GP Chin: Kubica i Massa czyhają na błąd wkurzonego Hamiltona

Atak krytyki na Lewisa Hamiltona jest tak przygniatający przed niedzielnym, przedostatnim w sezonie, Grand Prix Chin, że lider może znów popełnić błąd w walce o tytuł. Na to jak sępy czekają Robert Kubica i Felipe Massa.

Hamilton: Kierowcy F1 nie lubią mnie, bo mi zazdroszczą ?

- Nie jest Marsjaninem. Nie jest Muhammadem Alim. Ktoś musi mu to powiedzieć. Znów przegra walkę o tytuł! - mówił w piątek w Szanghaju szef zespołu Renault Flavio Briatore o najbliższej przyszłości 23-letniego Hamiltona, lidera klasyfikacji kierowców. Już w niedzielę Brytyjczyk może zapewnić sobie najważniejsze trofeum jako najmłodszy kierowca w historii.

Briatore, który od dwudziestu lat jest w Formule 1, odkrył Michaela Schumachera i Fernando Alonso, prawdopodobnie wie, co mówi. Łatwo mu wieszczyć - przed rokiem jedyny swój wyścig w Szanghaju Hamilton skończył na żwirowym poboczu po idiotycznym błędzie.

I jak się później okazało, pogrzebał na tym żwirze szansę na tytuł mistrza świata.

Tuż przed kluczowym wyścigiem tego sezonu Briatore znalazł się w szerokiej grupie krytyków Hamiltona. Jest w niej wraz z Kubicą, Alonso (Renault), Jarno Trullim (Toyota), zapowiadającym złożenie oficjalnej skargi na Brytyjczyka za niebezpieczne manewry, których stał się ofiarą, oraz Markiem Webberem (Red Bull), szefem wpływowego stowarzyszenia kierowców F1.

Dawno nie słychać było w stonowanej zwykle Formule 1 tak wielu ostrych słów wypowiadanych wprost pod adresem jednego kierowcy.

Cichych przeciwników Hamiltona jest o wiele więcej.

Powszechna krytyka powinna zwiększyć presję na Brytyjczyku. Już w czwartek musiał przekonywać, że wcale nie jeździ zbyt ryzykownie. A przede wszystkim zadeklarował, że nie pojedzie niebezpiecznie w Szanghaju. W piątek odpowiedział krytykom w perfekcyjny sposób. Miał najlepsze czasy w obydwu treningach, nikt oprócz niego nie przełamał bariery 1,36 s na okrążeniu.

Aż 11 razy kierowcy wypadali z toru na żwirowe pobocze, w tym dwukrotnie Kubica i raz Hamilton. Aż pięć razy bolidy traciły przyczepność i wpadały w poślizg, kręciły bączki wokół własnej osi, pozostając jednak na torze.

Skąd tyle pomyłek? Dlaczego wśród popełniających je byli najlepsi kierowcy?

Nie chodzi tylko o trudności w adaptacji do stresu przed kluczowym wyścigiem. Stresu zrozumiałego, wziąwszy pod uwagę, że na tytuł mają wciąż szansę Hamilton (84 pkt), Massa (79) i Kubica (72), czyli trzej kierowcy z trzech różnych zespołów.

Do tego lider czwartego zespołu, czyli Fernando Alonso, wygrał dwa ostatnie wyścigi, a obrońca trofeum i zeszłoroczny zwycięzca w GP Chin Kimi Räikkönen szaleje, aby udowodnić, że słusznie uważa się go za najszybszego w stawce. Za co Ferrari płaci mu 50 mln euro rocznie.

Chodzi też o to, że Szanghaj jest nowym, bardzo rzadko używanym torem, z chropawym asfaltem. Powierzchnia gładkiej opony po kilkudziesięciu kilometrach jazdy na nim przypomina fakturą koszyk z wikliny. - Na drugim i 13. zakręcie spodziewam się szczególnych trudności dla kierowców. Ze względu na granulkowanie, kiedy opona traci przyczepność - powiedział Hirohide Hamashima z Bridgestone'a, dostawcy opon do Formuły 1.

Właśnie granulkowanie - mocne ścieranie się opon przy bocznych przeciążeniach, czyli na szybkich zakrętach - spowodowało kłopoty Kubicy w ostatnim wyścigu o GP Japonii. Teraz może być gorzej. Tak więc dobór opon i ustawienie samochodu tak, aby niszczyły się jak najmniej - to podstawowe zadanie dla zespołu. Stąd piątkowy trening na granicznych szybkościach, na długich dystansach. Robert Kubica i jego kolega z zespołu Nick Heidfeld na dwóch treningach przejechali prawie 700 km. - Wciąż nie jestem zadowolony z ustawienia samochodu, przyczepność jest słaba. Czeka nas jeszcze mnóstwo pracy - powiedział Kubica. Mówiąc to, wiedział, że czasu jest mało. Przed kwalifikacjami został tylko jeden, dzisiejszy, trening. Zespół będzie pracował całą noc. - Jedno oko mam otwarte na Kubicę, ale drugie na zespół - mówił szef BMW-Sauber Mario Theissen. Wciąż jest bowiem szansa na zdobycie trofeum konstruktorów - BMW-Sauber traci do lidera Ferrari 14 pkt, zaś do McLarena 7 pkt. W jednym wyścigu do zdobycia jest w tej klasyfikacji 18 pkt.

Sytuacja Polaka jest bardzo trudna. Bukmacherzy nie uważają go za faworyta wyścigu - jego szanse ustalili na 17:1, podczas gdy Hamiltona na 2,5:1, a Massy na 3:1. Szanse Kubicy na zdobycie tytułu według Ladbrokes wynoszą 15:1, Hamiltona 1,28:1, a Massy 3,75:1.

Nic dziwnego.

Po pierwsze, dwa dotychczasowe wyścigi Kubicy w Szanghaju zakończyły się porażkami, choć nie z winy Polaka. Po drugie, aby liczyć się w walce o tytuł do ostatniego wyścigu sezonu, Kubica musi być w wyścigu lepszy od Hamiltona o trzy punkty, zaś do drugiego w klasyfikacji Massy nie może stracić więcej niż dwa. Teoretycznie więc nawet zwycięstwo w Chinach może nie zapewnić Polakowi przywileju ścigania się o tytuł za dwa tygodnie w Brazylii.

Jego przeciwnicy do trofeum są w o niebo lepszej sytuacji - jeśli Hamilton zdobędzie w Chinach sześć punktów więcej niż Massa, będzie mistrzem świata.

Wtedy nie powtórzy się poprzedni sezon, kiedy Hamilton, lider klasyfikacji kierowców, w dwóch wyścigach zaprzepaścił 17-punktową przewagę nad Räikkönenem. - To, co zrobił w zeszłym roku Hamilton, nadawało się na do Księgi Rekordów Guinnessa - szydził w piątek Briatore.

Rekordy są po to, aby je bić.

Villeneuve: Kubica najbardziej zasługuje na tytuł ?

Flavio Briatore: Hamilton musi zrozumieć, że nie jest Muhammadem Ali ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.