Dlaczego pływacki świat ucieka Polakom?

- Bo od lat trenują na tych samych, przestarzałych basenach - mówi trener kadry Paweł Słomiński. Czy w Warszawie powstanie wreszcie obiekt na światowym poziomie?

Premier Donald Tusk idzie na wojnę z FIFA ?

- Świat poszedł do przodu, a my nie - mówił rozczarowany swoim występem w Pekinie Paweł Korzeniowski, były mistrz świata i Europy. Załamana niemocą w walce z Chinkami i zawodniczkami z Europy Otylia Jędrzejczak była po igrzyskach bliska zakończenia kariery. Kompletną klęską zakończył się udział pozostałych zawodników, mimo że część z nich poprawiła swoje rekordy życiowe.

Co to znaczy, że "świat poszedł do przodu, a my nie"? Wystarczy spojrzeć, w jakich warunkach do startu na igrzyskach przygotowywali się Michael Phelps, Zige Liu czy Jessicah Schipper, a w jakich Polacy, by zrozumieć, że by odnosić sukcesy w pływaniu, sam talent już nie wystarczy. Phelps w drodze po osiem złotych medali w Pekinie miał do dyspozycji sztab trenerów, ale też korzystał z najnowocześniejszych basenów i nowinek technologicznych. Każdy jego ruch w wodzie śledziły kamery, wychwytując najmniejsze błędy w sylwetce. Podobnie przygotowywali się Australijczycy czy Francuzi.

Chałupnictwo

Jak trenują Polacy ? Niestety, niemalże tak jak 20 lat temu. Zmieniły się co prawda metody, jednak warunki są takie same, a nawet gorsze. Pływacy mogą korzystać w Polsce z trzech 50-metrowych rekreacyjnych basenów, gdzie muszą ustawiać się w kolejce, by móc poćwiczyć. Codzienny trening na pływalni Akademii Wychowania Fizycznego, głównej bazie treningowej kadrowiczów zbudowanej w latach 20. poprzedniego wieku, to jeszcze większa udręka. - Tory są wąskie, więc gdy płynie Korzeniowski, zaczepia innego pływaka - mówi Paweł Słomiński, trener reprezentacji. - To obiekt dydaktyczny, na którym można prowadzić zajęcia dla studentów, a nie trening kadry narodowej. Choć większość reprezentantów studiuje i trenuje na AWF, jako kadrowicze są tu gośćmi, a co za tym idzie, umieszczeni zostali niemalże na końcu kolejki chętnych do skorzystania z basenu. Trening zaczynają więc o 6 rano i muszą skończyć do 8, bo później na pływalnię wchodzą studenci. - I tak jest lepiej niż jeszcze rok temu - dodaje Słomiński. - Wówczas musieliśmy kończyć zajęcia o 7. To był prawdziwy koszmar, choć i dziś są zawodnicy, którzy, by zdążyć na trening, muszą wstawać o 4 nad ranem.

Dlatego kadra prawie 300 dni w roku spędza na zgrupowaniach, tułając się od ośrodka w Ostrowcu Świętokrzyskim, poprzez Oświęcim, Gorzów Wielkopolski, a kończąc na basenach w Niemczech i USA.

Parada na cześć Phelpsa w Baltimore  ?

Nasze baseny są też przestarzałe. - Światowa czołówka trenuje na obiektach wyposażonych m.in. w kanał z regulowanym przepływem wody, by w trójwymiarze sprawdzić technikę zawodnika, my nie mamy nic - podkreśla Słomiński. - Doraźnie korzystamy z usług światowej klasy ekspertów, którzy przyjeżdżają ze swoją aparaturą. Kolega w domu skonstruował urządzenie, które potrafi sfilmować zawodnika spod i znad wody. Wszystko to jednak nosi znamiona chałupnictwa - mówi z żalem trener pływaków. W Polsce nie ma pływalni wyposażonej w tzw. lidera, czyli urządzenie, które pomaga utrzymać stałe tempo pływania. - Jest to niezbędne choćby po to, by przeprowadzić testy mleczanowe - wyjaśnia Słomiński. - Niestety, prosty przyrząd, który jeszcze w latach 80. był na naszych pływalniach, dziś traktowany jest jak cud techniki.

