Tak bardzo chcą, że nie potrafią

I LIGA SIATKAREK. Komplet widzów obserwował spotkanie Piasta Szczecin z Sokołem Chorzów. Jeśli szczecinianki szybko się nie przebudzą, to frekwencja bardzo spadnie.

Piast przegrał 1:3. Co się dzieje? Wciąż nie wiadomo. Bilans po 6 meczach jest słabiutki (2:4) jak na przedsezonowe apetyty, rozmach w transferach i finansowe zaplecze. Porażki można zrzucić na remont SDS, przez który siatkarki trenowały "różnie", ale nie powinno to być usprawiedliwieniem dla zespołu z aspiracjami. Trener Marek Mierzwiński apeluje, by przestać o jego drużynie mówić jako faworycie do awansu, a sam rozgląda się za dobrym psychologiem. Nasze zawodniczki niezbyt dobrze radzą sobie z presją i jest to problem od kilku sezonów, gdy przegrywały najistotniejsze spotkania. Mecz z Chorzowem - pierwszy u siebie - miał pokazać Piasta we właściwych torach.

- Tak bardzo skupiłyśmy się na tym meczu i... nie udał nam się występ - mówiła rozgoryczona rozgrywająca Marta Szymańska.

Chorzowianki były w szoku.

- Nikt z nas nie spodziewał się takiego wyniku - przyznała rozgrywająca Sokoła Weronika Kaczmarek. - Chciałyśmy powalczyć, ale tak się mówi przed każdym meczem. My nie wiedziałyśmy, na co nas stać, bo miałyśmy trzytygodniową przerwę. No i przyszło nam grać w dalekim Szczecinie, na nowo otwartej hali, przy komplecie widzów i ze świetną oprawą. Trochę się na początku tego przestraszyłyśmy, ale później było wszystko w porządku. A wynik jest rewelacyjny.

- Zadecydowała wola walki. U swoich dziewczyn widziałem ją przez cały mecz - stwierdził trener Wojciech Jaroszewicz.

Piast walczył, ale był bezsilny. Słabiutki atak (najskuteczniejsza zawodniczka większość punktów zdobywała po obijaniu bloku, czystych zbić było niewiele), przeciętne przyjęcie, brak bloku.

- Za szybko spuszczałyśmy głowę, a momenty zrywu były spóźnione. W końcówkach trzech przegranych setów miałyśmy szanse i same je psułyśmy własnymi błędami. Niestety nie było nikogo, kto krzyknąłby, że bierze ciężar gry na siebie, i to zrobił - podsumowuje Szymańska.

Awans oddala się od Piasta. Jeśli nasz zespół nie zacznie wykorzystywać potencjału - do play-offów (o ile w tak słabej formie się zakwalifikuje) przystąpi z niskiej lokaty. A Sokół może powalczyć o fotel lidera.

- Na awans nie mamy presji. My chcemy, ale nie musimy. To zapewnia nam spokojniejszą głowę i chyba jest to dobre - zauważyła Kaczmarek. Jaroszewski: - Latem Piast dokonał wielu transferów. My skład uzupełniliśmy, a nie wzmocniliśmy. Zawodniczki, które od nas odeszły, może nie były lepsze, ale były zgrane. I w tym była ich przewaga, bo zespół buduje się minimum rok. Chcemy walczyć, ale pod względem finansowym nie mamy co marzyć o awansie.

Na razie działacze zachowują spokój. Mierzwiński już raz podawał się do dymisji, ale pracuje dalej. Cicho też o zmianach w zespole lub karach. W poniedziałek Piast podejmie Budowlanych Łódź w meczu pucharowym (w lidze ma pauzę). - Bardzo byśmy chciały, żeby w końcu rozpoczął się dla nas dobry czas - mówi Marta Szymańska.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.