Paul Gascoigne o krok od tragedii

W jednym ze szkockich portali można obstawiać, kiedy Paul Gascoigne odbierze sobie życie. Obstawiają głównie fani Celtiku Glasgow, którzy pamiętają antykatolickie prowokacje ?Gazzy? z czasów, kiedy grał w barwach mistrza Szkocji.

Skąd pomysł, żeby obstawić moment śmierci legendy angielskiej piłki nożnej, uczestnika mundialu w 1990 roku i mistrzostw Europy w 1996? Bo były gwiazdor Newcastle, Tottenhamu i Lazio Rzym od zakończenia kariery walczy z chorobą alkoholową, uzależnieniem od leków i depresją, które pchnęły go już do kilku prób samobójczych. Ostatnią z nich podjął dwa tygodnie temu na południu Portugalii, dzień po wyjściu z kliniki, w której przechodził kurację odwykową. Żona Sheryl (ta, do której bicia przyznał się w autobiografii) i córka znalazły go w hotelowym pokoju pijanego i naszprycowanego lekami. Wyrwać mu z rąk butelkę whisky udało się dopiero sanitariuszom. Musieli go obezwładnić, zawijając w kaftan bezpieczeństwa. W szpitalu przepłukano mu żołądek, w którym było kilkanaście pigułek. Wleczony do ambulansu "Gazza" miał wrzeszczeć na cały hotel: "Dajcie mi wreszcie umrzeć!"

Być może ratunkiem dla Gascoigne'a będzie akcja zorganizowana przez... Erica Claptona. Gwiazdor rocka 21 lat temu sam zwalczył uzależnienie od alkoholu i heroiny. Otworzył klinikę Crossroads na Antigui, która pomogła wyjść z uzależnienia wielu celebrytom. Clapton przejął się losem upadłego piłkarza i chce na własny koszt wysłać po niego samolot, który przewiezie "Gazzę" na Karaiby.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.