Piłkarscy II-ligowcy po dziesięciu kolejkach

Po dziesięciu kolejkach II ligi najlepiej z naszych zespołów spisują się Wigry Suwałki, które są wiceliderem. Ze zmiennym szczęściem gra Freskovita Wysokie Mazowieckie, a najgorzej, tak jak można było przypuszczać, wypada ŁKS Łomża

Suwalczanie od początku rozgrywek przegrali tylko jedno spotkanie i tracą dwa punkty do prowadzącego w tabeli Startu Otwock.

- Na razie skupiamy się na wywalczeniu 45 punktów, które zagwarantują nam utrzymanie w rozgrywkach. Jeżeli w przerwie zimowej będziemy widzieli szansę na awans, to zobaczymy, co wtedy - mówi Zbigniew Kaczmarek, trener Wigier.

Postawa suwalczan nie jest niespodzianką, gdyż już w poprzednim sezonie, będąc jednym z najmłodszych zespołów, byli rewelacją rozgrywek. Mimo, że przed bieżącymi rozgrywkami z drużyny odeszło kilku ważnych graczy (Paweł Baranowski do I-ligowego Podbeskidzia Bielsko-Biała czy bramkarz Rafał Gikiewicz do Jagiellonii) to suwalczanom udało się pozyskać równie młodych i utalentowanych zawodników, m.in. reprezentantów Polski do lat 19: Karola Drągowskiego i Macieja Makuszewskiego.

- W Polsce już wiedzą, że Wigry są wypłacalnym klubem i dlatego tak utalentowani piłkarze decydują się na grę u nas - wyjaśnia 27-letni Daniel Ołowniuk, wychowanek klubu i jeden z najstarszych w kadrze, który pamięta czasy, gdy klubowa kasa świeciła pustkami. - Ponadto, jak pokazują przykłady Gikiewicza czy Baranowskiego, z naszego klubu można awansować do wyższych lig, a to dla młodych graczy ma przecież spore znaczenie. O awansie na razie nie myślimy, bo ta liga jest tak wyrównana, że wystarczy przegrać dwa mecze i można znaleźć się w strefie spadkowej.

Kłopotów finansowych, jak i kadrowych nie ma także w Freskovicie, ale ten zespół spisuje się, w zasadzie jak co roku, poniżej oczekiwań. Drużyna prowadzona przez Piotra Zajączkowskiego potrafi wygrać z mocnym rywalem, a potem polec z ligowym słabeuszem.

- Gdyby nie te straty z najsłabszymi drużynami, to bylibyśmy w samym czubie tabeli - uważa Zajączkowski. - Przyczyn porażek ze słabszymi zespołami trzeba chyba szukać w przygotowaniu mentalnym. Chyba już przed spotkaniami z tymi drużynami zawodnicy dopisują sobie trzy punkty, a w tej wyrównanej stawce zespołów tak nie można. Motorycznie jesteśmy dobrze przygotowani, w każdym dotychczasowym meczu to my byliśmy stroną dominującą. Inną sprawą jest, że rywale strzelają nam bramki w sposób kuriozalny. Nie wynikają one z ich dobrych akcji, ale z naszych błędów. Aby ustabilizować formę na wysokim poziomie, potrzeba nam kilku wygranych z rzędu.

Natomiast ostatnie miejsce w tabeli ŁKS-u Łomża i tylko cztery punkty na koncie, zważywszy na to, jak ten zespół przygotowywał się do rozgrywek, nikogo nie powinno dziwić. W klubie praktycznie do ostatniej chwili przed startem ligi nie było pewne, czy drużyna wystąpi w I czy II lidze. Co więcej, nie było pewne, czy z powodu kłopotów finansowych zespół zagra w którejkolwiek z lig. Naprędce zbudowany zespół w tym sezonie prowadzi już trzeci trener. Po Dariuszu Kossakowskim i Czesławie Jakołcewiczu teraz szkoleniowcem ŁKS-u jest Ryszard Milewski. Pod wodzą ostatniego łomżanie nie zdobyli jeszcze nawet punktu. Celem ŁKS-u jest dotrwanie do przerwy zimowej i wtedy poszukanie nowych piłkarzy, którzy mogliby utrzymać zespół w lidze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.