Artur Boruc: Po to przyjechałem, ale skład zna tylko trener. Łukasz Fabiański zagrał bardzo poprawnie ze Słowenią i z San Marino. Nie będę gdybał, czy ja broniłbym jeszcze lepiej.
- Żal mi meczów. Nie zagrałem wyłącznie ze swojej winy. To odpowiednia kara do tego, co zrobiliśmy. A wstyd? Każdy ma mniejsze czy większe grzeszki, za które się wstydzi. Ja nie czułem się jakoś specjalnie zdołowany. Nie mówię, że zrobiliśmy dobrze, ale niepotrzebna była tak wielka afera.
- Cały problem w tym, że mało kto wie, co się wydarzyło we Lwowie. Dlaczego akurat 70 procent, nie mam pojęcia.
- Wszystko zostało wyjaśnione na miejscu. Zrobiliśmy źle, złamaliśmy regulamin i bez dwóch zdań zasłużyliśmy na karę.
- Nie wiem. Moim zdaniem trener nie musiał przyjeżdżać do Szkocji. Po co rozmawiać o sprawie trzy i pół godziny, skoro równie dobrze można trzy i pół minuty? A wnioski mogą być identyczne.
- Ciekawe, skąd pan Boniek to wie. Ja się nie wypowiadam, bo nie ma o czym.
- No i w tym największy problem, że pan Koźmiński o wszystkim się dowiedział i to rozgłosił. Przestańmy rozmawiać o Lwowie. Było, minęło. Teraz jest weselej, wróciłem do kadry.
- Takich zakrętów miałem już w życiu kilka, więc i tymi specjalnie się nie przejmuję. Stało się to w jednym momencie i stąd taka afera.
- Nie. Każdy popełnia błędy, a ja nie jestem maszyną. Przyszły jednak w złym momencie i tylko podgrzały atmosferę. Formy nie straciłem, może miałem mniej szczęścia.
- To był pomysł trenera i ja go akceptuję. Nie widzę związku między tym, że siedziałem na ławce, a wydarzeniami po meczu.
- Na Ukrainie - pomyliłem kierunki. Żartuję. Spóźnił mi się pociąg i tyle.
Beenhakker jest gotów pomóc Feyenoordowi ?
- Teraz też nim będę? W dwóch pierwszych meczach ostatnich eliminacji nie siedziałem przecież na ławce rezerwowych, tylko w domu, z piwem w ręku. Żartuję, żartuję! Jeśli eliminacje skończą się awansem, nie mam nic przeciwko temu, by historia się powtórzyła. Gdy awansujemy do RPA, zapieję ze szczęścia.
- Naprawdę.
- Czasem lepiej pomóc drużynie narodowej, wyjeżdżając ze zgrupowania. Nie było sensu zajmować miejsca komuś zupełnie zdrowemu. Wyszło to wszystkim na dobre.
- Dam. Byłem już w życiu rezerwowym i nie miałem problemów. Ale wierzę, że nic nie jest przesądzone.
- I chyba się cieszy, bo lubi takie problemy.
- Jestem tutaj po to, by bronić. Nie wiem, jak się zachowam, jeśli nie zagram.
- To było zawstydzające. W Glasgow sprawę z kuratorem znał facet odpowiedzialny za boiska treningowe, który nie wie nic o Polsce. Pytał mnie o to nawet Shunsuke Nakamura, bo w Japonii też o tym mówili!
- Jeśli czuł się poszkodowany, ma do tego prawo. Nie widzę problemu. Ja jestem w stu procentach za trenerem. Osiągnął wiele wcześniej, z polską reprezentacją też. Cenię Beenhakkera choćby za to, że wyprostował sprawy między nami a PZPN. Jest wreszcie normalnie, traktowani jesteśmy profesjonalnie. Poziom sportowy też za czasów Beenhakkera się podniósł, choć Euro nam nie wyszło. Poprzednie eliminacje zaczęliśmy nawet gorzej niż teraz. Ale nie mówmy, że z Czechami i ze Słowacją gramy najważniejsze mecze w życiu. To nie są mecze ostatniej szansy. Ciśnienie jest, ale je wytrzymamy. Ja nigdy nie myślę za wiele o przeciwnikach.
- Sens w tym pytaniu jest. Ale wciąż chodzi o mecz piłki nożnej. Jesteśmy piłkarzami, na co dzień gramy w piłkę, a podczas zgrupowań mamy czas, by się dogadać w każdej kwestii.
- Nie wiem. 10 milionów funtów za bramkarza to wciąż bardzo dużo pieniędzy [tyle żąda Celtic za Boruca]. Nawet ostatnio zagrałem słabiej z Rangersami, żeby zbić cenę (śmiech). Ale po meczu z Villarrealem znowu skoczyła. Nie ma na mnie chętnych i nic z tym nie zrobię. Ubolewam, że nikt taki do tej pory się nie znalazł.
- Zapewniam, że nie trzeba kończyć kariery, by napić się z kumplami. Chciałbym coś zmienić, ale nie na siłę. Oferty miałem, nie chcę nawet pamiętać skąd. Po co się katować?
Petr Rada: Boję się Krzynówka, Smolarka, Lewandowskiego... ?