Kmita - siódmy mecz bez wygranej

Kmita po raz trzeci w tym sezonie przegrał na własnym boisku 0:1, tym razem z Motorem Lublin. Zabierzowianie nie strzelili gola w lidze już od 630 minut

Ciemne chmury zbierają się nad Kmitą, który nie zdobył bramki od siedmiu spotkań. Ciekawsze sytuacje pod obiema bramkami można było policzyć na palcach jednej ręki. O poziomie pierwszych 45 minut najlepiej świadczą słowa Marcina Kruka, spikera zawodów, skierowane do zaspanych kibiców: - Druga połowa była zawsze ciekawsza.

Nie pomylił się. Piłkarze obu drużyn w dziesięć minut oddali wszystkie cztery celne strzały. Zaczął Dawid Ptaszyński, stoper Motoru, po chwili w światło bramki wycelował Konrad Cebula. Gola zdobył Rafał Wawrzyńczok. Pomocnik Motoru otrzymał dobre podanie od Janusza Iwanickiego i z 15 metrów pokonał Mariusza Różalskiego. Listę celnych strzałów zamknęło trochę przypadkowe uderzenie Pawła Wasilewskiego z boku boiska, wybite z trudem nad poprzeczkę przez Przemysława Mierzwę.

Po godzinie gry zdenerwowany Robert Moskal, trener Kmity, postawił wszystko na jedną kartę i jednocześnie przeprowadził trzy zmiany. Jak przyznał po meczu, popełnił błąd, bo gra jego zespołu jeszcze bardziej się spowolniła.

W 65. min 53 kibiców Motoru słusznie uznało, że jest już po meczu. Klubowym autokarem piłkarzy fani zostali odwiezieni na pociąg do Lublina. Cztery minuty później Kmicie zdarzyło się nieszczęście. Ofiarna interwencja Pauliusa Paknysa zakończyła się kontuzją stopy litewskiego obrońcy. Gospodarze grali w dziesiątkę, a gości satysfakcjonowało jednobramkowe prowadzenie.

Motor po raz drugi z rzędu wygrał na wyjeździe. - Z Wartą trzy punkty też zapewnił Warzyńczok. Wcześniej również dobrze graliśmy, brakowało jednak kropki nad "i" - podkreślił Krzysztof Lipecki z Motoru, kiedyś piłkarz Garbarni, Hutnika i Górnika Wieliczka.

- Zamiast strzelić drugiego gola, za bardzo chcieliśmy utrzymać wynik. Cześć piłkarzy nie wiedziała chyba, że gramy w przewadze - tłumaczył Ryszard Kuźma, szkoleniowiec Motoru. Swoich podopiecznych ganił jedynie za zbyt małą agresję w grze.

Dariusz Zawadzki uznał, że goście w pełni zasługiwali na wygraną. - Osiągnęliśmy apogeum nieskuteczności. To dziwne, bo na treningach nie mamy problemów z trafianiem do bramki - stwierdził pomocnik Kmity.

Innego zdania był trener Moskal: - Nie byliśmy gorszym zespołem. Zawodnicy nie realizowali jednak założeń taktycznych i zachowywali się jak pospolite ruszenie.

Załamany trener Kmity poinformował, że oddaje się w ręce zarządu klubu. Kazimierz Duda, główny sponsor klubu, zdenerwowany wynikiem, zgubił telefon komórkowy. Po chwili uspokoił się. - Do sytuacji z trenerem trzeba podejść bez nerwów - rzucił Duda i pojechał na wesele.

Motor: Wawrzyńczok (53.).

Kmita: Różalski - Makuch, Paknys, Cios, Gawęcki - Cebula, Kościukiewicz (61. Zawadzki), Romuzga, Bębenek - Krauze (61. Fabianowski Ż ), Wasilewski (61. Bagnicki).

Motor: Mierzwa - Falisiewicz, Ptaszyński, Bożyk, Misztal - Iwanicki, Lipecki (87. Król), Żmuda, Wawrzyńczok (73. Drej), Popławski - Pacholarz (81. Oziemczuk).

Sędziował Rafał Greń z Rzeszowa. Widzów 100.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.