (FOTA) ma własny projekt zmian, które miałyby zostać wprowadzone już w przyszłym sezonie. Grzebać w przepisach zaczęła Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA), która przywróciła gładkie opony, "wyczyściła" bolidy z elementów wpływających na przyczepność aerodynamiczną i dopuściła stosowanie KERS (dodatkowy napęd, w którym wykorzystywana jest energia wytwarzana podczas hamowania). Wszystko, by ułatwić wyprzedzanie.

Kilkanaście dni temu właściciel praw komercyjnych F1 Bernie Ecclestone zapowiedział, że 12 grudnia na posiedzeniu FIA będzie przekonywał do innych zmian - punkty miałyby zostać zlikwidowane, trzej pierwsi kierowcy dostawaliby medale, a mistrzem świata zostałby ten, który zdobyłby najwięcej złotych. - To zachęci kierowców z czołówki do wyprzedzania - mówi władca F1.

Tymczasem już 4 grudnia FOTA może dojść do porozumienia w sprawie formatu kwalifikacji i zdecydować się na przedstawienie propozycji FIA.

Zespoły chcą uatrakcyjnić czasówkę. Przez ostatnie trzy lata podzielona była ona na trzy sesje - w dwóch pierwszych odpadało po pięciu najwolniejszych kierowców. W trzeciej sesji, kiedy w samochodach była już ilość paliwa, z którą stawały one dzień później na starcie, wyniki determinowały kolejność na miejscach 1-10. Słabością tego formatu był fakt, że w czołówce kwalifikacji nie byli często kierowcy najszybsi, tylko ci, którzy jechali najlżejszymi bolidami.

Teraz miałoby się to zmienić. Na początku kwalifikacji na tor wyjeżdżałoby wszystkie 20 bolidów z taką samą ilością paliwa i kierowcy na każdym okrążeniu walczyliby o jak najlepszy czas. Po kolejnym kółku odpadałby ten, kto miał na nim najgorszy wynik. I tak aż do wyłonienia najlepszej szóstki, która mogłaby zjechać na zmianę opon (ale nie na tankowanie), a potem walczyć o pole position. Zwycięzca kwalifikacji dostawałby pieniądze i punkt do klasyfikacji generalnej.

Pomysł jest kontrowersyjny. Po pierwsze, istnieje duże ryzyko, że nieustanny sprint po wynik w zbitej stawce powodowałby kraksy. Po drugie, już można sobie wyobrazić pretensje i zarzuty o blokowanie rywali. Po trzecie, przyznawanie punktu za pole position nie ma sensu, jeśli zostaną wprowadzone medale Ecclestone'a. Poza tym na obecnym etapie zbyt wiele w nim niedomówień (np. kolejność wyjazdu na tor na początku kwalifikacji).

Plusem takiego rozwiązania miałoby być to, że czasówkę wygrywałby najszybszy kierowca. Różnice wynikające z ilości benzyny w baku zostałyby zniesione.

Kwalifikacje F1 to najbardziej podatny na zmiany element Grand Prix - od 2003 roku ich zasady (czasem fundamentalne, czasem kosmetyczne) zmieniały się aż osiem razy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.