Korona wylądowała w Nowym Jorku w czwartek kilkanaście minut po 20. Z lotniska Kennedy'ego kielczanie od razu ruszyli w kilkugodzinną podróż do ich pierwszej bazy - New Britain w stanie Connecticut w hrabstwie Hartford. - Byliśmy bardzo padnięci po podroży... Wszyscy myśleli tylko o szybkim prysznicu i żeby jak najszybciej położyć się do łóżek - opowiadał Paweł Grabowski, kierownik drużyny. Wyprawa z Kielc plus lot z Okęcia z przesiadką i czterogodzinnym oczekiwaniem w Amsterdamie oraz późniejsza podróż na miejsce trwały łącznie bowiem aż 26 godzin! Kielczanie szybko poradzili sobie jednak z różnicą czasu i wczoraj po południu już normalnie trenowali. W sobotę zmierzą się bowiem w swym pierwszym sparingu z polonijnym zespołem Connecticut New Britain. - O rywalu nie wiemy absolutnie nic prócz tego, że grają tam tylko polscy amatorzy - przyznaje Grabowski.
A jakie pierwsze wrażenia po przylocie? - Zostaliśmy niezwykle miło przyjęci przez gospodarzy [sponsorem wyjazdu jest Polonia amerykańska - przyp. red.]. Mamy wspaniały hotel do dyspozycji, z basem i centrum odnowy - opisuje kierownik Korony. Kielczanie zaczęli pobyt w Ameryce od zwiedzenia centrum 72-tysięczego New Britain. - Piłkarze udali się też na drobne zakupy - dodaje Grabowski.