Kubica w Singapurze: Jak noc zamieni się w dzień

Lampy, które nie oślepiają kierowców. Opony, które biją blaskiem. Na największy na świecie diabelski młyn miejsca zostały wykupione na cały weekend. Nocne Grand Prix Singapuru Formuły 1 będzie wyjątkowe

Hamilton przegrał, zwycięstwo przy Massie ?

Niewiele większe od Warszawy miasto-państwo na skraju Półwyspu Malajskiego raczej nie będzie dla kierowców F1 tym, czym jest Monako. Księstwo nad Morzem Śródziemnym gości u siebie wyścig, który jest klejnotem w koronie F1 - muzycy, modelki, gwiazdy sportu, jachty warte dziesiątki milionów dolarów, lazurowe morze. Czasem nie wiadomo, czy to tylko dodatek do sportu, czy odwrotnie: najlepsi kierowcy świata zjeżdżają się do księstwa, aby urozmaicić czas gwiazdom. W konkurencji glamour Singapur z Monako równać się nie może. Ale to właśnie w Singapurze odbędzie się pierwszy w historii F1 wyścig pod gwiazdami.

Start niedzielnego wyścigu będzie miał miejsce punktualnie o godz. 20. W Europie będzie wówczas wczesne popołudnie. Bernie Ecclestone, właściciel praw komercyjnych do F1, upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu - nocny wyścig odbędzie się w tradycyjnej porze europejskich wyścigów. W Polsce kilka milionów kibiców Roberta Kubicy zacznie ściskać kciuki o 14.

Kierowcy, dla których największymi problemami są brak aklimatyzacji (większość z nich pozostaje przy europejskim rytmie dnia) i nieznajomość trasy (jedynym, który jeździł po torze jest Mark Webber z Red Bulla), bagatelizują fakt jazdy w nocy, solidarnie przyznając, że akurat oni nie odczują na torze ciemności. Mają racę - moc 3 mln watów noc zamieni w dzień.

Oświetlenie będzie imponujące. Wzdłuż pięciokilometrowego toru umieszczono aż 1602 lampy. Ale uwaga: nie jest to oświetlenie podobne do ulicznych latarni, które obserwuje zwykły użytkownik dróg publicznych. W Singapurze specjalne reflektory będą ustawione pod takim kątem, że światło będzie padać na asfalt z tyłu. Dzięki temu kierowcy nie będą oślepiani.

Bohaterowie wyścigu mają jednak obawy - chodzi o ewentualne deszcze. Mokre plamy na asfalcie mogą tworzyć przeszkadzającą kierowcom poświatę, a osiadające na osłonie przy kasku krople mogą rozpraszać blaski. A w klimacie równikowym i w dodatku nad morzem, padać może w każdej chwili. Vijay Mallaya, szef zespołu Force India, który mieszkał w Singapurze przez 25 lat, nie ma wątpliwości. - Tam pada co wieczór. Nawet nie musisz się o to modlić, deszcz po prostu nadchodzi.

Organizatorzy zapewniają, że zwrócili uwagę na takie szczegóły jak zredukowanie do minimum odbijania się światła od ewentualnych kałuż, ale jest oczywiste, że woleliby deszczu uniknąć.

Nowością będzie w Singapurze system ostrzegawczy dla kierowców - tradycyjnie służą do niego różnokolorowe flagi, które nakazują zachowanie ostrożności w danym sektorze czy przepuszczenie szybszego kierowcy podczas dublowania. Zamiast nich kierowcy będą obserwować specjalne wyświetlacze. Inną nowinką będą opony pomalowane tak, aby kibice mogli odróżnić mieszankę miękką od twardej. - Użyjemy specjalnej odblaskowej farby, ale nie wpłynie ona na szybkość czy prowadzenie samochodów - zapewnił dyrektor Bridgestone Hirohide Hamashima.

W związku z tym, że podstawowym warunkiem powodzenia Grand Prix jest prąd elektryczny, nad bezpieczeństwem imprezy czuwać będzie 12 podwójnych generatorów, które umieszczone będą w dźwiękoszczelnych pomieszczeniach. Nad każdym z nich będzie czuwać specjalna ochrona, żeby uniknąć ewentualnego sabotażu. Na dodatek światła umieszczone obok siebie zasilane będą z różnych źródeł, aby na wypadek awarii jednego z nich drugie świeciło pełną mocą. Na cały system zasilania potrzeba było 110 km kabli.

Na trybunach i ulicach Singapuru pojawi się ok. 100 tys. widzów. Nie będzie to oczywiście widownia rekordowa, ale za to możliwości oglądania bolidów będą wyjątkowe. Bogaci i szybcy w mgnieniu oka wykupili kilka tysięcy biletów na największy na świecie diabelski młyn. Ogromne koło sięga 165 metrów, czyli odpowiada wysokości 42 pięter. W ruchu jest jednocześnie 28 klimatyzowanych gondoli wielkości miejskiego autobusu. Bilety kosztowały po 10 tys. dol.

Nad Zatoką Marina bolidy będą ścigać się w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara - to jeden z trzech takich torów w kalendarzu obok tureckiego Istanbul Park i brazylijskiego Interlagos. Singapur będzie drugim najwolniejszym torem sezonu (po Monako), ale ma ponoć trzy dobre miejsca do wyprzedzania. Ponoć, bo tak samo reklamowano sierpniowy, pierwszy w historii wyścig uliczny w Walencji, ale okazało się, że impreza nad Morzem Śródziemnym nie przyniosła żadnych emocji.

W przypadku Singapuru można być przynajmniej pewnym emocji wizualnych.

Fernando Alonso jednak może być kierowcą Ferrari ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA