Dariusz Dudka: Nie obwiniajcie Boruca

- Po tym, co się stało, zdecydowanym faworytem grupy są Czesi. Słowacy nie będą się liczyć, nam nie pozostaje nic innego, jak wygrywać - mówi ?Gazecie Wyborczej" i portalowi Sport.plobrońca reprezentacji i francuskiego Auxerre.

Artur Boruc: Zawaliłem i strasznie się z tym czuję ?

Robert Błoński, Michał Szadkowski: Ochłonął pan po porażce ze Słowacją?

Dariusz Dudka: Nie mogę się z nią pogodzić. Jestem rozgoryczony, bo porażka w takich okolicznościach zdarza się rzadko. Przegraliśmy wygrany mecz na własne życzenie. Nigdy chyba drużyna, w której grałem, nie straciła dwóch goli w minutę. Od razu wróciły złe wspomnienia z eliminacji Ligi Mistrzów. W Wiśle frajersko roztrwoniliśmy wygraną 3:1 z Panathinaikosem. Odpadliśmy po dogrywce.

W jaki sposób Polska przegrała ze Słowacją?

- Za pierwszą bramkę nie wolno obwiniać Artura Boruca. Popełnił błąd, ale tyle meczów nam wybronił, że znęcanie się nad nim byłoby nie w porządku. Każdemu zdarzają się pomyłki. Jemu w Bratysławie. Nawet z nim o tym nie rozmawialiśmy, nie było sensu. Ma taki charakter, że sobie poradzi, zresztą od razu przyznał się do błędu.

Przy drugim golu chciałem zablokować strzał, ale piłka dziwnie się odbiła i trafiła mnie w kolano. Uderzyła w słupek. Marcin Wasilewski chciał jeszcze ratować sytuację, ale nie trafił w piłkę. Dziwny gol.

Był konsekwencją pierwszego?

- Tak, chcieliśmy odrobić stratę, koledzy pobiegli na połowę Słowaków. Na naszej zostaliśmy we trzech. Nie byliśmy przygotowani na kontrę Słowaków. W pewnym momencie oni mieli aut, a Michał Żewłakow albo Grzesiek Wojtkowiak, zamiast wrócić lewą stroną, dyskutował z sędzią. Byliśmy źle ustawieni, zostawiliśmy Marka Czecha bez opieki. Wszystko to efekt rozkojarzenia. Nie wrócili też pomocnicy, przed polem karnym stało dwóch kolejnych Słowaków. Zakręciła nami pierwsza bramka.

Pluję sobie w brodę i nie mogę darować, szczególnie że mieliśmy lepsze sytuacje. Szkoda, że Ebi i Kuba nie strzelili goli. Boli tym bardziej, że zwykle kiedy drużyna traci bramkę, rzuca się, by odrobić stratę. My Słowakom na to nie pozwoliliśmy, nie mieli okazji.

W ostatnich meczach zagrał pan na środku obrony, wcześniej długo był środkowym pomocnikiem. Jak oceni pan powrót do defensywy?

- Dawno nie grałem w obronie, jak na taką przerwę było nieźle. Ale nie wiem, czy to powrót na stałe. Adam Kokoszka może już grać w Empoli. Zobaczymy, czy odzyska formę. Jeśli miałbym wrócić do pomocy, ciężko będzie wygrać rywalizację z Rafałem Murawskim. Na razie jednak nie chcę spekulować, co będzie za pięć miesięcy.

Jest pan jednym z piłkarzy, o których najbliższą przyszłość można być niespokojnym. Czy zacznie pan grać w Auxerre?

- Dużo wyjaśni się po następnych dwóch meczach - z Rennes i Lyonem. Jeśli oba przegramy, nie wyobrażam sobie, by obyło się bez zmian. Ciekawe tylko, czy trener Fernandez znów mi zaufa. Czekam na swoją szansę, ale jeśli wrócę, to pewnie nie do obrony. Może być i tak, że zagram na prawej pomocy. Gramy jednym defensywnym pomocnikiem i dwoma ustawionymi przed nim. Tam nie ma dla mnie miejsca.

Na ile porażka ze Słowacją komplikuje sytuację w grupie?

- Bardzo. Gdybyśmy wygrali, zacząłbym już myśleć o mundialu w RPA. Dziesięć punktów w czterech meczach byłoby ideałem. Teraz faworytem są Czesi. Nie wyobrażam sobie, by tracili punkty u siebie. Słowacy nie będą się liczyli. Słowacy są zdecydowanie do ogrania. Tym bardziej że czekają ich jeszcze mecze z Czechami i z nami na wyjeździe. Nam pozostało już tylko jedno - wygrywać.

Kto Sportowym VIP-em 2008 r. - zagłosuj ?

Czytaj na blogach Sport.pl:

Dlaczego zawsze pogrążają nas bramkarze? - zastanawia się Rafał Stec ?

Dlaczego nie skopię leżącego Boruca? - wyjaśnia Michał Pol ?

Copyright © Agora SA