Pływacy czekają na basen

Po rekordach świata i medalach Otylii oraz Pawła Korzeniowskiego, gdy do miejskich basenów zaczęły się garnąć dzieci, wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, by polskie pływanie na stałe zagościło przynajmniej w europejskiej, jeśli nie światowej, czołówce. - Podczas kampanii wyborczej jeden ze znanych polityków obiecał Otylii, że jeszcze przed olimpiadą w Pekinie wykona pierwszy skok do nowoczesnej pływalni - wspomina Słomiński. - Wówczas to z naszymi reprezentantami chętnie fotografowali się politycy. Każdy z nich obiecywał budowę obiektu z prawdziwego zdarzenia, na którym można będzie nie tylko trenować i robić badania naukowe, ale również zorganizować mistrzostwa Europy i świata.

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że dojdzie do precedensu (a więc spełnienia wyborczych obietnic). Polski Związek Pływacki przygotował koncepcję budowy basenu i wstępny projekt, AWF zadeklarował chęć przekazania gruntu pod budowę, a rząd i samorząd stolicy zobowiązały się do sfinansowania przedsięwzięcia. - Nasz projekt zakładał budowę wielofunkcyjnej pływalni, która byłaby wizytówką polskiego sportu, gdzie można byłoby zorganizować zawody rangi mistrzowskiej, a także prowadzić wiele badań naukowych - wspomina Słomiński.

Zgodnie z pierwszym, "bogatszym" planem pod jednym dachem miały powstać dwie niecki. Pierwsza 50-metrowa z dziesięcioma torami i druga również o długości 50 metrów, którą można byłoby zamienić na basen z 20 torami 25-metrowymi. Tam w jednym czasie mogliby trenować zawodnicy niemalże wszystkich warszawskich klubów. Dwie niecki to też wymóg, jaki trzeba spełnić, ubiegając się o organizację mistrzostw Europy czy świata w pływaniu, piłce wodnej czy skokach z wieży, którą także ujęto w projekcie. Obok w oddzielnej sali architekci przewidzieli część rekreacyjną, z pływalnią, dzikimi rzekami, zjeżdżalniami. - Chodziło o to, by obiekt zarabiał na siebie - mówi Słomiński.

Później zaczęło się cięcie kosztów, a wraz z nim również wyposażenia obiektu, mimo to w końcu budowę zaakceptowano. Kilka tygodni temu jednak stołeczny samorząd wycofał się z finansowania inwestycji. W pierwszej wersji problemem okazała się ustawa o zamówieniach publicznych, która zabrania finansowania budowy z miejskiej kasy inwestycji powstających na gruncie nienależącym do miasta. Tak naprawdę na drodze do realizacji pływackiego raju stanęło... metro. - Koszty jego budowy wzrosły dwukrotnie, dlatego musieliśmy zrezygnować z finansowania basenu przy AWF - tłumaczy Wiesław Wilczyński, dyrektor stołecznego biura sportu. Przeszkoda jednak wkrótce zniknęła, bo miasto przełożyło w czasie start budowy podziemnej kolejki. Mimo to pływalnia przy AWF nie wróciła do wieloletniego planu inwestycyjnego miasta. - Mam nadzieję, że basen powstanie - mówi teraz enigmatycznie Wilczyński. I dodaje, że budowę basenu ma przyspieszyć spotkanie ministra sportu Mirosława Drzewieckiego i prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Minister deklaruje chęć spotkania i zapewnia, że dla rządu projekt budowy ośrodka pływackiego jest priorytetem. - Podtrzymujemy gotowość do sfinansowania 70 proc. inwestycji. Pływalnia jest potrzebna i jestem przekonany, że szybko powstanie - obiecuje Mirosław Drzewiecki.

Schipper zwalnia trenera za wyjawienie tajemnicy sukcesu  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.