Liga Mistrzów: Najlepszy od miesięcy mecz Saganowskiego ?
Marek Saganowski: Nie.
- Sporo. Mam nadzieję, że na kolejnego nie trzeba będzie czekać ponad trzy lata. Za dwa tygodnie gramy u siebie z Villareal, też chcę coś strzelić. A potem przyjeżdża do nas Celtic z Arturem Borucem... Na każdy mecz wychodzę z nastawieniem, by trafić do siatki. Potwierdziłem, że mogę grać i być skuteczny również w wielkich meczach, na wysokim poziomie. Podobną bramkę, "szczupakiem" zdobyłem kiedyś w Pucharze UEFA w barwach Vitorii Guimaraes przeciwko Boltonowi. Satysfakcja tym większa, że w tym sezonie Villareal traci mało goli w lidze.
- Trudno, ważne że sędzia uznał. Zresztą Villareal wbiło nam dwa gole ze spalonych, więc właściwie to my możemy czuć się pokrzywdzeni. Cieszę się z bramki i asysty, zagrałem dobrze. Tylko ten wynik rozczarowuje. Nie tylko w Champions League przegrywamy, w lidze też. Kilku obrońców leczy kontuzje i to widać.
- Dlatego mówię, że nie ma się z czego cieszyć. Mecz miał dwie odsłony. Pierwszą, jaśniejszą. Do przerwy zaskoczyliśmy Hiszpanów. Graliśmy dokładnie tak, jak w Glasgow. Czyli jednym napastnikiem i z kontry. Tyle, że byliśmy skuteczni. W defensywie mieliśmy nie dopuszczać do wrzutek z bocznych sektorów boiska. Niestety, "jechali" z nami lewą stroną strasznie. Przed przerwą padły dwa gole, po przerwie dołożyli trzy. Zdominowali nas po przerwie zupełnie. I to była ta ciemna strona meczu.
- Kiepska. Ciężko sobie darować tę porażkę, ale dwa kolejne mecze gramy u siebie. Trochę już się tej Ligi Mistrzów poduczyliśmy, dostaliśmy lekcje. Pora na wnioski.
- Nie wiem. Żyję z dnia na dzień. Jedno, co wiem, to to, że jestem wypożyczony do grudnia.