Wielki hit transferowy mistrzów PLS, czyli rozczarowanie

- Jeśli przegramy z Panathinaikosem, możemy zapomnieć o awansie do kolejnej rundy Ligi Mistrzów - mówią siatkarze PGE Skry Bełchatów. Ostatnio jednak przegrywają w fatalnym stylu

Bartosz Kurek: Mamy problemy w każdej formacji ?

Bełchatowianie grają w Atenach w czwartek, ale już wczoraj polecieli do Grecji. Po porażkach z Friedrichshafen 0:3 (LM) i Jastrzębskim Węglem 2:3 (liga polska) chcą pieczołowicie się do meczu przygotować i solidnie potrenować, bo drużyna sprawia wrażenie niezgranej. Widać to przede wszystkim we współpracy z rozgrywającym.

Miguel Angel Falasca przychodził do Bełchatowa jako gwiazda europejskiej siatkówki. To on poprowadził reprezentację Hiszpanii do sensacyjnego mistrzostwa Europy, to on kierował niedocenianym, lecz świetnie spisującym się w Lidze Mistrzów Portolem Majorka (wyeliminował m.in. Skrę). - Jedyną pozycją, na której ostatnio nie było zmian, jest rozegranie. Dlatego sięgamy po Falascę - tłumaczyli szefowie klubu. Płacą mu 180 tys. euro za sezon, dwa razy więcej, niż dostawał na Majorce.

Po pięciu meczach sezonu hit zmienił się w rozczarowanie. Hiszpan dobrze zagrywa i blokuje, ale zawodzi w najważniejszym - rozegraniu. I nie usprawiedliwia go nawet kiepski odbiór zagrywki. Falasca nie pomaga drużynie, w dodatku w trudnych chwilach nie wytrzymuje napięcia i zaczyna popełniać proste błędy. Skra gra w sposób mało urozmaicony, bo Hiszpan rzadko wykorzystuje w ataku środkowych, a zbicia z tzw. szóstej strefy, czyli środka drugiej linii, można policzyć na palcach. To ułatwia zadanie blokowi rywali.

Falasca kiepsko współpracuje też z Mariuszem Wlazłym. Atakujący reprezentacji najskuteczniej zbija z tzw. wysokiej piłki, wykorzystując ogromną skoczność. Falasca często o tym zapomina, zmusza go do zbić z szybkich ataków.

Na razie hiszpański siatkarz cieszy się wielkim zaufaniem Daniela Castellaniego. - Nie sądzę, by zmiana rozgrywającego coś zmieniła w naszej grze - mówił trener tydzień temu po porażce z VfB Friedrichshafen. W spotkaniu z Jastrzębskim Węglem wpuścił na boisko Macieja Dobrowolskiego, ale wtedy, gdy Skra przegrywała już 11:18. W kolejnym secie znów rozgrywał Hiszpan.

Siatkarze Skry nie chcą oficjalnie wypowiadać się o współpracy z Falascą. - Wszyscy popełniamy błędy - mówi Daniel Pliński. Drugi trener Jacek Nawrocki uważa, że najgorsze, co teraz można zrobić, to szukać winnych. - Zgadzam się, Falasca nie prowadzi gry tak, jak chcemy. Ale przyczyną jest słabe przyjęcie zagrywki - dodaje.

Tymczasem w Panathinaikosie znakomicie serwują Kolumbijczyk Agamez (w spotkaniu z Iskrą Odincowo miał cztery asy) czy słynny Serb Andrija Gerić. - Jeśli poradzimy sobie z ich zagrywką, będzie dobrze - kończy Nawrocki.

Skra coraz słabsza ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.